News will be here
Harry Potter i umierająca franczyza

Część z nas dorastała z Harrym Potterem. Jako dzieci, a później nastolatkowie, czytaliśmy kolejne tomy magicznej sagi J. K. Rowling z wypiekami na twarzach. Zarywaliśmy noce dla kolejnych rozdziałów, graliśmy w gry video i czekaliśmy na filmowe adaptacje. Popularność książek o małym czarodzieju jest już legendarna, a oparty na Potterverse cykl filmowy należy do jednych z najbardziej dochodowych w historii kina. Dla wielu "Harry Potter" i przedstawiony w serii świat czarodziejów to synonimy jednego z najlepszych popkulturowych wspomnień, kojarzony bezpośrednio z beztroskim dzieciństwem.

Po zamknięciu siedmiotomowego cyklu Rowling skręciła w stronę pisania kryminałów (pod pseudonimem Robert Galbraith). Nie znaczy to jednak, że świat czarodziejów poszedł w odstawkę. Powstała kontynuacja w formie sztuki teatralnej ("Harry Potter i przeklęte dziecko") oraz prequelowa seria filmów. Scenarzystką cyklu "Fantastyczne zwierzęta", rozpoczętego w 2016 roku, została sama Rowling. Za kamerą stanął natomiast David Yates, reżyser czterech z ośmiu filmów o Potterze. Wydawało się, że cykl jest we właściwych rękach.

"Fantastyczne" zwierzęta

Eddie Redmayne, Fantastyczne zwierzęta. Zbrodnie Grindelwalda, David Yates, 2018, Warner Bros
Kadr z filmu "Fantastyczne zwierzęta. Zbrodnie Grindelwalda" (reż. David Yates, 2018), fot. Warner Bros.

Pierwszy film został dość ciepło przyjęty, choć chyba każdy wiedział, że nie można mówić o arcydziele. Ani Eddie Redmayne w roli fajtłapowatego maga, ani osadzenie akcji w międzywojniu i przeniesienie jej do Ameryki nie wzbudziło równie wielkiego entuzjazmu co historia Pottera. Film był mroczny i ponury, brakowało w nim magii oraz dobrze napisanych postaci. Choć teoretycznie poszerzał świat czarodziejów o nowe elementy (amerykańska scena polityczna i napięcia na linii czarodzieje-niemagowie w latach 20. XX wieku), to trudno było w nim szukać beztroski i przygodowego charakteru cyklu o Potterze.

Jednak dopiero druga część ujawniła, że twórcy chyba nie do końca mają pomysł na rozwój Potterverse. "Zbrodnie Grindelwalda" były ponaddwugodzinną zapchajdziurą. Poza istotnym prologiem i epilogiem, rzeczywiście skupionym na tytułowym magu, reszta fabuły przypominała chaotyczną komedię pomyłek. Nowe postaci zostają wprowadzone bez ładu i składu, stare schodzą na dalszy plan. Do tego dochodzi estetyczna nuda. Wybór Yatesa na reżysera jest o tyle problematyczny, że jego styl jest mroczny i monotonny. Szaro-bury świat wydaje się odarty z magii, która czyniła go żywym u Cuaróna czy Columbusa.

Również decyzja, by zamiast trzech części "Fantastycznych zwierząt", wyprodukować ich aż pięć, nie była najlepsza. Podyktowana chęcią zysku i podjęta chyba w przeddzień rozpoczęcia zdjęć do "Zbrodni Grindelwalda" sprawiła, że film, zamiast opowiedzieć koherentną historię, jest długim rozbiegiem do wydarzeń, które dopiero mają nadejść. Pierwsze recenzje "Sekretów Dumbledore’a", trzeciej części przygód Newta Skamandra, wskazują, że twórcy nie uczą się na błędach.

Kontrowersje wokół autorki

J.K. Rowling, Harry Potter i przeklęte dziecko
J.K. Rowling na premierze sztuki "Harry Potter i przeklęte dziecko", zdjęcie z Twittera pisarki

Niestety, od pewnego czasu Rowling konsekwentnie dba o to, by zrażać do siebie fanów. Wszelkie dodatkowe informacje, które wprowadza do kanonu Potterverse, często przeczą faktom znanym z książek. Takie rewelacje jak orientacja Dumbledore’a czynią jedynie niepotrzebne zamieszanie i podminowują zaufanie fanów. Dyskusyjny poziom nowych produkcji ze świata Pottera to jedno. Niejasny kierunek, w którym zmierza franczyza, to drugie. Osobną kwestią jest natomiast sama Rowling i jej kontrowersyjne wypowiedzi.

Pisarka nie tylko zraziła do siebie miliony fanów, ale również wypowiedziała wojnę tym, którzy odważyli się ją krytykować. Przykładem może być aktorka Katherine Waterston, która stanęła po stronie transkobiet. W efekcie całkowicie zniknęła z materiałów promocyjnych "Sekretów Dumbledore’a", a z filmu wycięto niemal wszystkie sceny z jej udziałem. Mimo że była praktycznie drugą najważniejszą bohaterką cyklu "Fantastyczne zwierzęta" (po Newcie Skamandrze granym przez Redmayne’a), to w trzeciej części serii pojawia się w tylko jednej scenie. Wymowne i – na wielu poziomach – bardzo niepokojące.

