Fragment plakatu promującego serial "1899" (2022), fot. Netflix

Ci, którym brakuje seriali będących jedną wielką łamigłówką, mogą już odetchnąć z ulgą. W miniony piątek na Netflixie pojawił się cały sezon "1899" – serialu pełnego niewiadomych, których próby rozwiązania wciągną nas na kilka godzin seansu.

Jedną z najbardziej oryginalnych produkcji, jakie kiedykolwiek pojawiły się na platformie Netflix, było “Dark”. Serial składał się z trzech sezonów, a jego tajemniczą fabułę skonstruowano tak, że z każdym odcinkiem teoretycznie wiedzieliśmy coraz więcej, a tak naprawdę coraz mniej. Sieć łamigłówek w pewnym momencie stała się tak zawiła, że trzeci sezon trudno było oglądać bez robienia sobie notatek w trakcie seansu! Po jego zakończeniu można było natomiast poczuć niedosyt, bo tego typu produkcje nie zdarzają się często. Jednak nasze oczekiwanie zostało właśnie przerwane, gdyż Netflix pokazał nam “1899”. To nowa pozycja od twórców “Dark”.

Fabuła “1899”

1899, Netflix
Kadr z serialu “1899” (2022), fot. Netflix

Jak nietrudno wywnioskować po tytule, akcja serialu rozgrywa się w 1899 roku. Wraz z bohaterami znajdujemy się na pokładzie parowca o nazwie Kerberos. Statek transportuje emigrantów z Europy do Nowego Jorku. Po drodze załoga odbiera jednak sygnał z bliźniaczego statku Prometeusz, który zaginął cztery miesiące wcześniej. Od momentu kontaktu z drugim parowcem cała podróż nie będzie już szła zgodnie z planem.

Zarówno załoga, jak i pasażerowie będą mieli do rozwiązania niezwykłą łamigłówkę, od której rozwiązania zależeć będzie nie tylko dowiedzenie się, co działo się z Prometeuszem, ale również, jaka przyszłość czeka Kerberosa. Natomiast widzowie mogą już teraz przygotować sobie notatniki, gdyż nie czekają na nich oczywiste odpowiedzi.

1899, Netflix
Kadr z serialu “1899” (2022), fot. Netflix

Nazwiska twórców i tajemnice to nie jedyne, co łączy “1899” z “Dark”. Widzowie zauważą tu przede wszystkim dość powolną ekspozycję i budowanie napięcia. Oczywiście nie znaczy to, że będziemy potrzebować dłużej chwili, by w ogóle zainteresować się tą historią. Po prostu karty nie są tu od razu wyłożone na stół, a każdy kolejny odcinek – zwłaszcza cliffhanger na końcu – sprawi, że jeszcze bardziej będziemy chcieli poznać rozwój tej opowieści.

Nie zabrakło tu również fabularnych twistów, które raz za razem sprawiają, że wszystko się zmienia, kiedy my już myśleliśmy, że rozgryźliśmy całą tajemnicę. “1899” to produkcja przede wszystkim dla widzów cierpliwych, którzy lubią niczym po nitce do kłębka odkrywać tajemnice i łamigłówki. Tego serialowi odmówić nie można. Podobnie jak w przypadku “Dark” same zagadki to jednak nie wszystko. Znajdziemy tu bowiem elementy gatunków sci-fi, horroru czy thrillera.

Klimat i symbolika

1899, Netflix
Kadr z serialu “1899” (2022), fot. Netflix

Podobnie jak miało to miejsce w “Dark”, w “1899” znajdziemy niesamowity klimat oraz ogromną ilość symboliki. W materiałach promocyjnych na pewno widzieliśmy pojawiające się trójkąty i zobaczycie ich tu bardzo dużo. Często są ukryte w elementach scenografii czy kostiumów i kiedy zwrócimy uwagę na te szczegóły, to jeszcze bardziej doceniamy samą produkcję.

Dodatkowo znajdziemy tu bardzo dużo nawiązań do innych kultur, historii czy mitologii, a także do rozmaitych dziedzin nauki. Jestem w stanie sobie wyobrazić, że podczas seansu ludzie siedzą z telefonami w rękach nie dlatego, że się nudzą, ale by sprawdzać Wikipedię i inne strony w poszukiwaniu ukrytych znaczeń serialu.

1899, Netflix
Kadr z serialu “1899” (2022), fot. Netflix

Choć twórcy “Dark” wysoko zawiesili sobie poprzeczkę swoją poprzednią produkcją, myślę, że udało im się stworzyć kolejny dobry serial. Czy tak samo dobry, jak wcześniejszy? To już chyba zależy od osobistego odbioru widzów, ale pewne jest, że podeszli do tematu bardzo poważnie. Efektem jest twór, który potrafi zaskakiwać, wciągnąć swoją fabułą i który nie daje nam łatwych oraz jasnych odpowiedzi.

Znajdziemy tu także piękną scenografię, muzykę i grę aktorską, momentami godną najlepszych światowych seriali. “1899” to zatem pozycja, po którą zdecydowanie warto sięgnąć. Są to niestety słowa, które coraz rzadziej można napisać o produkcjach Netflixa. Na szczęście jednak jeszcze się takie zdarzają.

Jan Urbanowicz

Jan Urbanowicz

Kinem jestem zafascynowany niemalże od kołyski, a przygody z nim zaczynałem od starych westernów i musicali z lat pięćdziesiątych. Kocham animacje Disneya, amerykańską popkulturę, "Gwiezdne wojny" i "Powrót do przyszłości". W filmach uwielbiam, że mogę spoglądać na świat z czyjejś perspektywy. Od wielu lat tworzę i współprowadzę podcasty o tematyce filmowej.