Kadr z analog horroru "The Mandela Catalogue Vol. 1" (reż. Alex Kister, 2021)

Jeśli mieliście szczęście (bądź nieszczęście) spędzić trochę czasu w malowniczym uniwersum amerykańskiego YouTube'a, na pewno w końcu natrafiliście na tak zwany analog horror – mikrogatunek internetowej sztuki audiowizualnej, który od kilku dobrych lat rozpala wyobraźnię miłośników opowieści grozy.

Pod chwytliwą nazwą kryje się specyficzny rodzaj opowieści konstruowanej przez internautów dla internautów, zazwyczaj wykorzystującej wspomnianą platformę streamingową jako swój główny medialny przekaźnik. Na pierwszy rzut oka ta unikalna odnoga YouTube’owego horroru (bo istnieją również kanały zajmujące się grozą, ale nie mające nic wspólnego z analog horrorem) przypomina kontynuację ścieżki wytyczonej przez kino spod znaku found footage.

Wytyczyły ją dzieła takie jak “Cannibal Holocaust” czy “Blair Witch Project” urealniające ekranową zgrozę przekonującą formą symulowanego filmu dokumentalnego. Rzeczywiście, duch odnalezionego nagrania patronuje analogowemu horrorowi. Znaczna część twórców porusza się bowiem w obrębie narracji zmyślonego faktu, nawiązując do formuły ukrytej kamery, reportażu, programu telewizyjnego czy przypadkowo zarejestrowanego materiału. Natomiast bardziej uważna obserwacja zjawiska pozwala dostrzec więcej unikalnych cech, wyróżniających ten popkulturowy fenomen na tle innych popkulturowych fenomenów.

Analog horror niepokoi, ponieważ stosuje zabiegi niekonwencjonalne, poruszając dość oczywiste kwestie

Analog horror autorstwa Alexa Kistera

Autorzy tego typu wideo upodobali sobie przede wszystkim tropy demonologiczne i spirytualne. Choć tematycznie analog horror właściwie nie różni się od hollywoodzkich koncepcji strasznych historii, formalnie zbliża się do rejonów wręcz awangardowych. Szuka inspiracji nie w repertuarze multipleksów, a raczej u Lyncha, Kubricka i francuskich surrealistów. Można zatem powiedzieć, że groza analogowa rodzi się ze świadomej estetycznej niedoskonałości.

Twórcy nurtu bawią się w cyberturpizm – obdarowują sieciową przestrzeń starannie zaprojektowaną brzydotą. Sporo tego typu filmików zupełnie celowo czyni dramaturgiczny pożytek z amatorskich środków wyrazu. Kroniki mrocznych wydarzeń są przekazywane przy pomocy niskobudżetowych narzędzi: rozpikselowanych fotografii; palety programu MS Paint; uproszczonej animacji i aranżowanego w piwnicznych głuszach videoartu.

Analogowość tych produkcji oznacza nie tyle przywiązanie do wiecznie modnej VHS-owej stylistyki (choć niektórzy autorzy wideo lubią ją wykorzystywać równie często, jak najsłynniejsze nazwiska kultury masowej), ile hołdowanie surowej formie. Formie, która jest pewnego rodzaju opozycją dla sterylności nowoczesnego produktu cyfrowego. Formie, która przez swoją atrakcyjną nieatrakcyjność przykuwa uwagę i kontrastuje z regularnymi, wycyzelowanymi dobrami YouTube’owymi.

W owym wyborze estetycznym znajduje się znak równości pomiędzy analogowym horrorem i filmografią Davida Lyncha

Wideoesej na temat internetowego fenomenu, jakim jest analog horror

A konkretniej: jego podejściem do efektów specjalnych. W dziełach Amerykanina mamy bowiem do czynienia z wizualnymi pomysłami, które nie mają nic wspólnego z fajerwerkami typowego hollywoodzkiego widowiska. Zazwyczaj Lynchowskie obrazy są naszpikowane rezultatami manualnej i komputerowej pracy graficznej. Z jednej strony przeczą one kinematograficznemu realizmowi, ale z drugiej także nie wpisują się w standardy głównonurtowego oniryzmu w stylu Terry’ego Gilliama, ponieważ osiągają pełen potencjał swojej niezwykłości poprzez radykalną celebrację własnej brzydoty.

Na osobny akapit zasługuje wpisana w ten podgatunek osobliwość, możliwa do sklasyfikowania chyba tylko jako fetysz stopklatkowy. Ta unikalna skłonność YouTube’owych twórców pozwala analogowemu horrorowi nie tylko na wymykanie się szablonowi filmu (albo serialu) grozy, ale też na uciekanie od szablonu filmowego samego w sobie. Nie jest rzadkością sytuacja, gdy seria etykietowana mianem analog horroru jest w istocie kompilacją mniej lub bardziej potwornych pokazów slajdów. Często zdarza się też, że ten nietypowy rodzaj internetowej sztuki wyraża swoją esencję poprzez ozdobione fotografiami czy rysunkami słuchowisko. Zamiłowanie do zamrożonych w czasie i przestrzeni wrażeń wizualnych jeszcze bardziej oddala gatunek od przytoczonej wcześniej asocjacji z found footage i kieruje go w stronę napędzanej Freudowską myślą psychodramy.

Ojciec psychoanalizy dowiódł przed laty, iż niekomfortowa Niezwykłość (The Uncanny) kryje się w przewidywalności skrywającej szczyptę nieprzewidywalności (vide p r a w i e ludzkie manekiny i lalki). Antydynamiczna, obsesyjnie powtarzalna ikonografia analogowego horroru igra z człowieczym umiłowaniem przyzwyczajenia. Psychologicznie rzecz biorąc, jest to taktyka cierpliwego terroru – przywodzi na myśl wpatrywanie się w osobliwy obraz, którego pozornie skończona, bierna jakość z każdą kolejną minutą odsłania coraz bardziej nadrealne oblicze. Analog horror spokojnie rzeźbi w minutach, ponieważ chce, żebyśmy dali się nabrać na jego statyczny charakter. Twórca pragnie powiedzieć odbiorcy, że ten nie ma pojęcia, z jak strasznym widokiem oswoiło się jego oko.

Analog horror jest więc zdecydowanie najciekawszym produktem współczesnego internetu

Przykłady efektów specjalnych w Lynchowskim “Twin Peaks”

Zarazem jest on też jednym z najciekawszych odłamów dzisiejszej grozy, a przy tym jednym z najbardziej enigmatycznych prądów sieciowej twórczości. Wywołuje bowiem szereg skojarzeń, które działają na wyobraźnię każdego samozwańczego badacza internetowej mitologii. Jeśli dodamy do tego wielopłaszczyznową, nieoczywistą stronę formalną tych dzieł (czyli kwestię, na której się skupiłem), może się okazać, że to również najbardziej oryginalny spośród sieciowych fenomenów. Jedno jest pewne – warto śledzić wszystkie przedsięwzięcia powiązane z tym podgatunkiem.

Łukasz Krajnik

Łukasz Krajnik

Rocznik 1992. Dziennikarz, wykładowca, konsument popkultury. Regularnie publikuje na łamach czołowych polskich portali oraz czasopism kulturalnych. Bada popkulturowe mity, nie zważając na gatunkowe i estetyczne podziały. Prowadzi fanpage Kulturalny Sampling