Na przestrzeni lat Amy Kimoto-Kahn zajmowała się wieloma rzeczami. Od 2008 roku prowadzi własną firmę marketingową Fat Duck Consulting, sukces wydawniczy sprawił jednak, że częściej niż za biurkiem można ją zobaczyć przy kuchennym blacie. Prowadzi nawet kursy gotowania dla firmy Williams-Sonoma. Pochodząca z Colorado matką trójki urwisów określa się mianem yonsei, a więc prawnuczki japońskich imigrantów w czwartym pokoleniu. Już samo przywiązanie do korzeni wiele mówi o niej – jeszcze więcej mówią natomiast jej przepisy.
Tradycja to podstawa

Nie jest tak, że Amy Kimoto-Kahn jest samoukiem, który zawstydził świat. W pewnym sensie można ją jednak nazwać domorosłą szefową kuchni. Większość wiedzy o japońskiej kuchni wyniosła bowiem z domu rodzinnego. To fascynujące jak ludzie żyjący przez dziesięciolecia na emigracji, niejednokrotnie niemający nawet formalnego związku z ojczyzną przodków, potrafią kultywować tradycje. W przypadku Amy gotowanie pod okiem matki było punktem wyjścia. W międzyczasie udała się jednak do Osaki, gdzie ukończyła Miyajima Ramen School. To dzięki tamtejszy naukom była w stanie napisać książkę "Simply Ramen", która okazała się jedną z najpopularniejszych książek kucharskich 2016 roku i rozkręciła jej karierę.
Po kilku latach Amy Kimoto-Kahn powróciła z "Simply Hot Pots" – zdecydowanie bardziej różnorodną, ale niezmiennie japońską księgą pełną smaków Kraju Wschodzącego Słońca. Jak wskazuje tytuł, mamy tu do czynienia z daniami jednogarnkowymi – w książce znajdziemy siedemdziesiąt pięć przepisów. Jednym z najciekawszych jest natomiast sukiyaki z wołowiną Kobe. Spokojnie, autorka zdaje sobie sprawę, że to drogi i niełatwy do zdobycia rarytas:
To niezwykle prosty posiłek, który można przygotować z dowolnego białka zwierzęcego i jakichkolwiek warzyw, które masz pod ręką. Najważniejsze, by nie zapomnieć o tym, co odróżnia sukiyaki od shabu-shabu. Dzięki temu potrawy zyskują jedwabistą, zaskakująco uzależniającą konsystencję.
– Amy Kimoto-Kahn
Sukiyaki z wołowiną Kobe (lub nie)

- 680 g bardzo cienko pokrojonej wołowiny Kobe (lub np. antrykotu)
- 509 g ugotowanego i odsączonego makaronu udon
- 395 g pokrojonego w kostkę (boki około 2,5 cm) tofu
- 140 g oczyszczonych i pokrojonych w plasterki grzybów shiitake
- 113 g posiekanego groszku cukrowego
- 120 ml sosu Sukiyaki (lub więcej – według gustu)
- Dwa niewielkie kawałki łoju wołowego/30 ml tłuszczu z boczku lub oleju roślinnego
- Duża, pokrojona w cienkie wstążki marchewka
- Połowa cebuli pokrojona w cienkie plasterki
- Pęczek rzeżuchy
- Podprażone nasiona sezamu
- 4-6 dużych, delikatnie ubitych jajek (najlepiej pasteryzowanych)
By ułatwić sobie gotowanie, Amy Kimoto-Kahn radzi ułożyć na półmisku wołowinę, grzyby, makaron, tofu i warzywa. W garnku o pojemności przynajmniej 3,8 l rozpuszczamy połowę łoju wołowego/wlewamy tłuszcz. Gdy już się rozpuści i nabierze temperatury, dodajemy połowę przygotowanej cebuli. Gdy zeszkli się (około pięciu minut), do garnka dorzucamy także połowę pozostałych warzyw i po kolejnych dwóch minutach układamy na nich połowę wcześniej pokrojonej wołowiny.
W tym momencie do garnka dodajemy mniej więcej połowę (60 ml) sosu Sukiyaki, przykręcamy gaz i czekamy, aż wołowina zacznie nabierać koloru. Po minucie lub dwóch obracamy ją i dajemy jej jeszcze chwilę na drugiej stronie. Jeśli zawartość zacznie przywierać do dna garnka, powinniśmy zmniejszyć ogień i dolać do środka odrobinę wody. Gdy nasze cieniutkie plasterki mięsa będą już miękkie, wyciągamy je na talerz, dekorując prażonym sezamem. Proces powtarzamy z pozostałą połową składników.
Tym, co odróżnia sukiyaki od shabu-shabu są jajka – surowe, lekko ubite. Powinno się je podawać w niewielkich miseczkach, ponieważ służą one do zamaczania wołowiny. Po zjedzeniu mięsa i warzyw niemal na pewno na dnie garnka zostanie nam sos – w tym momencie do akcji wkracza uprzednio ugotowany i odcedzony udon. Makaron wrzucamy tam na dosłownie dwie, trzy minuty – do momentu podgrzania. Pamiętamy też o mieszaniu, by dobrze wchłonął sos – w razie potrzeby możemy też dolać sosu. Tak przygotowany udon traktujemy jako popularne w Japonii shime.