Domyślam się, że część osób, które w ogóle kojarzą nazwisko reżysera, łączy je z dwoma filmami o Batmanie. Niestety tymi uznawanymi za najgorsze wcielenia Mrocznego Rycerza – Batman Forever oraz Batman i Robin. Jestem świadomy, że nie są to filmy idealne i daleko do wizji Christophera Nolana lub Tima Burtona, ale jednocześnie były to filmy "jakieś. Wyróżniały się, nawet jeśli na pierwszym planie królował wszechobecny kicz. Batman Forever, gdzie w tytułową postać wciela się Val Kilmer, jest zresztą jednym z moich ulubionych filmów o Człowieku Nietoperzu. Joel Schumacher miał niewątpliwie swój własny styl, który trudno pomylić z innym reżyserem.
Jak Joel Schumacher zapisał się w mojej pamięci?
Wbrew temu, co niektórzy mogą myśleć, Schumacher nie ma w dorobku tylko Batmanów. Lata dziewięćdziesiąte ubiegłego stulecia były dla niego dość płodne. Stworzył wówczas takie filmy jak Linia życia, Za wcześnie umierać, Upadek czy 8 milimetrów. Zwłaszcza Upadek z Michaelem Douglasem, wielokrotnie powracający jako telewizyjny mega hit, jest pozycją szczególnie mi bliska i przeze mnie lubiana. Opowieść o sfrustrowanym człowieku, który w drodze do pracy uświadamia sobie, że ma już dość tego, jak wygląda jego życie. Główny bohater postanawia coś z tym zrobić, zawalczyć o swoje. W jego ręce wpada broń, a on wyraża swój społeczny sprzeciw w sprawie wielu niesprawiedliwości. To naprawdę świetna historia, które daje dużo do myślenia na temat naszego społeczeństwa.
Innym ciekawym filmem Joela Schumachera jest Telefon z 2002 roku, z Colinem Farrellem w roli głównej. Pewien mężczyzna odbiera telefon w budce telefonicznej przy jednej z ulic. Okazuje się, że po drugiej stornie znajduje się człowiek, który trzyma go na muszce i strzeli, jeśli ten rozłączy się lub opuści budkę. To trzymający w napięciu film sensacyjny, który nawet po tylu latach (i braku budek telefonicznych na ulicach) wciąż dobrze się ogląda.
Oczywiście reżyser ma na koncie także kilka bardzo złych filmów. Wymieńmy choćby wspomniane wcześniej 8 milimetrów z Nicholasem Cage'em czy Upiora w operze, będącego filmową adaptacją znanego musicalu. Oba te filmy w pełni zasługują na to, by omijać je szerokim łukiem. Jednocześnie jest w nich jednak widoczny wyraźny styl reżysera i mimo wszystko darzę je w jakimś stopniu sympatią.