W kinach można oglądać nową animację Disneya. Na razie film nie bije rekordów frekwencyjnych, a jego marketing pozostawia sporo do życzenia. Czy warto zobaczyć “Dziwny świat” na wielkim ekranie?
Jak prezentuje się fabuła animacji “Dziwny świat”? Rodzina Klanów to bohaterowie z pokolenia na pokolenie. Nestor rodu, Jaeger Klan, zaginął w akcji podczas poszukiwania nowego świata poza horyzontem. Jego syn, Oskard, wiedzie spokojne życie rolnika po tym, jak powrócił z jednej z wypraw i dał światu magiczną roślinę. To dzięki niej cywilizacja może się rozwijać. Najmłodszy w rodzinie jest Ethan, nastolatek reprezentujący społeczność LGBT i szukający własnej drogi. Gdy magiczna roślina dająca ludziom prąd zaczyna obumierać, Oskard staje na czele grupy, która wyrusza w nieznane, by zbadać przyczynę nagłej choroby. Podróż do tytułowego dziwnego świata będzie natomiast okazją, by skonfrontować ze sobą trzy pokolenia klanu Klanów.
“Dziwny świat” to dopieszczone wizualia…

Najnowsza animacja Dona Halla, reżysera “Wielkiej szóstki” i “Rayi i ostatniego smoka”, wygląda fenomenalnie. Nawet przed wyruszeniem na tajemniczą wyprawę oczy widzów cieszą ciekawe projekty maszyn napędzanych zieloną rośliną, która wytwarza prąd. Jest tu nieco steampunku, a pojazdy latające łączą w sobie nowoczesną technologię i nieco pokraczny, oldschoolowy design. Oczywiście prawdziwe atrakcje zaczynają się jednak później, gdy podróżnicy odkrywają nowy, dziwny świat.
Przemierzając kolejne biomy, rodzina Klanów natyka się na nieznaną faunę i florę. Pulsujące od kolorów przestrzenie, stwory wymykające się wyobraźni, nieznane gatunki roślin, specyficzne ukształtowania terenów. W “Dziwnym świecie” rzeczywiście wszystko jest nietypowe; osoby odpowiedzialne za stronę wizualną spisały się na medal. Tym bardziej szkoda, że fabuła filmu jest generyczna i zupełnie nie angażuje.
…ale zmarnowany scenariusz

Długo nie mogłem się wciągnąć w prezentowaną historię. Mimo że na ekranie dzieje się dużo, pojawia się sporo postaci, są momenty pełne akcji i humoru, to całość oglądałem z obojętnością. Bohaterowie zostali napisani stereotypowo: dziadek jest uparty, ojciec również (i nie zauważa, jak bardzo przypomina nestora rodu), natomiast najmłodszy członek rodziny – postawiony między dziadkowym młotem a ojcowskim kowadłem – musi znaleźć własną drogę ku przyszłości.
Bardziej generycznego konfliktu międzypokoleniowego chyba nie można było wymyślić. Co gorsza, wszystko zostało opowiedziane tak pospiesznie, że zupełnie nie czuć stawki, o którą toczy się gra. Przez to misja bohaterów nie ma znaczenia. Ich kolejne zmagania nie wywołują emocji, bo tak naprawdę zagrożenie – bez odpowiedniej podbudowy – nie wydaje się realne. Ani przez chwilę widz nie martwi się o los Klanów. Po wyjściu z kina film szybko ulatuje z głowy – mimo że wizualnie ładny, to pusty w środku.