News will be here
Powraca "Człowiek, który spadł na ziemię"

Wystarczy jedna decyzja, by unicestwić znany nam świat – to wizja złowieszcza i mało prawdopodobna, jednak możliwa. Taki właśnie los spotkał ojczyznę Thomasa Jerome'a Newtona. Ten ruszył więc w kosmiczną podróż w poszukiwaniu ratunku dla swojej planety. Broń atomowa, despotyzm, trawiąca wszystko chęć niepohamowanej konsumpcji a przy tym nałogi nękające bohatera budują na równi smutne i zaskakująco aktualne przesłanie... A mówimy o książce opublikowanej w 1963 roku. "Człowiek, który spadł na ziemię" do rangi klasyka urósł jednak dopiero dzięki filmowej adaptacji z Davidem Bowiem w roli głównej.

Klasyczna opowieść powraca

The Man Who Fell to Earth, Dan Watters, Dev Pramanik, Titan Comics
Jeden z kadrów komiksu "The Man Who Fell to Earth" (2022), fot. Titan Comics

Wyreżyserowany przez Nicolasa Roega film z 1976 roku nie od razu zdobył uznanie krytyków. Do dziś zresztą dzieli widownię. Jest zagmatwany i w pełni skupiony na swej artystycznej formie, nie zaś na odpowiedniej realizacji przybliżającej losy Newtona szerszej widowni. Zaskakująco autentyczna historia, odważne decyzje reżysera, ale też – nie oszukujmy się – sama obecność Davida Bowiego sprawiły jednak, że "Człowiek, który spadł na ziemię" urósł do rangi filmu kultowego. Niebawem przekonamy się natomiast, jak ta opowieść sprawdzi się w realiach XXI wieku.

Widmo zimnej wojny i przejmujący strach przed unicestwieniem planety przez despotów są w powieści Tevisa jak najbardziej autentyczne. Autor żył i tworzył w czasach, gdy napięcia między USA a ZSRR mogły zakończyć się nuklearną zagładą. Podobnie jak w większości swoich dzieł, Amerykanin mocno eksponował też ludzkie słabości, samemu mając problemy z hazardem i alkoholem. Nic więc dziwnego, że i grana przez Bowiego postać popada w typowo ludzkie problemy, mając świat właściwie u stóp. Warto bowiem wspomnieć, że choć jego misją było ratowanie własnego domu, na Ziemi Newton spędził lata. Zbudował w tym czasie własną potęgę dzięki posiadaniu kosmicznych technologii, ale i przegrał z nałogami i chciwością.

Zarówno powieść, jak i jej filmowa adaptacja bardzo wiele mówiły o ludzkiej naturze i Ziemi. Ta nieustannie trawiona jest konfliktami i zmianami klimatu wywołanymi przez ludzi. Co więcej, jej zasoby pochłaniane są przez przybierający na sile materializm i zapędy korporacji. Newton widział to już na swojej planecie, która ostatecznie obróciła się w spowitą pyłami pustynię. My zaś żyjemy w czas, w których ta tematyka jest wyjątkowo głośno podnoszona. Niestety – przynajmniej na razie – władza nie podejmuje wystarczających działań, by temu zaradzić. Właśnie dlatego "Człowiek, który spadł na ziemię" ma szansę wybrzmieć ze zdwojoną siłą, niosąc wyjątkowo aktualne przesłanie.

Czy to już renesans twórczości Waltera Tevisa?

Historia ta jednak nie tylko w przenośni, ale i w sensie dosłownym powraca ze zdwojoną siłą. W 2022 roku "Człowiek, który spadł na ziemię" doczeka się bowiem zarówno serialowej, jak i komiksowej adaptacji. O ile o pracach nad serialem wiemy od dość dawna – to zresztą dość zagmatwana kwestia, o tyle rysunkowa opowieść jest pewnym zaskoczeniem, ale i smaczkiem dla fanów pierwszej adaptacji. Dzięki Danowi Wattersowi (scenariusz) i Devowi Pramanikowi (ilustracje) raz jeszcze zobaczymy Davida Bowiego w roli kosmicznego przybysza. Utrzymany w estetyce lat 70. komis ukaże się nakładem wydawnictwa Titan Comics jesienią.

Wcześniej, bo już wiosną, wyemitowany zostanie natomiast serial. Tu jednak warto o spory dystans, produkcja Showtime będzie bowiem o wiele luźniejszą adaptacją prozy Waltera Tevisa. Głównym bohaterem serialu zostanie nie Newton, a Faraday grany przez Chiwetela Ejiofora ("Zniewolony", "Marsjanin", "Doktor Strange"). U jego boku zobaczymy między innymi Naomie Harris (Moneypenny z Bondów Daniela Craiga) czy Jimmiego Simpsona ("House of Cards", "Westworld"). Nie jest jednak tak, że Newton zupełnie zostanie przed twórców pominięty. W tej roli zobaczymy Billa Nighy'ego.

Niestety nie jest jeszcze pewne, gdzie (i czy w ogóle) serialowy "Człowiek, który spadł na ziemię" oficjalnie zadebiutuje w Polsce. Możemy jednak mówić o swego rodzaju renesansie twórczości Tevisa. Hit 2020 roku – "Gambit królowej" – także jest adaptacją jego powieści. Pierwsze wzmianki o serialowym "Człowieku, który [...]" pojawiły się natomiast już w 2019 roku. Hulu zrezygnowało jednak z rozwoju projektu głównie ze względu na przejęcie 21st Century Fox przez Disneya. Następnie produkcję rozwijaną przez Alexa Kurtzmana (reboot serii "Star Trek" z lat 2009-2013) i Jenny Lumet ("Rachel wychodzi za mąż", "Mumia") przechwyciło Paramount+, gdzie serial miał zadebiutować w zeszłym roku. Tak się nie stało.

Jego nadchodząca premiera na Showtime wydaje się ostateczną decyzją. Już pierwszy teaser zdradza jednak, że twórcy ewidentnie nie idą drogą Bowiego i Roega, próbując przekazać tę historię jak najszerszej widowni.

Damian Halik

Damian Halik

Kulturoholik, level 99. Czas na filmy, książki, komiksy i gry, generowany gdzieś między pracą a codziennymi obowiązkami, zawdzięcza opanowaniu umiejętności zaginania czasoprzestrzeni.

News will be here