News will be here
Bob Saget (1956-2022). Ulubiony tata Ameryki

Jest coś niewiarygodnego w karierach gwiazd literatury, muzyki i filmu. Nieraz mogłoby się wydawać, że wystarczy odrobina szczęścia – jedna dobra książka/płyta/rola. Zwykły fart podczas przesłuchania, dzięki któremu przez resztę życia będzie się tym gościem z tego filmu/serialu. To w jakimś stopniu prawdziwe, ale bardzo złudne podejście – perspektywa wyłącznie odbiorcy. Bob Saget jak nikt inny dowiódł natomiast, że prawdziwość tego mitu zależy tylko od człowieka.

Najsłynniejszy tata Ameryki

Pełna chata, ABC
Obsada "Pełnej chaty", fot. ABC

Kiedy "Pełna chata" trafiła na antenę amerykańskiej ABC, a później emitowana była także w innych krajach – właściwie wszędzie zdobywając niebywałą popularność, Bob Saget miał trzydzieści jeden lat. Z filmem – najpierw jako student filadelfijskiego Temple University, a następnie aktor epizodyczny i teatralnych – związany był wówczas od niemal dekady. Rola Danny'ego Tannera – młodego wdowca tak wprawnego w wychowywaniu swoich trzech córek, że aż musieli mu pomagać szwagier i kumpel – sprawiła jednak, że już na zawsze pozostał ulubionym tatą Ameryki.

Serial, który między 1987 a 1995 roku doczekał się ośmiu sezonów, jeszcze do niedawna wspominany był z niezwykłą nostalgią. Przeuroczy ze względu na swoją ciapowatość Danny co prawda nie rozbudzał mam przed telewizorami tak jak jego szwagier Jesse (John Stamos), ale zwyczajnie rozczulał. Dziś bardziej pamiętną postacią jest chyba tylko Michelle – jego najmłodsza córka grana naprzemiennie przez Mary-Kate i Ashley Olsen. Owocem tej nostalgii stał się natomiast sequel – "Pełniejsza chata" – realizowany w latach 2016-2020 przez Netflixa. I tu oczywiście nie mogło zabraknąć powrotów głównych bohaterów oryginału (z wyjątkiem sióstr Olsen).

Ta pełnochatowa klamra dość wyraźnie spina życie odtwórcy roli Danny'ego Tannera, jednak zdecydowanie ciekawsze jest to, co działo się między oboma serialami. Bob Saget zaskakująco często bywał na ekranie tatą, choć trzeba mu też przyznać, że po zakończeniu emisji "Pełnej chaty" wcale aż tak często na ekranie nie bywał – wolał scenę i żywo reagującą publikę. Nie w każdym przypadku zresztą radził sobie z rodzicielskim brzemieniem. "Jak wychować tatę" (2001-2002) nie doczekało się drugiego sezonu, podobnie było z "Życiem na przedmieściach" (2009). Wśród jego późniejszych występów jedynie "Jak poznałem waszą matkę" (2005-2014) okazało się hitem, choć akurat tutaj Bob Saget jedynie użyczył głosu narratorowi – Tedowi Mosby'emu z przyszłości.

Druga twarz najsympatyczniejszego gościa świata

Nie wiem, czy może być coś bardziej odległego od wizerunku ciepłego, kochającego rodzinę (nawet jeśli nie do końca sobie z nią radzi) ojca niż wizerunek standupera. Z drugiej jednak strony mamy przecież tak zwane ojcowskie żarty. Czasem czerstwe, innym razem obraźliwe, ale przy rodzinnym stole bawiące każdego wujka. Bob Saget nigdy natomiast nie ukrywał swojej miłości do komedii. Coraz częściej występował na scenie, a gdy tylko nadarzyła się okazja, został także prowadzącym "America’s Funniest Home Videos" (1989-1997). Do dziś wielu jego znajomych zastanawia się, który Bob był tym prawdziwym – czuły i kochany, czy może jednak ten wulgarny, bez zająknięcia opowiadający niewybredne żarty. Najbliżsi wiedzą jednak, że był kimś pomiędzy.

Nie ma przypadku ani w tym, że Bob Saget tak często wracał do ról serialowych tatuśków, ani w jego coraz ostrzejszych żartach, które bez skrępowania wypowiadał przed żywiołową reagującą publicznością. W tym przypadku za przełom należy jednak uznać rok 2005. To wówczas wyemitowano dokument "The Aristocrats" – film poświęcony tak właśnie zatytułowanemu żartowi. Jego historia sięga czasów wodewilu, a który do dziś oburza wulgarnością i obraźliwymi, niemalże odhaczającymi kolejne tematy tabu frazami. Paul Provenza i Penn Jillette postanowili przenieść ten format do XXI wieku, zapraszając do współpracy gwiazdy amerykańskiej komedii i stand-upu. W tym Sageta. Każdy z setki zaproszonych gości miał na swój sposób opowiedzieć najczarniejszy żart świata. Nie zgadniecie, kto wygrał tę konkurencję w przedbiegach...

Ostatnim, co można o Sagecie powiedzieć, to że był gwiazdą jednej roli

Bob Saget, Hard Rock Live Orlando
Bob Saget na scenie przed występem w Hard Rock Live Orlando (7 stycznia 2022), fot. Bob Saget/Twitter

Fakt, że kojarzymy go przede wszystkim z Dannym Tannerem, nie oznacza, że jego pozostała działalność nie miała wartości. Poza pojawianiem się na ekranie aktor prowadził podcast, a ostatnio wrócił także na scenę z tournée "I don't do negative". To wciąż był, a zarazem już nie był ten Bob Saget. Niestety 9 stycznia obsługa hotelu Ritz-Carlton w Orlando (Floryda) odnalazła nieprzytomnego Sageta na podłodze w jego pokoju. Po przybyciu na miejsce policja stwierdziła jego zgon. Jak dotąd nie poznaliśmy przyczyny śmierci – na razie wykluczono jedynie przedawkowanie narkotyków czy udział osób trzecich.

Jest w tym pewna przewrotność, która i jemu z pewnością by nie umknęła. Gwiazdor "Pełnej chaty" umiera w pustym pokoju. Kto, jeśli nie on, potrafiłby to spuentować w niezwykle elegancki, choć zapewne wulgarny sposób? Możemy jedynie przypuszczać, że Bob Saget umierał szczęśliwy. Tego dnia dał prawdziwy popis komediowy we florydzkim Ponte Vedra Beach (Jacksonville), a występ podsumował tweetem:

Jestem zachwycony dzisiejszym show w PV Concert Hall. Wspaniała publiczność. Raz jeszcze dziękuję Timowi Wilkinsowi za otwarcie. Nie mam pojęcia, jak udało mi się dać dziś dwugodzinny występ. Znów jestem szczęśliwie uzależniony od tego gówna.

Wpis kończył się zaproszeniem na kolejne występy Boba Sageta w 2022 roku. Ta część, jak pewnie się domyślacie, jest już nieaktualna.

Damian Halik

Damian Halik

Kulturoholik, level 99. Czas na filmy, książki, komiksy i gry, generowany gdzieś między pracą a codziennymi obowiązkami, zawdzięcza opanowaniu umiejętności zaginania czasoprzestrzeni.

News will be here