News will be here
Ekologiczne, samowystarczalne miasto przyszłości w Republice Południowej Afryki – THE PARKS (proj. URB)

Świat przyszłości to dziwne miejsce – ludzie od zawsze wyobrażają sobie, jak będzie wyglądać, choć gdy przychodzi co do czego, zwykle odczuwają niedosyt, by nie powiedzieć rozczarowanie. Wciąż jednak beztrosko marzą, śmiało kreują i cierpliwie czekają, aż ziszczą się te wszystkie przełomowe wizje.

Oczywiście nie zamierzam podważać wizji futurologicznych. Chcę natomiast oddzielić futurologię od futuryzmu. Jak bowiem pokazuje rzeczywistość – świetnie potrafimy obserwować samych siebie, zdając sobie sprawę, dokąd zmierzamy jako ludzkość (choć wielu trudno to przyznać). Nie potrafimy jednak pohamować entuzjazmu, gdy rozważamy przyszłe dzieła naszych rąk. W ten oto sposób kreujemy świat kuriozalny – piękny i przerażający; zaawansowany technologicznie i uwsteczniony. Obawiamy się skutków wojny nuklearnej, kreśląc na papierze kolejne zielone, samowystarczalne miasta przyszłości.

Modele to rzecz święta?

Idylliczna społeczność, ekologia, Miasta przyszłości, THE PARKS, URB
Idylliczna społeczność ekologicznego, samowystarczalnego miasteczka THE PARKS (proj. URB)

Czytając futurologiczne analizy, nie powinniśmy mieć zbyt wielu powodów do optymizmu. Oczywiście nie jest tak, że słowa napisane przez któregoś ze współczesnych profetów są niepodważalne. Najczęściej jednak stoją za nimi twarde dane i analizy, które – przynajmniej w formie matematycznej – pola do manewru nie pozostawiają. Właśnie tu najistotniejszy okazuje się czynnik ludzki, który odczyta coś ponad modelem i da nam iskierkę nadziei w postaci opcji B. Scenariusza, który pod wpływem pewnych czynników, zastąpi (zwykle negatywny) model A.

Tego problemu nie mają natomiast piewcy futuryzmu. Człowiek dla projektanta, architekta czy urbanisty jest z natury dobry – i zasługuje na lepsze jutro. Dlatego tak często obserwujemy przypływy inwencji i coraz to nowsze pomysły, jak naprawić świat. Gdyby ktoś miał wątpliwości: wystarczą dobre chęci, kawałek ziemi i kilkadziesiąt miliardów dolarów, by stworzyć idylliczną przystań odporną na zło tego świata (może poza największym z nich: naiwną wiarą w cuda).

I tak oto funkcjonujemy w swoistym dualizmie dnia powszedniego. W szarej rzeczywistości, którą co rusz rozświetlają barwne wizje przyszłości, dające nadzieję na to, że będzie lepiej. Kiedyś były to raczej zabawki, ot, przykładowo: latające samochody. Dziś (dekady po czasie) jesteśmy bliscy ich posiadania. Co prawda przybrały raczej formę dużych dronów/małych helikopterów, ale za to nie bardzo nadają do codziennego użytku. Iście Walaszkowski zwrot akcji. Patrzymy jednak dalej: może kiedyś samochody, zamiast latać, same będą nas wozić? To także marzenie dość bliskie realizacji. Nic więc dziwnego, że łakniemy więcej – stąd tak popularne stały się miasta przyszłości.

Miasta przyszłości, czyli właściwie jakie?

Idylliczna społeczność ekologicznego, samowystarczalnego miasteczka THE PARKS (proj. URB)

Dziś naprawdę dużo mówi się o tym, jak funkcjonują nasze miasta. Rozrastające się metropolie zamieszkiwane przez miliony osób mają swoje strukturalne problemy, które na wiele sposób władze miast starają się łagodzić. Tym samym wkraczamy na pole architektury i urbanistyki, które przez szarego Kowalskiego bywają niedostrzegane, a które mają rzeczywisty wpływ na to, jak Kowalskiemu się żyje. Kluczowymi słowami teraźniejszości są natomiast samowystarczalność, zrównoważony rozwój czy przyjazne środowisku.

Kolejne koncepcje, jak będące obecnie u szczytu popularności miasta piętnastominutowe czy chcę je przebić miasta jednominutowe to ciekawe propozycje na tu i teraz. Ułatwiają codzienne funkcjonowanie, promując korzystanie z nóg bądź roweru (w ostateczności zbiorkomu) zamiast samochodów. Nie zdają jednak tekstu bajkowości. Wszak nie obiecują cukierkowych wizji beztroskiego, spokojnego funkcjonowania, które zdaje się najważniejszą obietnicą przyszłości. Nie są też w stanie przekonać wielu przywiązanych do swoich samochodów czy zwyczajnie zabieganych ludzi.

