Kadr z filmu "Amsterdam" (reż. David O. Russell, 2022), fot. 20th Century Studios

Na ekranach kin można już oglądać nowy film Davida O. Russella – "Amsterdam". To komedia kryminalna w gwiazdorskiej obsadzie, w której główne role odgrywają Christian Bale, Margot Robbie i John David Washington. Akcja filmu została osadzona w latach 30. XX wieku. Czy warto wybrać się do kina?

Film “Amsterdam” opowiada o losach trójki bohaterów, których połączyła I wojna światowa. Burt Berendsen (Christian Bale) jest lekarzem uzależnionym od substancji uśmierzających ból, który stracił na wojnie oko. Harold Woodman (John David Washington) to prawnik, który razem z Burtem pomaga weteranom opuszczonym przez społeczeństwo. Jest też tajemnicza Valerie (Margot Robbie) – pielęgniarka, która opiekowała się okaleczonymi mężczyznami i przypomniała im, czym jest radość z życia. Wiele lat po wojnie cała trójka trafia w sam środek morderczej intrygi, która sięga o wiele dalej, niż którekolwiek z nich przypuszcza.

“Amsterdam” pełen gwiazd

Christian Bale, John David Washington, Margot Robbie, Amsterdam, David O. Russell, 2022, 20th Century Studios
Kadr z filmu “Amsterdam” (reż. David O. Russell, 2022), fot. 20th Century Studios

Lista aktorów, którzy pojawiają się w najnowszym filmie Davida O. Russella, jest imponująca. Poza trójką głównych bohaterów mamy tu między innymi Roberta De Niro, Anyę Taylor-Joy, Chrisa Rocka, Michaela Shannona, Zoe Saldanę, Ramiego Maleka i Taylor Swift. A i to nie wszystkie popularne twarze, które przewijają się przez ekran. Większość pojawia się zaledwie w kilku scenach.

Szkoda, że scenariusz nie pozwala się wykazać praktycznie komukolwiek. Przy takim stężeniu gwiazd na milimetr taśmy filmowej “Amsterdam” powinien być olśniewającym spektaklem. Fabuła jest jednak mdła i większość cameo nie pozostaje w pamięci. Jedynie Christian Bale udowadnia, że nawet z kiepskiego materiału potrafi wykrzesać cokolwiek, co pozwala mu stworzyć wyrazistą kreację. Jeden przebłysk wiosny jednak nie czyni.

Grzechy główne filmu O. Russella

Filmowy “Amsterdam” ogląda się z grubsza bezboleśnie – korowód gwiazd oraz klimatyczne zdjęcia Emmanuela Lubezkiego sprawiają, że miło się patrzy. Gorzej z zaangażowaniem i próbą wykrzesania jakichkolwiek emocji. Choć historia ma potencjał, by być trzymającą w napięciu intrygą, ugina się pod nawałem nieciekawych dialogów.

Poważniejsze wątki o antywojennej wymowie (jak sytuacja weteranów czy ekonomiczno-polityczne przyczyny konfliktów zbrojnych) szybko schodzą na dalszy plan lub są ledwo wspominane. Produkcja reklamowana jako komedia jest pozbawiona jakiejkolwiek energii, a sporadyczne żarty podawane są bez wyczucia. Wszystko to sprawia, że podczas seansu “Amsterdamu” widzowi towarzyszy przede wszystkim znużenie.

Stracone nadzieje

Christian Bale, Margot Robbie, John David Washington, Amsterdam, David O. Russell, 2022, 20th Century Studios
Kadr z filmu “Amsterdam”, fot. 20th Century Studios

Niemal do samego końca liczyłem, że finał mnie czymś zaskoczy. Że twórcy zaserwują jakiś twist, który tchnie w to wszystko życie i sprawi, że z kina wyjdę z uśmiechem. Spoiler: to marzenia ściętej głowy. Intryga rozwija się jak po sznurku, jest do bólu oczywista. Co więcej, ktoś tu chyba nie wierzy w inteligencję widza, bo rozwiązanie zagadki nie dość, że podane jak na tacy w dialogu, to jeszcze – tak na wszelki wypadek – zostaje powtórzone trzy razy, by nikt nie miał wątpliwości, co się właściwie stało.

“Amsterdam” mimo imponującej obsady i znanego reżysera rozczarowuje na całej linii. Jeśli chcecie zobaczyć kolejną udaną rolę Christiana Bale’a oraz ładne zabiegi operatorskie Lubezkiego, polecam poczekać, aż film pojawi się na streamingu. To typowa produkcja, którą można obejrzeć w święta z rodziną. Jest leniwie opowiadana, więc nie trzeba poświęcać jej całej uwagi, a jednocześnie ma w sobie elementy, które mogą zainteresować między dokładkami sałatki jarzynowej.

Jan Sławiński

Jan Sławiński

Absolwent Filmoznawstwa (I i II stopień) oraz Tekstów Kultury (II stopień) na Uniwersytecie Jagiellońskim. Publikuje w internecie, prasie specjalistycznej („Ekrany”, „Czas Literatury”, „Zeszyty Komiksowe”) oraz tomach zbiorowych („1000 filmów, które tworzą historię kina”, „Poszukiwacze zaginionych znaczeń”). Od ponad dziesięciu lat prowadzi autorskiego bloga jako Anonimowy Grzybiarz.