Kiedy dziesięć lat temu (tak, aż tyle!) Sy wystąpił w komedii "Nietykalni", cały świat oszalał na jego punkcie i było jasne, że ma przed sobą wielką karierę. Od tego czasu stał się jednym z najlepiej rozpoznawalnych francuskich aktorów swojego pokolenia. W tym roku na Netflixie ukazał się natomiast serial "Lupin", w którym Omar Sy zagrał główną rolę.
Jeżeli tytuł nieodzownie kojarzy wam się z postacią literacką Arsène'a Lupina, to te skojarzenia dokładnie pasują do opisywanej produkcji. Główny bohater Assane Diop (Sy) od dziecka jest zafascynowany właśnie książką o słynnym włamywaczu. Do tego stopnia, że on również postanowił związać swoje życie zawodowe z tym fachem. W trakcie seansów kolejnych odcinków dowiadujemy się, dlaczego tak właściwie został złodziejem i co zamierza dalej robić.
Intryga krok po kroku

Debiutancki sezon netflixowego "Lupina" podzielono na dwie części. Pierwszą mieliśmy okazję obejrzeć na początku tego roku i składała się ona z pięciu odcinków. Dokładnie poznajemy w nich naszego bohatera, dowiadujemy się, co go motywuje i jak żyje na co dzień. Z odcinka na odcinek odsłaniane są przed nami karty pewnej intrygi i przekrętu, jaki Assane planuje przeprowadzić. Od razu można powiedzieć, że właśnie pierwsze odcinki ogląda się znakomicie.
Niedawno na Netflixie pojawiła się druga część i kolejnych pięć odcinków serialu. Te są już wyraźnie inne i pewnie według niektórych widzów gorsze. Prawdopodobnie jest to jednak wina tempa, które w kontynuacji wyraźnie wolniej się rozkręca. Tak naprawdę dopiero w trzecim z pięciu odcinków akcja zaczyna nas wciągać, a przedstawiane twisty fabularne zaskakują.
Złodziejaszek z zasadami

"Lupin" to niezwykle przyjemna produkcja, do jakich zdążyli nas przyzwyczaić Francuzi. Oczywiście jej największym atutem jest Omar Sy, który bezbłędnie wciela się w graną przez siebie postać. Assane jest zabawny, czarujący i błyskotliwy, ale jednocześnie inteligentny i umiejący dostosować się do sytuacji. Nawet mimo kilka zarzutów do scenariusza, nie mogę napisać, że "Lupina" oglądało mi się źle.
Pierwsza część wypadła na tyle dobrze, że nawet mankamenty fabularne i realizacyjne drugiej aż tak bardzo mi nie przeszkadzały. Momentami serial przypominał mi nawet wspomnianych na początku "Nietykalnych", a to chyba jedna z najlepszych rekomendacji dla tego serialu. "Lupin" idealnie wpisał się mój gust. Jeżeli ktoś również uwielbia produkcje o dobrodusznych złodziejach ("Ocean’s Eleven" itp.), to doskonale się tu odnajdzie.