Kwestia automatyzacji kolejnych dziedzin życia nie jest tematem nowym, choć wciąż budzi spore opory. Często przeciwnicy tego zjawiska nie zdają sobie nawet sprawy, od jak dawna postępuje powolna robotyzacja różnych gałęzi przemysłu. Może to zwykła niewiedza, a może pokłosie powracających regularnie publikacji na temat zawodów, w których roboty nas wyręczą. Fakty są jednak takie, że taśmy montażowe w fabrykach niejedno robotyczne ramię widziały, niejedno jeszcze zobaczą. Tak wygląda postęp, którego nie jesteśmy w stanie zatrzymać. Bo i po co? Nieoczekiwanie jednym z akceleratorów robotyzacji stał się natomiast... koronawirus. Poznajcie historię Sally 2.0, która w mig przygotuje dla was świeżą sałatkę. I to z chirurgiczną precyzją.
Idzie nowe?

Na co dzień nieczęsto mamy styczność z robotami – co najwyżej z automatami, które odciążają w niektórych branżach personel ludzki. Kasa samoobsługowa w markecie nie jest tu dobrym porównaniem, ale już samoobsługowy bar sałatkowy – jak najbardziej. To zachodni trend, ale w Polsce też przecież widywany, zwłaszcza w hipermarketach. Stoiska gastronomiczne wewnątrz sklepów czy lokale sprzedające posiłki na wagę są pomysłem, który w USA wykiełkował na początku lat 80. Pomysł się przyjął i choć nie jest to u nas szczególnie popularne, tego typu jadłodajnie mają swoich fanów.
Gotowanie w Stanach Zjednoczonych nie jest rzeczą tak naturalną, jak u nas. Amerykanom szkoda na to czasu, który mogą przecież spożytkować inaczej. Nie chodzi nawet o stołowanie się w restauracjach – te zostają na specjalne okazje; ani też o lokale bliższe fast foodom, gdzie można spędzić czas ze znajomymi, jedząc na przykład pizzę. Amerykanie także dania, które zamierzają zjeść w domu, wolą zamówić – w całości, czy w formie gotowych elementów posiłku, który połączą według uznania. Doskonale widać to w statystykach. Te zostały jednak ostatnio wyraźnie przemodelowane przez koronawirusa, dowodząc, że strach może być silniejszy od przyzwyczajeń.
Jak donosi CNBC, w kwietniu sprzedaż świeżych, gotowych posiłków spadła w USA niemal o połowę względem tego samego okresu w roku poprzednim. 47% osób, żywiących się w ten sposób, przerzuciło się na mrożonki lub postanowiło spróbować swoich sił w kuchni. Wiele popularnych tam barów samoobsługowych zamknięto, w problemy wpadły też sieci tego typu lokali. Zatoczono błędne koło – od zamknięcia ze względów bezpieczeństwa, poprzez niechęć klientów, a na zamknięciu z powodu braku klientów kończąc. Ten moment wykorzystali jednak Rick Wilmer i Sally 2.0.
Kim jest Sally 2.0? Robotem, który właśnie podbija Stany Zjednoczone

Mierząca około 180 centymetrów wysokości Sally 2.0 specjalizuje się w przygotowywaniu sałatek, przez co stała się naturalnym następcą dla pozamykanych barów samoobsługowych. Maszyna jest dziełem firmy Chowbotics z Doliny Krzemowej, Rick Wilmer jest natomiast jej CEO. Nie jest oczywiście tak, że Sally 2.0 powstała w przypływie inwencji i z dnia na dzień była gotowa zastąpić ludzi. Chowbotics pracowali nad tego typu robotem od dawna – jak sama nazwa wskazuje. Pierwsza Sally miała nieco mniejsze możliwości, ale zafascynowała inwestorów, natomiast materiały dotyczące Sally 2.0 pojawiły się w sieci jesienią zeszłego roku.
Właściwie można Sally vel Sally 2.0 nazwać swego rodzaju gwiazdą robotycznej gastronomii. Maszyna może obsługiwać ponad dwadzieścia składników, które kupujący dobierze oczywiście wedle własnego uznania. Robot już w pierwszej wersji zdobył sporą popularność w branży. Dla przykładu: sieć restauracji Saladworks zamówiła ich aż pięćdziesiąt. Sytuacja epidemiologiczna spowodowała jednak, że plany te znacząco urosły – teraz mówi się już o kilkuset, co potwierdza Kelly Roddy (CEO firmy).
W ten oto sposób niepozorny robot imieniem Sally 2.0 rozpoczął rewolucję. Na razie nie ma się czego obawiać – do buntu maszyn rodem z "Terminatora" jeszcze daleko. To zmiana, której przyspieszenie nadała nieoczekiwanie pandemia, może jednak wpłynąć na to, jak będą wyglądały lokale przyszłości. Restauracje raczej nie mają się czego obawiać – ta konkurencja kierowana jest do innej grupy odbiorców. Roboty sałatkowe – czy jakiekolwiek inne – po prostu w końcu musiały doczekać się momentu, który spopularyzuje korzystanie z nich.