Evan Peters w serialu "Dahmer – Potwór: Historia Jeffreya Dahmera" (2022), fot. Netflix

Od wielu lat trwa rozkwit produkcji true crime – zwłaszcza opowiadających o losach seryjnych morderców. Dotyczy to zarówno filmów, seriali, jak i podcastów. Jeffrey Dahmer był natomiast bohaterem wszystkich tych mediów, choć zasługuje on raczej na miano potwora, bo bohaterem nie był na pewno. Chyba że sennych koszmarów.

Postać Jeffreya Dahmera nie była mi do tej pory znana. Zapewne dlatego, że nie interesuje się zbytnio tematyką seryjnych morderców czy zbrodni ogólnie. Owszem, kojarzę nazwiska takie jak Ted Bundy, Zodiak czy Kuba Rozpruwacz, ale zdecydowanie nie jestem znawcą w tej sprawie. Dlatego też, kiedy włączyłem najnowszy serial “Dahmer – Potwór: Historia Jeffreya Dahmera”, którego współtwórcą jest Ryan Murphy, poczułem, że jakaś część mnie umiera. Naprawdę.

Potwór, który istniał

Evan Peters, Dahmer – Potwór: Historia Jeffreya Dahmera, Ryan Murphy, 2022, Netflix
Evan Peters w serialu “Dahmer – Potwór: Historia Jeffreya Dahmera” (2022), fot. Netflix

Jeff Dahmer to nazwisko, które zwłaszcza wśród Amerykanów musi budzić przerażenie. Nic dziwnego. Gdyby w Polsce odkryto, że w ciągu trzynastu lat ktoś zabił siedemnaście osób, po czym je ćwiartował, zjadał, a nawet gwałcił ich ciała, również byłbym przerażony i zapewne nie chciałbym wychodzić z domu. Dlatego nie jestem w stanie sobie wyobrazić, co czuła amerykańska opinia publiczna na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia, kiedy odkryto zbrodnie Dahmera.

Zwany kanibalem z Milwaukee młody Jeff na swoje ofiary upatrywał przede wszystkim młodych i nastoletnich mężczyzn. Były to głównie osoby czarnoskóre i o śniadej karnacji. Wszyscy byli homoseksualistami tak jak sam Dahmer. Nie chcę tutaj dokładnie opisywać, jak wyglądały w przebiegu morderstwa, oraz co działo się z ciałami ofiar. Jedno jest niepodważalne – było to naprawdę straszne. Tym straszniejsze, że wiemy, iż wszystko to wydarzyło się naprawdę. Zakładam, że w rzeczywistości całość wyglądała jeszcze gorzej, niż jest to przedstawione w serialu.

Nie wierzysz w to, co widzisz

Dahmer – Potwór: Historia Jeffreya Dahmera, Ryan Murphy, 2022, Netflix
Kadr z serialu “Dahmer – Potwór: Historia Jeffreya Dahmera”, fot. Netflix

Dla osoby takiej jak ja, która nie wiedziała wcześniej o istnieniu Jeffa Dahmera, odkrycie tej postaci i seans serialu były naprawdę strasznym przeżyciem. W serialowego seryjnego mordercę wciela się Evan Peters, który dzięki charakteryzacji razi ostatecznym efektem. Porównałem go z archiwalnymi zdjęciami Dahmera i jest uderzająco do niego podobny. Oprócz niego na ekranie zobaczymy również Richarda Jenkinsa czy Niecy Nash.

W serialu obserwujemy różne etapu życia głównego bohatera. Na szczęście twórcy nie poszli tu w liniową narrację, więc watki i lata w ciekawy sposób się tutaj przeplatają i uzupełniają. Najpierw bowiem dowiadujemy się, jak Dahmer został schwytany, później dopiero ujawniane są lata jego młodości, pozostałe morderstwa oraz to, jak przebiegał jego proces.

Brak gloryfikacji monstrum

 Michael Beach, Colby French, Evan Peters, Netflix
Michael Beach, Colby French i Evan Peters w serialu “Dahmer – Potwór: Historia Jeffreya Dahmera”, fot. Netflix

Jedną z lepszych rzeczy, jakie zauważyłem podczas seansu serialu – a w zasadzie to nie zauważyłem – jest gloryfikowanie postaci Dahmera. Rzecz niestety częsta w produkcjach true crime, gdzie zbrodniarzy próbuje się niejako wybielać i nadawać im ludzką twarz. Fakt jest jednak taki, że takich ludzi nie należy w ten sposób traktować. Za swoje zbrodnie zasługują na potępienie. W przypadku Dahmera całość potęguje to, że w momencie popełniania swoich zbrodni był w pełni poczytalny. Ostatecznie został skazany na wielokrotne dożywocie – miałby odsiedzieć łącznie prawie tysiąc lat więzienia.

Całość serialu posiada również odpowiedni klimat. Jest tu duszno, brudno, gęsto. Chociaż często nie mamy tu typowej akcji, to napięcie towarzyszy nam niemal cały czas, nie pozwalając na oddech. Przyznaję, że oglądało mi się to znakomicie – co mnie pozytywnie zakończyło, bo ostatnimi czasu nie jest mi po drodze z produkcjami od Netflixa.

Dlaczego chcemy to oglądać?

Molly Ringwald, Richard Jenkins, Dahmer – Potwór: Historia Jeffreya Dahmera, Netflix
Molly Ringwald i Richard Jenkins w serialu “Dahmer – Potwór: Historia Jeffreya Dahmera”, fot. Netflix

Tak naprawdę nie znam odpowiedzi na to pytanie. Faktem jest jednak to, co wspomniałem na początku: historie true crime są bardzo chętnie oglądane, czytane lub słuchane. Nawet komediowy serial “Zbrodnie po sąsiedzku” toczy się w tej tematyce. Być może po prostu ludzie chcą słuchać o tych makabrycznych rzeczach? Ja nie. Co jest o tyle dziwne, że w serial wsiąkłem. Jednak dobrze opowiedziana historia nie sprawiła, że patrzyłem na to wszystko z mniejszym obrzydzeniem.

Przede wszystkim przeraża mnie to, że takie rzeczy wydarzyły się naprawdę – i pewnie mogą się powtórzyć. Znalazłem ostatnio informację, że rodzina jednej z ofiar nie chce, by ponownie rozgrzebywać te zbrodnie, co wielokrotnie miało miejsce przez lata. Niestety, niedługo ludzie, na których życie Dahmer miał bezpośredni wpływ, znów będę to dalej przeżywać. Niebawem premierę będzie miał jeszcze serial dokumentalny opowiadający jego historię.

Jan Urbanowicz

Jan Urbanowicz

Kinem jestem zafascynowany niemalże od kołyski, a przygody z nim zaczynałem od starych westernów i musicali z lat pięćdziesiątych. Kocham animacje Disneya, amerykańską popkulturę, "Gwiezdne wojny" i "Powrót do przyszłości". W filmach uwielbiam, że mogę spoglądać na świat z czyjejś perspektywy. Od wielu lat tworzę i współprowadzę podcasty o tematyce filmowej.