"Dżentelmeni" – recenzja

Gdy wiele lat temu obejrzałem "Porachunki", a niedługo później "Przekręt", byłem naprawdę zachwycony. Reżyser Guy Ritchie był niczym objawienie, coś zupełnie dla mnie w tamtym czasie nowego. Obie pozycje stały się dla mnie kultowe i jeszcze wielokrotnie przez kolejne 20 lat do nich wracałem. Kolejne projekty Brytyjczyka były różne; jedne bardzo dobre, inne tragiczne. Jednak cały czas miałem nadzieję, że czeka na nas wielki powrót do tej wspaniałej stylistyki sprzed lat. Ostatnio przekonałem się, że Ritchie wciąż pamięta, jak „to” się robi. I dał nam dzieło, który przypomina o dobrej passie sprzed dwóch dekad - film "Dżentelmeni".

Najnowszy obraz w reżyserii Guya Ritchiego to powrót tego twórcy do swoich filmowych korzeni. Czuć w nim dokładnie to, co czuło się, oglądając wspomniane wcześniej "Porachunki", czy "Przekręt". Fabuła filmu nie jest tu istotna, bo kluczem do całości jest i tak sposób jej przedstawienia. I właśnie sposób ten bardzo przypomina nam stare pozycje z filmografii Brytyjczyka. Ciekawe poprowadzenie narracji, w połączeniu ze świetną, doskonale rozpoznawalną obsadą jest tym, na co czekaliśmy od dawna. Na ekranie zobaczymy takie gwiazdy jak: Matthew McConaughey, Charlie Hunnam, Hugh Grant, Michelle Dockery czy Colin Farrell – a to oczywiście nie koniec. Każdy, ale to absolutnie każdy, jest w tym filmie rewelacyjny i doskonale się czuje w konwencji, w jakiej przedstawieni są "Dżentelmeni"

Mocną stroną jest tu również ścieżka dźwiękowa, której nuty porywają nas już od pierwszych sekund filmu.

Ritchie ma naprawdę dobry zmysł w wybieraniu muzyki do swoich produkcji. Można go nawet porównać z innym mistrzem w tej dziedzinie – Quentinem Tarantino.

Pomimo tego, że jest to teoretycznie film kryminalny (choć pewnie sensacyjny byłoby tu lepsze określeniem), to jest to przede wszystkim komedia, ale w iście brytyjskim stylu, przesycona specyficznym i charakterystycznym humorem. Jeżeli jesteście fanami brytyjskich komedii, to na pewno doskonale się w tym filmie odnajdziecie. Ja w "Dżentelmenów" i ich klimat wszedłem od samego początku, aż do ostatniej chwili i napisów końcowych. Brakowało mi tego sznytu Ritchiego, który od kilku lat miał nieco gorszą formę. Teraz jednak znów jest tym reżyserem, którego styl pokochałem dwie dekady temu.

Film wszedł na ekrany naszych kin tydzień temu, ale mam wrażenie, że utrzyma się na nich przez dłuższy, niż jest to standardowo, czas. To naprawę świetna rozrywka.

A jeśli chodzi o jeszcze inną rekomendację, to wśród moich znajomych nie mam ani jednej osoby, której ten film by się nie podobał! Nawet jeżeli potencjalnie mógłby nie przypaść im do gustu. Dlatego warto, warto i jeszcze raz warto. Idealny film na rozpoczęcie sezonu „pooscarowego”.

Jan Urbanowicz

Jan Urbanowicz

Kinem jestem zafascynowany niemalże od kołyski, a przygody z nim zaczynałem od starych westernów i musicali z lat pięćdziesiątych. Kocham animacje Disneya, amerykańską popkulturę, "Gwiezdne wojny" i "Powrót do przyszłości". W filmach uwielbiam, że mogę spoglądać na świat z czyjejś perspektywy. Od wielu lat tworzę i współprowadzę podcasty o tematyce filmowej.