Tu właśnie uwypukla się różnica między nudnym modelem korzystającym z naukowego punktu widzenia a czarującym modelem rodem z wizji projektanta. Działa natomiast ten sam mechanizm, który sprawia, że choć wszyscy zgodnie twierdzimy, że nie lubimy reklam, podczas zakupów i tak się nimi sugerujemy. To także swoista obietnica pewnego doświadczenia, którego – nawet jeśli nie przyznamy tego wprost – chcemy doświadczyć. U podstaw leży natomiast nieodparta potrzeba partycypacji, czy to w zakupowych przyjemnościach, czy idyllicznej przyszłości, na którą przecież zasługujemy.

Witamy w rzeczywistości

miasta przyszłości, THE PARKS, URB
Mapa miasta przyszłości THE PARKS (proj. URB)

Nie chcę negować potrzeby projektowania lepszych miast. Warto jednak zacząć od tych, które już istnieją, a których transformacja jest zdecydowanie trudniejsza od zbudowania czegoś od zera. To prawdziwe wyzwanie teraźniejszości, które rzutować będzie na naszą przyszłość. Tymczasem gdzie upatrujemy futurystycznych miast? Niektórzy na wodzie – jak gdyby podnoszący się stan mórz i oceanów był największym z problemów zmian klimatu. Inny pewnie w kosmosie – choć tam dopiero się wybieramy. Natomiast najprościej ulokować miasta przyszłości tam, gdzie są pieniądze. Choćby na pustyni.

Mógłbym tu wspomnieć choćby marzenie księcia Muhammada ibn Salmana ibn Abd al-Aziz Al Su’uda, jakim jest ciągnący się przez sto siedemdziesiąt kilometrów kolos rodem z wykwintnej dystopii. Mógłbym też wymienić wiele innych pomysłów architektonicznych rodem z Bliskiego Wschodu, ale nie ma to sensu. Zamiast tego warto natomiast wspomnieć o Baharashu Bagherianie. CEO pracowni URB podkreśla, że jego firma to liderzy w projektowaniu zrównoważonych miast, którzy kształtują przyszłość. Szkoda, że działają jedynie wirtualnie.

Nie zaprzeczę, że ich projekty mogą robić wrażenie – obiecują coś pięknego. Przede wszystkim jednak są dla mnie ucieleśnieniem omawianego wyżej zjawiska. Niezależnie od tego, który z nich otworzycie, waszym oczom ukażą się zielone miasteczka i długie litanie pobożnych życzeń dotyczących ich funkcjonowania. Ekologiczne, samowystarczalne, do tego stawiające na równość (by nie wprowadzać podziału klasowego mieszkańców). Raj na Ziemi, choć głównie do implementacji w Mecie.

Wspólnymi mianownikami zarówno wszystkich projektów URB, jak i podobnych propozycji od innych pracowni, są wysokie koszty realizacji i oderwanie od rzeczywistości. Tego typu projekty wyrażają jedynie wartość koncepcyjną – funkcjonując we własnej bańce, rozwiązują pewne spektrum problemów. Nie dopuszczają jednak czynników, które całość spektakularnie rujnują.

W ten oto sposób możemy zachwycać się pięknymi propozycjami Bagheriana, przygotowanymi choćby z myślą o Dubaju czy Rijadzie. To tam znajdzie bowiem czynniki dla niego najważniejsze – chęci i fundusze. Z tymi pierwszymi może być oczywiście różnie, choć doskonale wiemy, że zjawiskowe realizacje za petrodolary są na porządku dziennym. Realizując tak śmiałe wizje, fundatorzy mogą sobie wybudować kolejny pomnik, nieszczególnie uszczuplając majątek – czym jest dla nich kilka czy kilkadziesiąt miliardów dolarów? Przede wszystkim jednak legitymizują swoją działalność. Jako jedno z pośrednich źródełzmian klimatu, wyślą pozorny sygnał do walki z nimi, po czym wrócą do przeliczania zarobionych na sprzedaży paliw kopalnych fortun.

Damian Halik

Damian Halik

Kulturoholik, level 99. Czas na filmy, książki, komiksy i gry, generowany gdzieś między pracą a codziennymi obowiązkami, zawdzięcza opanowaniu umiejętności zaginania czasoprzestrzeni.

News will be here