Fragment plakatu promującego film "Black Adam" (reż. Jaume Collet-Serra, 2022), fot. Warner Bros.

Na ekranach kin można już oglądać nowy film z The Rockiem. “Black Adam” powstawał piętnaście lat i miał być nową jakością w DC Extended Universe. Sprawdziliśmy, czy te szumne zapowiedzi zostały spełnione.

Po pięciu tysiącach lat tytułowy bohater (Dwayne “The Rock” Johnson) zostaje uwolniony z grobowca. Wbrew opiniom ludu z okupowanego Kahndaq nie czuje się on bohaterem ani wyzwolicielem. Jako byt obdarzony boskimi mocami nieszczególnie przejmuje się sprawami ludzi. Oczywiście do czasu, gdy zaprzyjaźni się z podjudzającym do rewolucji nastolatkiem (Bodhi Sabongui) oraz jego matką (Sarah Shahi). Gdy na jego drodze stanie Stowarzyszenie Sprawiedliwości, będzie musiał wybrać, czy walczyć przeciwko superbohaterom mającym go za zagrożenie, czy pomóc uciśnionym krajanom. Tak prezentuje się fabuła filmu “Black Adam”.

“Black Adam” to przebrzmiała pieśń przeszłości…

Kadr z filmu “Black Adam” (reż. Jaume Collet-Serra, 2022), fot. Warner Bros.

Filmowy “Black Adam” powstawał od 2007 roku, co niestety czuć. Oglądając dzieło w reżyserii Jaume’a Collet-Serry, ma się wrażenie, że to produkcja z innych czasów. Maksymalnie pretekstowy scenariusz, papierowe postaci, fabuła bez stawki oraz skupienie się tylko i wyłącznie na efektownych scenach akcji to cechy charakterystyczne dla mniej chlubnej części kina superbohaterskiego z początku XXI wieku.

Mimo ogromnej prostoty scenariusza panuje w tym wszystkim bałagan. Ciężko uwierzyć w motywacje bohaterów oraz ich kreskówkowe przemiany. Trudno brać postaci na poważnie, gdy dla większości z nich rozwiązaniem każdego problemu jest bójka na gołe pięści. Można to zrzucić na karb konwencji, ale powiedzmy sobie szczerze – w ostatnich dwóch dekadach dostaliśmy wiele solidnych produkcji superhero, więc czasem naprawdę można wymagać czegoś więcej.

… która miewa przebłyski

Pierce Brosnan, Aldis Hodge, Black Adam, Warner Bros.
Kadr z filmu “Black Adam”, fot. Warner Bros.

Intrygującym pomysłem było uczynienie główną postacią filmu antybohatera. Black Adam morduje bez mrugnięcia okiem i nie widzi w tym absolutnie nic haniebnego. Prowadzi to oczywiście do konfrontacji ze wspomnianym Stowarzyszeniem Sprawiedliwości. W jego skład wchodzą: Hawkman (Aldis Hodge), Dr Fate (Pierce Brosnan), Atom Smasher (Noah Centineo) oraz Cyclone (Quintessa Swindell). To ekipa z mocnym komiksowym backgroundem – pierwsza grupa, w której ramach superbohaterowie DC Comics połączyli siły jeszcze w 1940 roku. Tym bardziej szkoda, że na ekranie wypada tak nijako.

Sztywny Hawkman, irytująco uroczo-niezdarny Smasher czy niemająca wiele do roboty Cyclone są potraktowani po macoszemu. Każde z nich ma okazję powiedzieć dwa zdania o sobie, swojej przeszłości i genezie mocy, a potem widz zostaje wrzucony w środek akcji. Nie ma czasu na przywiązanie się do bohaterów ani emocjonalną inwestycję w ich historię. Na tym tle pozytywnie wyróżnia się kreacja Pierce’a Brosnana w roli Doktora Fate’a. Jego elegancja i styl w połączeniu z enigmatycznością samej postaci sprawiają, że to jedyny bohater, którego chce się oglądać na ekranie.

Wstydliwa przyjemność

Noah Centineo, Quintessa Swindell, Black Adam, Warner Bros.
Kadr z filmu “Black Adam”, fot. Warner Bros.

I choć na naprawdę wielu poziomach “Black Adam” jest filmem kiepskim, to jednocześnie potrafi dać pewną dziwaczną satysfakcję. Być może właśnie dla takich produkcji ukuto termin guilty pleasure – wstydliwa przyjemność. Przyznam, że choć słysząc niektóre pompatyczne dialogi i widząc bezsensowne rozwiązania fabularne, zgrzytałem zębami, to przez większość seansu bawiłem się przyzwoicie. Akcja nie ustaje właściwie ani na moment, więc widz może podziwiać efektowne pojedynki postaci obdarzonych supermocami. Czasem tyle wystarcza, by nieźle się bawić w kinie na typowym popcorniaku. Lepiej jednak wyłączyć myślenie, to wszystko bowiem ma naprawdę niewiele sensu.

Jan Sławiński

Jan Sławiński

Absolwent Filmoznawstwa (I i II stopień) oraz Tekstów Kultury (II stopień) na Uniwersytecie Jagiellońskim. Publikuje w internecie, prasie specjalistycznej („Ekrany”, „Czas Literatury”, „Zeszyty Komiksowe”) oraz tomach zbiorowych („1000 filmów, które tworzą historię kina”, „Poszukiwacze zaginionych znaczeń”). Od ponad dziesięciu lat prowadzi autorskiego bloga jako Anonimowy Grzybiarz.