Las to przestrzeń nienazwana, mistyczna. Obszar, który od zawsze fascynuje ludzkość i jest niezwykle inspirujący dla wytwórców kultury. Kryjąca się w nim tajemnica ma dwa oblicza – uwodzi naturalnym pięknem oraz niepokoi swego rodzaju abstrakcyjną logiką.
Poruszanie się po leśnych terenach, dosłownie i metaforycznie, jest tożsame z próbą wypowiedzenia niewypowiedzianego. Próbą niezwykle romantyczną, albowiem urzekającą właśnie dzięki własnej niemożliwości. W leśnym krajobrazie odnajdujemy bowiem prawdziwe bogactwo intrygujących symboli. Las niczym pomnik, który postawiła przed nami przyroda, zdaje się tętnić mnogością proszących się o rozszyfrowanie znaków.
Wszelkie kulturowe skojarzenia – arkadyjskie piękno, nieprzenikniony mrok, nieodgadniony sekret, wieczny spokój – są niczym innym jak tylko reakcją na zetknięcie się z niewytłumaczalnym. Nie jesteśmy w stanie rzeczywiście zrozumieć, z czym mamy do czynienia, gdy obcujemy z naturą. Nie możemy utożsamić się z unikalnymi prawami rządzącymi jej bytem ani nadać jej spójnego rysu charakterologicznego.
Pomagamy więc sobie różnorakimi definicjami
I to nie byle jakimi – albowiem usprawiedliwić naszą niemoc poznawczą da się jedynie poprzez mitologizowanie. Iluzoryczność tych narzędzi znakomicie portretuje „Miasteczko Twin Peaks”. W kultowym serialu Davida Lyncha pojawia się motyw Białej i Czarnej Chaty – osobliwych lokalizacji, uderzających surrealistycznym, niebiańsko-piekielnym dualizmem. Oba miejsca znajdują się w głębi leśnych zakamarków tytułowego miasta. W tym uniwersum las pełni funkcję liminalną – jest pomostem pomiędzy światem realnym a nadrealnym.
Koncepcja Lyncha przywodzi na myśl Czyściec lub Limbus, czyli swoistą poczekalnię dusz, metafizyczny etap przejściowy. Ezoteryczne, śródleśne Chaty tłumaczą widzom swoją istotę właśnie przy pomocy wspomnianej wcześniej sztuczki mistycznego języka. Mieszkańcy tych onirycznych światów komunikują się z ludzkością standardowym instrumentem kulturowym (słowem), ale zmitologizowanym, fantazjującym na temat własnej inności (dialogi brzmią jak dźwięki uciekające z puszczonej od tyłu taśmy, a ich treść obfituje w kalamburowe aforyzmy).
Z kolei w japońskim filmie „Versus” las przywodzi na myśl labirynt bez wyjścia
Ikoniczne (w pewnych kręgach) widowiskowe kino akcji klasy B wrzuca swoich bohaterów w sam środek piekła. Zalesiony obszar jest tu portalem do przerażającej otchłani, z której właściwie nie ma już powrotu. Efektowne, campowe dziełko ukazuje paradoks leśnego pejzażu. To bezkres, który jednocześnie wywołuje uczucie klaustrofobii, oraz uporządkowana, repetycyjna struktura, równocześnie mieniąca się iście chaotyczną mocą.
Las wyraża bardzo specyficzna refrenowość. Zazwyczaj powtarzalność zapewnia nam poczucie bezpieczeństwa. To dlatego piosenki popowe są oparte na repetycji, a popularne sitcomy uparcie powracają do tych samych lokacji. To również dlatego wszyscy prędzej czy później stajemy się więźniami naszych nawyków. Tymczasem mantrowy rytm lasu wywołuje bardziej skomplikowaną reakcję. Rzeczywiście, czasem mitologizujemy go pozytywnie jako melodię spokoju ducha i ciała. Widzimy w owej krajobrazowej monotonii potencjał medytacyjny. Natomiast czasem przypisujemy tej wizualnej regularności właściwości wręcz demoniczne.
Na przykład w „Antychryście” von Triera można dostrzec tę drugą optykę

Para, która przybywa do leśnej głuszy w celach terapeutycznych, ostatecznie znajduje tam nie ulgę, a psychoanalityczny horror. W tym intensywnym spektaklu okrucieństwa las materializuje ukryte ludzkie lęki. Każe protagonistom skonfrontować się z ich mentalnymi Mr Hyde’ami. Duński reżyser refrenowość lasu odczytuje jako manifestację Jungowskiego cienia. Ma to rzeczywiście wiele wspólnego z medytacyjnym charakterem przestrzeni. Natomiast ta interpretacja skłania się raczej ku tradycyjnej buddyjskiej akceptacji lęku oraz cierpienia niż nowoczesnego, słodkiego mindfulness.
Grozę wypływająca z dziwacznej regularności lasu można nazwać horrorem cudzoziemca. Przypomina sytuację, w której osoba nieustannie słyszy rozmowy w języku, którego nie zna. Doświadcza więc czegoś absolutnie obcego, a jednocześnie sprawiającego wrażenie logicznego, sensownego doświadczenia. Las niepokoi, ponieważ jest sam dla siebie rozsądny, będąc dla nas bytem prawie fantasmagorycznym.
Wydaje się, że eksploracja leśnego krajobrazu (tak jak każdego innego owocu Matki Natury) musi być aktywnością pozorną. Musi być tożsama z kreowaniem umownych etykietek, powracaniem do językowych gier. Albowiem aby rzeczywiście poznać sekret otaczającej nas natury, należałoby dać się porwać i zagubić w jej niezmierzonej otchłani. Byłby to rzecz jasna wybór drogi bez powrotu.
Zdjęcie u góry strony - Max Ernst – "The Forest" ("La forêt", c. 1927-28), fot. The Guggenheim Museums
Zdjęcie - Antychryst - 2009 - Filmweb.pl