Niepewna przyszłość Potterverse

Dziedzictwo Hogwartu, Portkey Games
Grafika promująca grę "Dziedzictwo Hogwartu" (2022), fot. Portkey Games

Jaka przyszłość czeka Wizarding World? Sztucznie rozciągnięte przygody Newta Skamandra nie napawają optymizmem. Raczej nie ma też co liczyć na kontynuację serii o Potterze, bo Daniel Radcliffe nie pali się do powrotu do roli najsłynniejszego czarodzieja. Na remake serii jeszcze za wcześnie. Kultowe filmy o czarodzieju wciąż są oglądane przez całe rodziny, więc nie wiadomo, do kogo miałby on być skierowany. Niektórzy sugerują, że najlepszym rozwiązaniem byłoby odcięcie się od Rowling i stworzenie serialu telewizyjnego w tym uniwersum. Plotkuje się, że coś jest na rzeczy.

Warto również pamiętać, że w ostatnim czasie przywiązanie do franczyzy mocno osłabło. To efekt zarówno słabych produkcji (źle przyjęte "Zbrodnie Grindelwalda"), jak i kontrowersji wokół Rowling. Druga część "Fantastycznych zwierząt" nie tylko nie spodobała się widzom i krytykom, ale również nie była sukcesem finansowym. Ostatnia część sagi o Potterze ("Insygnia śmierci, cz. 2") w weekend otwarcia w USA zarobiła więcej niż "Zbrodnie Grindelwalda" przez cały okres wyświetlania na świecie. Z kolei broadwayowską wersję spektaklu "Harry Potter i przeklęte dziecko" skrócono. Nawet dwie drużyny Quidditcha funkcjonujące w Ameryce oficjalnie porzuciły tę nazwę.

Czy jeszcze potrzebujemy kolejnych produkcji z tego uniwersum? Czy nostalgia za światem Pottera jest na tyle silna, by kolejne elementy franczyzy mogły odnieść sukces? Na to pytanie może pośrednio odpowiedzieć przyjęcie gry "Dziedzictwo Hogwartu". To duży system RPG rozgrywający się w Świecie Czarodziejów na wiele lat przed narodzinami Pottera. To również pierwsza oryginalna koncepcja z tego uniwersum, nad którą bezpośrednio nie pracowała Rowling. Zwiastuny zapowiadają przygodowy charakter, ożywienie bogatego świata przedstawionego oraz wyciśnięcie z niego skrywanego potencjału (co nie udało się w "Wizards Unite"). W skrócie: dokładne przeciwieństwo tego, z czym mamy do czynienia podczas obcowania ze spin-offem "Fantastyczne zwierzęta".

Magia utracona

Daniel Radcliffe, Potterverse, Harry Potter i kamień filozoficzny, Chris Columbus, 2001, Warner Bros.
Kadr z filmu "Harry Potter i kamień filozoficzny" (reż. Chris Columbus, 2001), fot. Warner Bros.

Seria o Harrym Potterze ukształtowała całe pokolenia czytelników i widzów. Wykreowany świat Potterverse tętnił życiem, a magia była wręcz namacalna. Wielowymiarowe postaci stały się kluczem do sukcesu, zwłaszcza w połączeniu z przygodą, opowieścią o dorastaniu i fantastycznym światem, gdzie rozgrywała się akcja. Wierzę, że Wizarding World wciąż ma wiele do zaoferowania.

Może Rowling powinna pozwolić Warner Bros. na przejęcie kontroli? Dopuszczenie do marki nowej krwi mogłoby odświeżyć franczyzę, pchnąć ją w nowym kierunku i wydobyć zaprzepaszczony ostatnio potencjał. "Gwiezdne Wojny" pod kuratelą Disneya mają fanów i przeciwników, ale przynajmniej franczyza nie stoi w miejscu. Nie można tego samego powiedzieć o świecie Pottera, który obecnie zmierza donikąd. Warto poszukać lepszych scenarzystów niż Rowling, której fabuły drepczą w miejscu, i reżyserów o ciekawszej wizji niż Yates, którego rzemieślniczy styl odbiera serii magię. A przecież to właśnie ona powinna być najważniejsza.

Jan Sławiński

Jan Sławiński

Absolwent Filmoznawstwa (I i II stopień) oraz Tekstów Kultury (II stopień) na Uniwersytecie Jagiellońskim. Publikuje w internecie, prasie specjalistycznej („Ekrany”, „Czas Literatury”, „Zeszyty Komiksowe”) oraz tomach zbiorowych („1000 filmów, które tworzą historię kina”, „Poszukiwacze zaginionych znaczeń”). Od ponad dziesięciu lat prowadzi autorskiego bloga jako Anonimowy Grzybiarz.
News will be here