Film "CODA" to amerykański remake francuskiej komedii z 2014 roku pt. "Rozumiemy się bez słów". To opowieść o młodej dziewczynie, której rodzice i brat są głusi, a ona pomaga im w codziennym życiu jako tłumaczka. Chodzi z rodzicami do pracy, do lekarza czy na zakupy. Całe jej życie kręci się wokół rodziny. W pewnym momencie los stawia jednak przed nią szansę, by wyrwać się z przytłaczającej rzeczywistości.
Kiedy kilka lat temu zobaczyłem tę francuską komedię, byłem nią naprawdę oczarowany. Film był bardzo zabawny, ale jednocześnie pokazywał nam gorzkie momenty życia. Do tej pory jestem zdania, że francuskim filmowcom takie filmy wychodzą znakomicie. Kiedy na początku roku dowiedziałem się o filmie "CODA", który bardzo spodobał się publiczności na festiwalu w Sundance, jego fabuła od razu wydała mi się znajoma. Podobieństwo nie jest przypadkowe, ponieważ jest to oficjalny remake. Zaraz po festiwalu prawa do dystrybucji filmu wykupiło Apple. Firma zapowiedziała, że pojawi się on na ich platformie streamingowej w połowie roku. Ten dzień właśnie nadszedł.
Oczekiwania

Do kwestii remake’ów podchodzę zawsze z pewną rezerwą. Zwłaszcza do takich, które mają być nowymi wersjami filmów bardzo udanych, a nawet takich, które swoje premiery miały stosunkowo niedawno. Nie dziwi fakt, że amerykanie postanowili stworzyć własną wersję "Rozumiemy się bez słów". Wszak kino europejskie jest dla nich nierzadko wielką inspiracją. Dlatego też bałem się, że może okazać się dużo gorszy, choć niewątpliwie pocieszało mnie jego dobre przyjęcie w Sundance. To, co cieszy to fakt, że nie mamy tu do czynienia z filmem, w którym wystąpiły największe gwiazdy Hollywood. Dzięki temu to kameralny, festiwalowy film, który podobnie jak wersja oryginalna ma sporo uroku.
Casting zasługuje na pochwałę

Wspomniane wcześniej nowe wersje kinowych hitów nie zawsze wypadają dobrze. Nawet nie chodzi o to, czy dorównują oryginałom, bo bardzo często są od nich o kilka poziomów niżej pod względem jakości. Znajdziemy oczywiście wyjątki od tej reguły, a "CODA" jest jednym z nich. Trzeba przyznać, że Sian Heder znakomicie przeniosła francuską komedię na amerykański grunt, zachowując przy tym lekkość oraz dobre podejście do tematu. Nie jest to wersja 1:1, ale sam zarys fabuły pozostał bez zmian.
Jestem pod ogromnym wrażeniem Emilii Jones, która zagrała tu główną rolę. Pod względem castingu pierwszoplanowego amerykański film w moim odczuciu przebija francuski. Aktora nie tylko bardzo dobrze kreuje postać, ale także pięknie śpiewa oraz oczywiście bardzo dobrze posługuje się językiem migowym.
Jeśli już o języku migowym mowa, to warto wspomnieć o pewnej ciekawostce, która bez wątpienia wpłynęła na odbiór filmu. W oryginale bowiem wszyscy wcielający się w główne postacie musieli nauczyć się tego języka na potrzeby filmu. W "CODA" zarówno Troy Kotsur grający ojca głównej bohaterki, jak i Daniel Durant wcielający się w brata są osobami głuchymi i porozumiewają się natywnie za pomocą języka migowego. Dzięki temu całość nabrała jeszcze lepszego efektu. Oczywiście gratulacje należą się również dla wspomnianej Emilii oraz głuchej aktorki Marlee Matlin.
Przygotuj paczkę chusteczek – wzruszenia gwarantowane

Poza oczywistym wydźwiękiem filmu, jakim jest to, że zawsze trzeba walczyć o swoje marzenia, a rodzina i przyjaciele powinni nas w tym wspierać, warto pomyśleć jeszcze o sytuacji naszych bohaterów. Na co dzień pewnie niewiele osób myśli o ludziach głuchych lub niedosłyszących. To, co dla większości z nas jest bardzo proste, dla wielu z nich jest nieosiągalne. Zwykł wizyta w sklepie, próba rozwiązania problemu przez telefon czy inne sytuacje nie odbędą się bez tłumacza.
Na szczęście z pomocą może przyjść np. technologia, która takim osobom może ułatwić funkcjonowanie. Przyznaję, że kilka razy w życiu chciałem spróbować nauczyć się języka migowego. Choćby w podstawowym zakresie, by w razie potrzeby, móc takim osobom pomóc coś załatwić czy po prostu się nimi porozumieć. Niestety, nie doszło to do skutku, ale po seansie "CODA" znów to rozważam.
Podobnie jak we francuskiej komedii, w amerykańskim filmie czeka na nas przyjemny ładunek emocjonalny, który może się zakończyć wzruszeniem, więc warto przygotować sobie chusteczki. Pomimo tego, że całość jest lekka i przyjemna, to mówi o ważnych tematach w przystępny sposób. Dlatego ważne jest, by takich filmów powstawało jak najwięcej. Ja chcę je oglądać.