Jak powiada stare przysłowie: wino rodzi się w winnicy! Jest w nim zresztą dużo prawdy. To, co my – miłośnicy wina – widzimy w winnicy, jest niczym innym niż pięknymi, obrośniętymi soczystymi, zielonymi liśćmi krzewami. Krzewami rodzącymi swe owoce na wino. Dla winiarza znaczy to jednak o wiele więcej – i wymaga całorocznej pracy. Życie w winnicy toczy się na okrągło. Począwszy od zimowego cięcia winorośli, zabezpieczającego krzewy przed zbytnim zagęszczeniem, walkę z wiosennymi przymrozkami, nawożeniem i opryskami, zielonymi zbiorami ograniczającymi wydajność, poprzez główne zbiory trwające od września, często nawet do końca stycznia (zbiory gron na wino lodowe), a na powrocie do zimowego cięcia kończąc. To tu rodzi się wino, to tu rodzi się materiał wyjściowy, który dzięki zaangażowaniu pracowników i właścicieli winiarni daje nam to, co ostatecznie odnajdujemy w naszych kieliszkach.
Niech powstanie wino
Świadomość stworzenia czegoś wyjątkowego rodzi się w winiarni, ale zależy tylko i wyłącznie od winiarza. Ten skomplikowany proces produkcji jest równie pracochłonny, a nawet bardziej czasochłonny niż praca w winnicy. Tu praca również trwa przez cały rok – czasem niezależnie od pory dnia i nocy. Szereg czynności związanych z produkcją wina jest zaskakujący. Nie wspominając już o szypułkowaniu, a zaczynając od wyciskania moszczu z gron, przez macerację na skórkach, fermentację, dojrzewanie i starzenie, winiarz tworzy swoje dzieła, którymi my jako konsumenci, raczymy swoje podniebienia.
Zrozumieć wino
By zrozumieć wino, konieczny jest szereg nieskończonych aspektów, mających bardzo duży wpływ na finalny produkt. Odwiedzając w ostatni weekend – już po raz trzeci – zachodniopomorską Winnicę Turnau, miałem okazję się o tym przekonać. Zgoła odmienna od poprzednich wizyt, o których już wspominałem tu i tu, ostatnia skupiła się jednak w dużej mierze na pracy winiarni z winem. Mimo wcześniejszych dwóch wizyt dopiero ta ostania ukazała mi, jaki wkład pracy oraz zaangażowania wymaga wyprodukowanie dobrych, wyjątkowych win. W tym konkretnym przypadku sygnowanych marką Winnica Turnau.
Poprzednie odwiedziny w jednej z najbardziej znanych winiarni w Polsce opierały się na innych założeniach. W dużej mierze polegały na ogólnym poznaniu winnicy, winiarni oraz poglądowym zapoznaniu się z winami. Tym razem było jednak inaczej. Ta wizyta miała nas zagłębić w zrozumieniu, jak czasochłonnym i skomplikowanym jest proces tworzenia wina. Pierwsza część spotkania odbyła się w pomieszczeniach, w których fermentują i dojrzewają wina. Degustując je ze stalowych tanków oraz z beczek, poddaliśmy analizie różnice, które zachodzą podczas fermentacji (za sprawą różnorodnych drożdży), aby przejść do degustacji win dojrzewających w beczkach. Ich różnorodność w zakresie użytego materiału oraz stopień wypalenia ukazywał nam najróżniejsze niuanse, które dzięki odpowiedniemu kupażowaniu, ciężkiej pracy, ciągłej nauce oraz pokorze i doświadczeniu pozwalają osiągnąć zamierzony cel. Pozwalają stworzyć coś wzorcowego Coś, z czego winiarz i winnica będą dumni – coś, co spotka się z aprobatą oraz zadowoleniem odbiorców.
Poznać wino
Kolejnym etapem wizyty była degustacja dziesięciu win z portfolio Winnicy Turnau. Wśród prezentowanych etykiet, znalazły się między innymi: Classique Brut, o którym miałem okazję wspominać; dojrzewający przez dziesięć miesięcy, cytrusowo-jabłkowy Riesling 2019; delikatny, a zarazem owocowy, z charakterną kwasowością Cabernet; muśnięty nutą beczki Chardonnay; ambitne i kulinarnie wymagające Ambre oraz zawierający 161 g/l cukru Szlachetny Zbiór. Kulminacyjnym punktem była jednak pionowa degustacja (2019-2014) Seyval Blanc.
Ubolewam tylko, iż niewielu doświadczy tego typu doznań!
Rocznik 2019 – charakteryzujący się bardzo rozbudowanymi aromatami oraz najniższym w historii cukrem resztkowym (7 g/l) – ukazał dużą świeżość, owocowość oraz zwiewność, którą pragnie się czuć każdego letniego wieczoru. Z kolei rocznik 2018 w wersji rozpieszczającej miłośników słodszych akcentów (30 g/l) charakteryzuje się większą dyskrecją. Wyczuwalne owoce cytrusowe, podkręcone nutą miodową pięknie komponują się ze zrównoważoną kwasowością. Kolejne wino z rocznika 2016 przenosi natomiast w zupełnie inny wymiar. W tym przypadku poza ciepłymi, egzotycznymi owocami na pierwszy plan wyłaniają się pięknie skomponowane nuty petrolowe – przypisane dojrzałym, dobrym rieslingom. Ostatnim winem w pionowej degustacji był Seyval Blanc 2014 – wino chyba z pierwszego rocznika, który ujrzał światło dzienne. Przypisane rocznikowi 2016 nuty petrolowe, dość wyraźnie ewoluowały w kierunku stonowania. Dość wyraźny cukier resztkowy (36 g/l) wraz z kwasowością (8 g/l) nadal jednak utrzymuje to półsłodkie wino w ryzach. I to z pełną strukturą smaku!