Na starcie potrzeba nam truizmu – bo przecież sam pomysł, nawet najgenialniejszy, to za mało, by zdziałać cuda w obecnej sytuacji. Pandemia koronawirusa właściwie "zatrzymała" cały świat, zupełnie zmieniając to, co do tej pory znaliśmy. Klubokawiarnie i bary mają mniejsze szanse wyjść do ludzi, gdy ci siedzą w domach, ale dla restauracji jest jeszcze nadzieja. Pomijam oczywiście akcję pomagania służbie zdrowia, bo przecież biznes to biznes. Jak więc sobie radzą rodzimi restauratorzy?
To już miesiąc, odkąd rząd wprowadził obostrzenia

Gdy w połowie marca globalna pandemia wymusiła na rządzących reakcję – spóźnioną, biorąc pod uwagę, że można było zacząć przygotowania kilka tygodni wcześniej – wiele osób prowadzących biznes stanęło pod ścianą. Każdy ma ciężko i pod tym względem można nawet uznać, że branża gastronomiczna otrzymała pewną furtkę – jedzenie na dowóz. Czy to jednak wystarcza? Oczywiście, że nie! Zmiany w funkcjonowaniu lokali dla wielu są zbyt daleko idące. Sama forma natomiast faworyzuje knajpki, które już wcześniej dowoziły jedzenie. Pomysłowe podejście do tego tematu zdaje się jednak jedynym wyjściem... (poza zamknięciem biznesu, czego, umówmy się, nikt raczej by nie chciał robić).
Słyszeliście kiedyś o ghost kitchen?

Restauracja to lokal i wypełniający go ludzie – zarówno ci na kuchni, jak i oczekujący przy stolikach na posiłki. Tak mogłoby się wydawać, ale w ostatnich latach w siłę rósł pewien trend, który wywracał to wyobrażenie do góry nogami. Pandemia sprawiła natomiast, że ghost kitchen, czyli kuchnie przygotowujące wyłącznie posiłki na wynos, stały się jedyną możliwością dalszego funkcjonowania. I tutaj trzeba jednak pamiętać, że swój pomysł należy sprzedać – tak więc wracamy do kreatywności.
Jedzenie na wynos, jak banalnie to brzmi

Gdybym miał wymienić wszystkie lokale, które zdecydowały się na tego typu rozwiązanie, chyba szybciej poszłoby mi z listą tych, które wolały zwinąć interes. Fakt jest jednak taki, że choćby ze względu na popularność w mediach społecznościowych niektóre mają zdecydowanie więcej możliwości, by zainteresować swoim menu szersze grono odbiorców. A co, jeśli nie intrygujące pomysły, przykuwa uwagę najbardziej?
Jednym z pionierów kreatywnych form serwowania posiłków na wynos okazał się poznański MUS bar&view, który przeszedł na tryb MUS Instant. Ich dania nie docierają do nas w całości, a w formie przepisu i gotowych, osobno zapakowanych próżniowo komponentów, które sami możemy dokończyć wedle uznania. Podobnie działa też choćby Concordia Taste (także z Poznania). Co ciekawe, z podobnych pomysłów skorzystały również niektóre warszawskie lokale i bary, jak Shoku, La Sirena, Regina czy Pacyfik. Ich najpopularniejsze koktajle trafiły do torebek, które dostarczane nam są z pozostałymi składnikami, byśmy w zaciszu własnych czterech ścian mogli pozwolić sobie na ulubione napoje. A skoro o napojach mowa, Fat White Coffee także działa "na dowóz", oferując dostawy ziaren kawy oraz popularnych napojów cold brew.

Nieco inaczej, bo bez konieczności pakowania próżniowego, swoje produkty dowozi również warszawska Mąka i Woda. Tutaj każdy z elementów zostaje dostarczony w osobnym opakowaniu, dzięki czemu w ofercie znalazło się miejsce choćby dla makaronów, które w połączeniu z sosem zwyczajnie by się "rozpaćkały". Taki los nie grozi natomiast gotowym daniom od wrocławskiego tandemu Do Jutra i Nafta Neo Bistro, które swoje gotowe potrawy dostarczają w słoikach.
Zakupy, których się nie spodziewaliśmy

Na niektórych restauracjach pandemia wymusiła jednak zmiany idące o wiele dalej. Jedne łączą siły z innymi, jak wspomniane Do Jutra i Nafta Neo Bistro czy poznańskie Min's Table i Restauracja Autentyk; inne zmieniają czasowo swoje usługi. W ten oto sposób warszawskie Supperlardo stało się... piekarnią. W ofercie znajdziemy zarówno ich firmowy chleb, jak i mąkę czy wędliny. Bochenki ich produkcji można zresztą zamówić także za pośrednictwem Mąki i Wody, jako że lokale są siostrzanymi biznesami. W kwestii chleba dobrze też mają krakowianie, którzy zdecydują się na "abonament" w Handelku, zamawiając dostawy na miesiąc z góry!
Idąc nawet nieco dalej, składniki potrzebne do przygotowania poszczególnych posiłków oferują między innymi warszawskie lokale Rozbrat 20 i Bibenda, czy wrocławskie W Kontakcie. Koniec końców niektóre bary i restauracje zwyczajnie przemianowują się na sklepy i za pośrednictwem internetu realizują zamówienia swoich klientów.
Pandemia wszystkim daje w kość, ale cieszy fakt, że w sytuacji podbramkowej tak wielu przedsiębiorców wciąż walczy, zamiast złożyć broń. Na koniec warto zresztą wspomnieć o czymś jeszcze – inicjatywach, które wspomogą ich działania.
Wiele restauracji oferuje obecnie vouchery, które po wszystkim będziemy mogli wykorzystać w ich lokalach. Do tego coraz częściej pojawiają się lokalne inicjatywy wsparcia dla branży. W Warszawie ruszyło już #WspieramGastro, czyli samorządowa platforma, za której pośrednictwem można zamawiać jedzenie bez żadnych prowizji. Dzięki temu w kieszeni restauratorów zostanie więcej, niż gdybyśmy skorzystali z popularnych aplikacji do zamawiania jedzenia. Podobny projekt realizowany jest obecnie w Poznaniu, ale i w innych miastach rozważane jest takie rozwiązanie. Z kolei importer win Endorwina ruszył z akcją Wino na ratunek, ratując zarówno siebie, nas, jak i restauracje. Zamawiając za pośrednictwem strony internetowej, musimy jedynie wpisać kod, którym jest nazwa restauracji. Dzięki temu otrzymamy 20% zniżki, a kolejne 20% zostanie przekazane wybranemu przez nas lokalowi.

Mimo pandemii nie zrezygnowano także z kulinarnych festiwali. W nietypowej formie ruszył choćby Poznański Festiwal Jedzenia... W DOMU, we współpracy z Glodny.pl. Każda z zaangażowanych restauracji przegotowuje danie festiwalowe, które za 25 zł można zamówić za pośrednictwem wspomnianego portalu. Restaurant Week Polska idzie jeszcze dalej, bo jego zasięgiem objęty jest teren całego kraju. Zorganizowany przez RWP Delivery Week to szansa, by za 35 zł otrzymać dwudaniowy posiłek. Jedyne, o czym trzeba pamiętać, to zamówienie z jednodniowym wyprzedzeniem.