Polskie kino gatunkowe ma się naprawdę całkiem dobrze. W każdym sezonie pojawia się bowiem produkcja, która zaskakuje widzów i przełamuje pewne stereotypy rodzimej kinematografii. Tak właśnie jest w przypadku "Ukrytej sieci" będącej ekranizacją powieści Jakuba Szamałka. To sprawnie zrealizowany thriller, jakiego brakowało w naszych kinach.
Choć to porównanie jest nieco na wyrost, nie łatwo od niego uciec. “Ukryta sieć” skutecznie czerpie bowiem inspiracje z produkcji Davida Finchera i przekłada je na rodzime podwórko. W czasach, kiedy od naszych twórców dostajemy przede wszystkim komedie romantyczne i dramaty, a co jakiś czas film lub serial kryminalny, bardzo brakowało gęstego thrillera, który nie tylko trzyma w napięciu, ale również wyróżnia się pod względem klimatu i realizacji. Nowemu filmowi Piotra Adamskiego to się natomiast udało. O sile “Ukrytej sieci” stanowią zarówno wciągająca fabularna intryga, jak i rewelacyjna obsada na pierwszym planie.
Dążenie do prawdy i bohater w tle

Główna bohaterka filmu, Julita Wójcicka (znakomita Magdalena Koleśnik), jest młodą dziennikarką pracującą w jednym z najpopularniejszych mediów w kraju. Jest ono jednak dalekie od poważanych mediów informacyjnych. Tu liczą się przede wszystkim kliki i krzykliwe nagłówki. Ambicje Julity sięgają natomiast wyżej, dlatego, kiedy trafia na ślad spisku, postanawia wykorzystać wszelkie swoje umiejętności i rozpoczyna śledztwo, które może wstrząsnąć całą Polską.
Koleśnik partneruje między innymi Andrzej Seweryn, który wciela się w ojca głównej bohaterki. Ich relacja jest specyficzna, a bohater Seweryna, poprzez pewne zaangażowanie w sprawę będącą osią fabuły, jest postacią nieoczywistą, wręcz dwuznaczną. Sam aktor natomiast kolejny raz udowadnia, że doskonale czuje takie postacie i znakomicie się w nich realizuje.

Niezwykle ważnym bohaterem, którego obserwujemy przez cały seans w tle, jest Warszawa. Całkowicie inna niż ta, jaką zwykliśmy obserwować w rodzimych produkcjach. Nie zobaczymy tu bowiem kolorowego miasta, które zachwyca wielkimi budynkami i pięknymi mieszkaniami o wysokich sufitach. To miasto, które obserwujemy w “Ukrytej sieci”, nie próbuje nas zachwycić. Ono próbuje nas pożreć – swoim mrokiem i tajemnicami, które lepiej dla wszystkich, by nie zostały odkryte. Dobrze, że stolica Polski dołączyła do wielu miast i została pokazana w inny, aniżeli kolorowy i – nie oszukujmy się – sztuczny sposób. To nadaje produkcji charakteru i dodatkowo wpływa na sączące się z ekranu poczucie osaczenia.
Zabiegi wizualne i konteksty społeczne

Kolejnymi z elementów, jakie wyróżnia się w “Ukrytej sieci”, są zabiegi wizualne, które potęgują uczucie, że nigdzie nie możemy czuć się bezpiecznie. Ujęcia z kamer monitoringu, wideorejestratorów samochodowych, obserwacja z kamery w laptopie – to tylko niektóre ujęcia zwiększające niepokój, nie tylko głównej bohaterki, ale i nas samych. Choć w światowych thrillerach nie jest to nic nowego, to dobrze jest zobaczyć, że zastosowanie pewnych elementów zawitało do naszej rodzimej produkcji.
Film jest również całkiem ciekawym komentarzem społecznym, gdyż w tle możemy obserwować rozmaite wydarzenia, które nawiązują do tych dobrze nam znanych z naszych ulic. Chociażby oglądanie wypowiedzi i rozmowy polityków ma podbić tezę, którą cały czas bije z ekranu, czyli że nigdzie nie możemy się czuć bezpiecznie przez ogarniającą nas inwigilację.
“Ukryta sieć” to film, który okazał się całkiem niezłą niespodzianką. Większość widzów mogłaby się spodziewać kolejnej nieciekawej i sztampowej polskiej produkcji, ale zamiast tego otrzymujemy thriller, który nie tylko nas zaskoczy, ale również sprawi, że będziemy mocno odczuwać wszystko to, co obserwujemy na ekranie. Esencją wszystkiego jest świetna rola Magdaleny Koleśnik, którą aktorka kolejny raz udowodniła, że uwielbia trudne bohaterki.