Zwiedził cały świat, fotografował ludzi i zwierzęta pod wodą, na lądzie i w powietrzu. Christopher Michel dał się poznać jako znakomity fotoreporter, z którego usług korzystały między innymi: “National Geographic”, “BBC”, “New York Times” czy Instytut Smithsona. Przedsiębiorca, członek Explorers Club i redaktor związanego z nim magazynu, zdecydowanie zasłużył sobie na miano obieżyświata. Hartowany w marynarce wojennej Stanów Zjednoczonych charakter dziś pomaga mu przetrwać w najtrudniejszych regionach na Ziemi. Zdobył Mount Everest, podróżował po Azji, Afryce i Ameryce Południowej oraz obu biegunach, poznał XIV Dalajlamę i wielu innych światowych przywódców. Najbardziej umiłował sobie jednak Antarktydę.

Zdjęcia Michela robią wrażenie – część z nich wygląda jak żywcem wyjęta z filmów science fiction. To właśnie uroki kontynentu leżącego na południowym biegunie, które odkrywane są przez wprawnego fotografika. Tamtejsze krajobrazy w połączeniu z charakterystycznym ułożeniem słońca sprawiają, że gwiazda stanowiąca serce naszego układu zdaje się zupełnie obca. Jak gdybyśmy obserwowali inną gwiazdę z innej planety. Wrażenie to jeszcze bardziej potęguje wykorzystanie fotografii monochromatycznej.

Nawet jeśli nie damy się zwieść obco wyglądającym krajobrazom, ta lodowa kraina i tak udowadnia, jak maleńkim organizmem w konfrontacji z matką naturą jest człowiek. To budzi ogromny szacunek, a niektórym przywodzi na myśl skojarzenia z horrorem H.P. Lovecrafta “W górach szaleństwa“. Ten zresztą, nieprzypadkowo rozgrywa się właśnie na Antarktydzie!

Miłość do południowych rubieży nie jest dla Amerykanina niczym nowym. Zaszczepiono mu ją w połowie lat 80., gdy miał niespełna dwadzieścia lat! A wszystko za sprawą niesamowitych zjawisk optycznych, jakie szczególnie na biegunach można zaobserwować. Jednym z jego ulubionych jest parhelion – słońce poboczne.

Najnowsze zdjęcia z bieguna południowego zrobiono zaledwie przed kilkoma dniami. Jak jednak wspomniałem, Antarktyda nie jest jedynym miejscem, jakie odwiedził Christopher Michel. Więcej zdjęć Amerykanina znajdziecie w portfolio na stronie oraz na jego Instagramie. O tym, gdzie zmierza dalej, powie wam więcej za pośrednictwem Twittera.

