ReGen Village, czyli duńska interpretacja szklanych domów rodem z "Przedwiośnia", fot. Effekt Studio

Kto by pomyślał, że Stefan Żeromski stanie się wizjonerem architektury? Choć szklane domy, o których pisał niemal sto lat temu, wciąż są ideą niespełnioną, coraz częściej architekci podobne pomysły postrzegają jako rozwiązanie współczesnych problemów i przyszłość architektury.

Oczywiście wspomniane w “Przedwiośniu” budynki były konstrukcją metaforyczną. Szklane domy, choć rzeczywiście miały być budowane z morskiego piasku i wody, przede wszystkim wyrażały skrajnie idealistyczne koncepcje wolnej Polski. Kraju dobrobytu, równości i sprawiedliwości społecznej. O tym, jak dalekie od rzeczywistości były te idee, wiemy doskonale. Odzierając pomysł z symboliki, widzimy jednak rzecz dziś niezwykle wartościową. Pomysł na proste i szybkie w budowie, a przy tym tanie i gwarantujące wysoki standard życia domy wpisujące się w myśl zrównoważonego rozwoju.

Piasek i woda to trochę za mało, ale od czegoś trzeba zacząć

Zielone budynki, To Grow a Building
Wycinek ściany budynku powstałej w ramach projektu To Grow a Building, fot. Dor Kedmi

Zrównoważony rozwój stał się hasłem nadmiernie eksponowanym, przez co zdaje się gołosłowiem. W epoce starcia idei, gdzie z jednej strony mamy nadmierny konsumpcjonizm i chęć posiadania rzeczy za wszelką cenę, a z drugiej coraz większą rzeszę osób protestujących przeciw bezmyślnemu drenowaniu zasobów naszej planety, koncepcja ta stała się pożywką dla biznesu, który pod jej płaszczykiem zarabia jeszcze więcej, niekoniecznie czyniąc lepiej. To jednak wciąż jedna z niewielu nadziei na lepszą przyszłość – dla nas wszystkich.

Zwłaszcza w świecie architektury proekologiczny progres jest coraz mocniej widoczny. Stawianie na zielone budownictwo, zeroemisyjność i recykling to dziś nie fanaberie, lecz realne rozwiązania coraz mocniej zarysowujących się problemów. Częściej wznosimy budynki, które wykonane są z odciskających mniejszy ślad węglowy materiałów, ale też same – już w trakcie eksploatacji – mniej wpływają na środowisko. Na dachach czy ścianach wieżowców pojawia się zieleń, ta zresztą wraca też do miast, które w ubiegłych dekadach nadmiernie zabetonowano. To jednak stan na dziś, a przecież zawsze powinniśmy wybiegać myślami w przyszłość.

Wyhodujmy sobie budynki

To Grow a Building, Jerusalem Design Week 2022, Dor Kedmi
Stanowisko projektu To Grow a Building podczas Jerusalem Design Week 2022, fot. Dor Kedmi

Wizje przyszłości (tym razem nie rodem z fantastyki naukowej) są dziś szczególnie ważne. Musimy myśleć, co zmienić, by nasze wnuki, zamiast walczyć o przetrwanie, mogły cieszyć się Ziemią. Jednocześnie działania trzeba jednak podejmować już teraz – bo mocno zaspaliśmy, tymczasem zegar zagłady zbliża się do godziny zero. Jednym z pomysłów, które łączą przyszłość i już dziś są testowane, jest natomiast druk 3D. Nic nie wpisuje się w zrównoważony rozwój tak dobrze, jak budynki z recyklingowanych materiałów czy robotyczne ramiona samodzielnie drukujące z gliny bądź polimerów ściany przyszłych domostw.

W pierwszej kolejności kojarzymy tego typu budowle z koncepcjami kosmicznymi. Nieprzypadkowo właśnie tę technikę NASA chce wykorzystać do budowy baz na Marsie. To stosunkowo tanie, niezwykle szybkie i niewymagające wysiłku podejście – choć i ono ma swoje wady, jak choćby nietypowy (nie znaczy, że gorszy) design. Grupa izraelskich projektantów poszła jednak o krok dalej. W ramach projektu To Grow a Building zaproponowali połączenie druku 3D i całkowicie naturalnych materiałów.

Ziemianka przyszłości czy realna koncepcja?

Pomysł zdaje się nieco kuriozalny. Otóż budulcem proponowanym przez izraelski kolektyw jest gleba, elementem szkieletowym są zaś... korzenie. Te jednak muszą dopiero wykiełkować, jako że w momencie druku budynki ich projektu będą po prostu zawierać nasiona w elementach konstrukcyjnych. Brzmi to kuriozalnie, tym bardziej że rośliny kojarzymy raczej z opozycją względem materiałów budowlanych. Ileż to razy widzieliśmy kępki trawy czy mlecze wyrastające w szczelinach chodników?

Ich korzenie raczej rozsadzały budulec, ale w wizji wspieranej przez firmę Rogovin mają ten budulec spajać i usztywniać. Diabeł, jak zwykle, tkwi w szczegółach. Elisheva Gillis, Gitit Linker, Danny Freedman, Noa Zermati, Adi Segal, Rebeca Partook, Or Naim i Nof Nathansohn dokładnie przemyśleli swój projekt, dobierając odpowiednie nasiona. Z zewnątrz budynki się zazielenią, wewnątrz ich ściany zyskają trwałą, elastyczną konstrukcję. Zaprezentowany podczas tegorocznego Tygodnia Designu w Jerozolimie projekt nie jest zresztą aż tak wyjątkowy.

TECLA, Mario Cucinella Architects, Iago Corazza
TECLA – włoski koncept domów drukowanych w 3D (proj. Mario Cucinella Architects), fot. Iago Corazza

Zagłębiając się w świat druku 3D, podobny pomysł – choć nie tak wyzywająco zielony – znajdziemy we włoskiej miejscowości Massa Lombarda. Tamtejsza TECLA (skrót od tech i clay) uchodzi za wzorcowy przykład zeroemisyjnego budownictwa. Korzystając z lokalnej gleby, pracownia Mario Cucinella Architects niweluje powstawania odpadów budowlanych, a przy tym tworzy ekologiczne i szybkie domy. Także w Polsce spotykamy się z podobnymi próbami, choć u nas tworzywem najczęściej bywa materiał pochodzący z recyklingu.

Druk 3D to dziś pewnik przyszłego budownictwa, choć niekoniecznie jedyna koncepcja futurystyczna. Sęk w tym, że choć podobne projekty powstają na całym świecie, zwykle są to budynki pokazowe. Ot, architektoniczny performance – nie technologia, którą rzeczywiście chcemy wykorzystywać (przynajmniej na razie). Na szczęście są jeszcze formy pośrednie jak standardowe budynki wykorzystujące budulec drukowany w 3D. Wszystko to jednak melodia przyszłości – oby zielonej. Grunt, by wszelkie tego typu idee nie podzieliły losu szklanych domów.

Damian Halik

Damian Halik

Kulturoholik, level 99. Czas na filmy, książki, komiksy i gry, generowany gdzieś między pracą a codziennymi obowiązkami, zawdzięcza opanowaniu umiejętności zaginania czasoprzestrzeni.