23. Letnia Akademia Filmowa w Zwierzyńcu

W dniach 7-15 sierpnia 2022 odbyła się 23. edycja Letniej Akademii Filmowej w Zwierzyńcu. Jak co roku serce Roztocza stało się przyjazną przystanią dla wszystkich miłośników kina. Malownicze otoczenie, 150 projekcji, goście i pokazy przedpremierowe przyciągnęły do Zwierzyńca festiwalowiczów głodnych filmowych doznań.

Letnia Akademia Filmowa w Zwierzyńcu to festiwal jedyny w swoim rodzaju. W przeciwieństwie do Nowych Horyzontów, gdzie każdy dzień wyznacza liczba obejrzanych filmów, LAF jest wydarzeniem o wiele spokojniejszym. Nikt nie musi zrywać się bladym świtem z łóżka, aby rezerwować miejsca na seanse. Nie licząc przedpremierowych pokazów polskich tytułów, kolejki są rzadkością. Każdy ma szansę obejrzeć wybrany film, a w razie problemów w poprzednich latach organizowano dodatkowe seanse najbardziej obleganych tytułów.

Letnia Akademia Filmowa w Zwierzyńcu – cykle i przedpremiery

23. Letnia Akademia Filmowa - Kadr z filmu „Chrzciny” (reż. Jakub Skoczeń, 2022), fot. Galapagos Films

Tegoroczny LAF otworzyła przedpremierowa projekcja „Chrzcin” (reż. Jakub Skoczeń). Uczestnicy Akademii mogli przedpremierowo obejrzeć również komedię „Nie cudzołóż i nie kradnij” (reż. Mariusz Kuczewski) z Julią Wieniawą i Cezarym Pazurą, a także „Emigrantów” (reż. Erik Poppe), którzy byli filmem zamknięcia. Wśród cykli filmowych znalazły się między innymi: Archeologia kina (filmowe perełki z lat 40. i 50. XX wieku poprzedzone filmoznawczym wstępem Pawła Aleksandrowicza), Strachy na LAF-y (przegląd niezależnych horrorów z ostatnich lat), Emigranci (w odpowiedzi na aktualną sytuację geopolityczną) czy Faro 1979 (poświęcone mniej znanej twórczości Ingmara Bergmana).

Najwytrwalsi festiwalowicze o 22:00 mogli natomiast uczestniczyć w cyklu Kino nocne. To wyjątkowe seanse – organizowane na świeżym powietrzu na terenie lokalnego browaru. Filmy oglądane z wygodnego leżaka, z dobrym napojem pod ręką, mają w sobie urok jedyny w swoim rodzaju. Nawet mimo dość chłodnych wieczorów, projekcje te cieszyły się dużą popularnością. W tych warunkach obejrzałem kiepską „Dystopię”, ciekawy dokument o Helmucie Newtonie oraz „Almanyę”.

Letnia Akademia Filmowa to również ogólnopolski konkurs prelegentów filmowych. Przed wybranymi seansami w szranki stanęło pięcioro oratorów. Pierwsza nagroda Jury powędrowała do Patrycji Binek z DKF Politechnika z Wrocławia za prelekcję do filmu „Dziewczyny”. Nagrodę publiczności oraz wyróżnienie Jury zdobył Adam Krośnicki-Midoń za wstęp do filmu „Benedetta”.

TOP3 festiwalu

23. Letnia Akademia Filmowa - Kadr z filmu „Benedetta” (reż. Paul Verhoeven, 2020), fot. Aurora Films

Podczas tegorocznej edycji Letniej Akademii Filmowej stawiałem na nieoczywiste wybory. Nie licząc „Benedetty” Paula Verhoevena, na którą ostrzyłem sobie zęby od dawna, wybierałem tytuły mniej oczywiste. Czasem takie, o których nic nie wiedziałem, albo które po prostu pasowały mi godzinowo. W niecały tydzień obejrzałem kilkanaście filmów, wśród których wspomniany dramat historyczny o erotycznym zacięciu był moim filmem festiwalu. Verhoeven, mimo że ma już 84 lata, wciąż potrafi zajmująco opowiadać i wpleść nutę kontrowersji do poruszanego tematu. „Benedetta” ma nerw i humor, których mógłby pozazdrościć niejeden młody reżyser.

Jednak było też kilka innych zaskoczeń. Niskobudżetowy horror klasy B „Mordercza cysta” (reż. Tyler Russell, 2020) okazał się zgrabnie opowiedzianą historią świadomą swej konwencji. Pomysłowo wykorzystuje praktyczne efekty specjalne oraz klaustrofobiczną przestrzeń pewnej kliniki. Fabuła, choć pretekstowa, jest sensowna i spójna, a aktorzy dobrze się bawią, odgrywając swoje przerysowane postaci.

Trzecim tytułem, który zrobił na mnie spore wrażenie, był musical „Vengo” (reż. Tony Gatlif, 2000). To pełna tańca i śpiewu opowieść o braterskiej miłości, zemście i gangsterskich porachunkach dwóch rodzin. Słoneczna Hiszpania jako miejsce akcji, bohaterowie w stylu twardzieli z „Desperado”, a to wszystko zanurzone w wyjątkowo taneczno-muzycznym sosie. Nietypowy pomysł, by kino gangsterskie pożenić z folklorystycznym musicalem, sprawdził się tu doskonale. Dodatkową wartością jest fakt, że ten nagrodzony w 2001 roku Cezarem za muzykę film, demitologizuje mafiozów i pokazuje ich ludzką stronę.

Nostalgiczny powiew lata

W Zwierzyńcu jest co robić pozafilmowo – okolica sprzyja letnim aktywnościom. Wycieczki piesze i rowerowe, spływy kajakowe, pływanie i plażowanie nad Stawami Echo to tylko kilka propozycji. Wielu LAF-owiczów wybiera pole namiotowe jako miejsce noclegu podczas festiwalu. Łatwo tu też znaleźć grilla lub zorganizować ognisko, a lokalny browar serwuje smaczne piwo. LAF to dla mnie kwintesencja wakacyjnego festiwalu, gdzie często pobijanie rekordów w oglądaniu filmów schodzi na dalszy plan. Liczy się świetna atmosfera oraz pewien specyficzny luz, którego brakuje na innych tego typu imprezach.

Do Zwierzyńca jeżdżę od 2015 roku, bo to mój ulubiony festiwal filmowy. Jasne, najczęściej Nowe Horyzonty czy American Film Festival mają więcej przedpremierowych pokazów i ciekawszy lineup. Jednak do Zwierzyńca jeździ się nie tylko po to, by od rana do wieczora oglądać filmy. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, by to właśnie robić. Jednak leniwy, wakacyjny klimat sprawia, że człowiek mniej myśli o siedzeniu w kinie. Świetnym kompromisem są nocne seanse na świeżym powietrzu organizowane na terenie zwierzynieckiego browaru. Gdyby tylko sierpniowe noce nie były tak zimne…

U góry strony: Kadr z filmu Vengo, fot. Filmweb

Jan Sławiński

Jan Sławiński

Absolwent Filmoznawstwa (I i II stopień) oraz Tekstów Kultury (II stopień) na Uniwersytecie Jagiellońskim. Publikuje w internecie, prasie specjalistycznej („Ekrany”, „Czas Literatury”, „Zeszyty Komiksowe”) oraz tomach zbiorowych („1000 filmów, które tworzą historię kina”, „Poszukiwacze zaginionych znaczeń”). Od ponad dziesięciu lat prowadzi autorskiego bloga jako Anonimowy Grzybiarz.