Seryjni mordercy są obecni w kinie i telewizji od wielu dekad. Dotyczy to zarówno historii fikcyjnych, jak i tych, które wydarzyły się naprawdę i następnie zainspirowały rozmaitych twórców. Wielu uważa, że w ten sposób gloryfikuje się zbrodniarzy, lecz to nie jest temat dzisiejszego tekstu. Tym razem spojrzymy na nieco odmienne ukazanie seryjnego mordercy.
Czy tego chcemy, czy nie, osoby dokonujące wielu morderstw dość często powracają na mały i duży ekran. Całkiem niedawno zrobiło się głośno o serialu “Dahmer – Potwór: Historia Jeffreya Dahmera”, który ukazał się na Netflixie i wznowił dyskusję, czy powinno się tworzyć produkcje, które nie tylko często próbują wybielać morderców, ale przede wszystkim rozdrapują rany i traumy rodzin ich ofiar. Na szczęście pojawiają się również takie seriale, które nieco inaczej podchodzą do tematu. Jednym z nich jest “Pacjent”, który od kilku dni dostępny jest na platformie Disney+.
Morderca na terapii

Serial “Pacjent” opowiada historię pewnego bardzo wziętego psychoterapeuty Alana Straussa (w tej roli znakomity Steve Carell), który zostaje porwany. Budzi się w nie swoim łóżku, w nie swoim domu, przykuty łasuchem do podłogi. Szybko okazuje się, że osobą, którą go porwała, jest jeden z jego pacjentów. Sam (Domhnall Gleeson) oznajmia Alanowi, że potrzebuje jego pomocy i może ją otrzymać tylko w miejscu, gdzie czuje się bezpiecznie.
Mężczyzna twierdzi, że gabinet terapeuty nie pozwolił mu na powiedzenie całej prawdy o sobie. Jest bowiem seryjnym mordercą, a dobrze poprowadzona terapia ma powstrzymać jego mordercze zapędy. Wie, że z jednej strony nie chcę popełniać kolejnych zbrodni, ale z drugiej strony – to silniejsze od niego. Alan ma natomiast sprawić, że w przyszłości nikt więcej nie ucierpi.
Ciekawe spojrzenie

Choć można odnieść wrażenie, że w serialu ponownie twórcy próbują w jakiś sposób wybielić osobę odpowiedzialną za seryjne zbrodnie, usprawiedliwiając ją chorobą psychiczną, powinniśmy spojrzeć na to nieco inaczej. Moim zdaniem – i być może też zdaniem twórców – nikt nie jest z natury dobry albo z natury zły. To nasze wybory i doświadczenia sprawiają, że bardziej kierujemy się w jedną lub drugą stronę. Dlatego bardzo spodobało mi się, że jeden z bohaterów nie chce ślepo podążać jedną ścieżką, do której go bardziej ciągnie, ale podejmuje próbę zmiany.
Czy ta próba jest etycznie dobra, to już ocenić trzeba samemu, jednak już samo to wydaje mi się naprawdę ciekawym spojrzeniem na sprawę. Jednocześnie mamy również drugi wątek, jakim jest Allan i jego rodzina. W retrospekcjach poznajmy jego historię i to, że nie jest on w tym serialu tylko po to, by rozmawiać z Samem. On także prowadzi swoją wewnętrzną walkę i próbę o odzyskanie czegoś, co utracił.
Całość do wchłonięcie na raz

“Pacjent” to serial, który jesteśmy w stanie obejrzeć w ciągu kilku godzin. Składa się on bowiem z dziesięciu krótkich odcinków – większość trwa około dwudziestu minut, zaledwie dwa lub trzy przekraczają ten metraż. Dodatkowo akcja w każdym z nich jest odpowiednio rozłożona, przez co ani się one nie dłużą, ani też nie są za krótkie, a przez to od razu po zakończeniu jednego odcinka chcemy oglądać następny.
Steve Carell po raz kolejny udowadnia natomiast, że jest znakomitym aktorem dramatycznym i w takich rolach czuje się równie dobrze, co przez lata w rolach komediowych. Partnerujący mu Domhnall Gleeson nie pozostaje w tyle, dzięki czemu wspólnie tworzą doskonały duet, który przykuwa do ekranu.