Tak przedstawia się zarys fabuły filmu "Ma Rainey: Matka bluesa", będącego ekranizacją sztuki Augusta Wilsona z 1984 roku. Wilson napisał cały cykl sztuk, które opowiadają o życiu czarnoskórej społeczności w USA na przestrzeni XX wieku. Kilka lat temu mogliśmy oglądać inną ekranizację jednej z jego sztuk – "Płoty" – za jedną z ról Viola Davis otrzymała Oscara. Gra ona również tytułową Ma Rainey w filmie George'a C. Wolfe'a.
Ostatnia rola

"Ma Rainey: Matka bluesa" jest ostatnim filmem, w jakim wystąpił zmarły pod koniec sierpnia Chadwick Boseman. Śmierć aktora znanego przede wszystkim z filmów uniwersum Marvela była dla wszystkich ogromnym szokiem. Okazało się bowiem, że Boseman od lat walczył z chorobą nowotworową, o czym wiedzieli tylko najbliższa rodzina i przyjaciele. Po seansie "Ma Rainey…" okazało się, że prawdopodobnie to najlepsza rola w jego karierze, za którą może być pośmiertnie nominowany do Oscara i – znając Akademię – nagroda ta może zostać mu przyznana. Nie byłoby w tym nic dziwnego, ponieważ jest to naprawdę fenomenalnie zagrana postać. Boseman wnosi do niej bardzo dużo emocji i widać, że podczas odrywania scen powracały mu wspomnienia sytuacji z jego własnego życia. Cały film jest zresztą bardzo dobrze zagrany i w zasadzie każdą postać ogłada się tu z przyjemnością. To Boseman kradnie jednak całe show.
Matka bluesa

Niesamowite wrażenie robi tu również sama Viola Davis, która po raz kolejny udowodniła, że znajduje się w hollywoodzkiej czołówce. Jej postać jest bardzo dobrze przedstawiona także dzięki charakteryzacji i zdjęciom Tobiasa Schliesslera. Ma Rainey wygląda tu jak kobieta, która naprawdę wiele w życiu przeszła; która doszła ciężką pracą do miejsca, w którym teraz się znajduje. Całość tego wrażenia potęguje nieustannie spływający po ciele pot.
Oglądając film, trudno nie zauważyć, że jest on adaptacją sztuki. Całość dzieje się praktycznie tylko w dwóch pomieszczeniach i skupia się przede wszystkim na dialogach pomiędzy bohaterami. Dopełnieniem są jeszcze świetne bluesowe utwory, które nadają klimat lat 20. XX wieku. Muszę przyznać, że jest to jedno z bardziej pozytywnych filmowych zaskoczeń 2020 roku. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, że film ukazał się na Netflixie, a z ich produkcjami w ostatnim czasie bywało różnie. Niemniej "Ma Rainey: Matka bluesa" to film zdecydowanie godny polecenia – przede wszystkim ze względu na znakomitą rolę Chadwicka Bosemana. Szkoda, że już ostatnią.