"Duchy w Wenecji" (reż. Kenneth Branagh, 2023), fot. 20th Century Fox

Trzecia po "Morderstwie w Orient Expressie" i "Śmierci na Nilu" ekranizacja powieści Agathy Christie autorstwa Kennetha Branagha trafiła na ekran. W "Duchach w Wenecji" Hercules Poirot będzie musiał wysilić szare komórki, by stawić czoła zjawiskom paranormalnym.

Hercules Poirot (Kenneth Branagh) spędza w Wenecji emeryturę. Jego spokój zostaje jednak zakłócony przez pojawienie się starej przyjaciółki, pisarki Ariadne Oliver (Tina Fey), która wciąga detektywa w nową sprawę. W wigilię wszystkich świętych w starym sierocińcu odbywa się zabawa halloweenowa połączona z seansem spirytystycznym, lecz przerywa ją nagła śmierć. Czy medium, pani Reynolds (Michelle Yeoh), jest tylko szarlatanką, czy rzeczywiście może porozumieć się z duchem zmarłej dziewczynki i ukoić cierpienie matki (Kelly Reilly)? Belgijski detektyw rozpoczyna śledztwo, jednak tym razem na drodze do rozwiązania zagadki staną nie tylko żywi, ale również umarli.

Stary Poirot wciąż potrafi zaskoczyć

Duchy w Wenecji, Hercules Poirot, Kenneth Branagh, 2023, 20th Century Fox
Seans spirytystyczny w filmie “Duchy w Wenecji” (reż. Kenneth Branagh, 2023), fot. 20th Century Fox

Już pierwsze zwiastuny “Duchów w Wenecji” sugerowały, że tym razem Kenneth Branagh zaserwuje widzom coś nowego. Po poprawnej adaptacji “Morderstwa w Orient Expressie”, która wyróżniała się przede wszystkim gwiazdorską obsadą, oraz nieznośnej ekranizacji “Śmierci na Nilu” Brytyjczyk wreszcie zaproponował widzom coś świeżego. Stało się tak z trzech powodów.

Pierwszy to sięgnięcie po powieść Christie, która nie jest tak rozpoznawalna, jak dwa wyżej wymienione tytuły. Zarówno “Morderstwo…”, jak i “Śmierć…” były już wielokrotnie przenoszone na ekran, a także doczekały się adaptacji w formie gier czy komiksów. To też książki Christie powszechnie uznawane za najlepsze, czyli najbardziej popularne przygody Herkulesa Poirot. Nawet osoby nieznające literackiego pierwowzoru prawdopodobnie z grubsza wiedzą, o co w nich chodziło. Przypadek “Wigilii Wszystkich Świętych” jest natomiast mniej znany. “Duchy w Wenecji” to zaledwie druga ekranizacja tej książki po wersji z 2010 roku z Davidem Suchetem.

Drugim z powodów jest kreatywne podejście Branagha do adaptowanego materiału. Nie przenosi on wiernie na ekran powieści Christie, lecz razem ze scenarzystą Michaelem Greenem wykorzystuje jedynie niektóre jej elementy i układa je po swojemu. Dlatego nawet osoby, które znają “Wigilię Wszystkich Świętych”, mogą być zaskoczone przebiegiem akcji. Zmieniają się motywy, ofiary i winni, co uatrakcyjnia seans i sprawia, że do samego końca zastanawiamy się “kto i dlaczego?”.

Racjonalny umysł kontra nadprzyrodzone

Kenneth Branagh, Herkules Poirot, Duchy w Wenecji, 2023, 20th Century Fox
Kenneth Branagh jako Herkules Poirot w filmie “Duchy w Wenecji”, fot. 20th Century Fox

Wspomniałem o trzech powodach, ale wymieniłem dwa. Ostatnią rzeczą, która czyni seans nowych przygód detektywa Poirot ciekawszym od dwóch poprzednich występów Branagha w tej roli, jest bowiem atmosfera grozy, która wylewa się z ekranu. “Duchy w Wenecji” to najmroczniejsza odsłona serii. Akcja umiejscowiona została w dawnym sierocińcu, którego wychowankowie zginęli w tragicznych okolicznościach, a niektórzy twierdzą, że nocą od ścian wciąż odbijają się ich krzyki. Próbując rozwiązać zagadkę morderstwa, Poirot widzi i słyszy rzeczy, które wymykają się racjonalnemu postrzeganiu. Klimat niesamowitości potęgują natomiast skąpane w ciemnych tonacjach zdjęcia, sugestywne oświetlenie oraz scenografia przywodząca na myśl gotycki horror.

Odejście od oryginalnej fabuły oraz opisana wyżej, działająca na wyobraźnię strona formalna sprawiają, że “Duchy w Wenecji” ogląda się z zainteresowaniem. Ponownie przez fabułę przewija się temat wojny (choć zakończonej – akcja filmu dzieje się w 1947 roku – to wciąż żywej we wspomnieniach i zbierającej żniwo). Mamy tu kilka dobrych jumpscare'ów i nawet czytelnicy znający książkowy pierwowzór mogą być zaskoczeni kilkoma odważnymi rozwiązaniami scenariuszowymi. To miła odmiana po poprzednich nudnych i bezpiecznych adaptacjach z Branaghem. Choć całość wciąż jest staromodna i w pewnych kwestiach dość ospała, to jednocześnie nie ulega wątpliwości, że to najciekawsza z trzech części serii.

Jan Sławiński

Jan Sławiński

Absolwent Filmoznawstwa (I i II stopień) oraz Tekstów Kultury (II stopień) na Uniwersytecie Jagiellońskim. Publikuje w internecie, prasie specjalistycznej („Ekrany”, „Czas Literatury”, „Zeszyty Komiksowe”) oraz tomach zbiorowych („1000 filmów, które tworzą historię kina”, „Poszukiwacze zaginionych znaczeń”). Od ponad dziesięciu lat prowadzi autorskiego bloga jako Anonimowy Grzybiarz.