News will be here
"Wiedźmin" – Biały Wilk powraca z drugim sezonem [Recenzja]

Ogłoszenie przez Netflixa zakupu praw do ekranizacji opowiadań i powieści "Wiedźmin" Andrzeja Sapkowskiego było naprawdę wielkim wydarzeniem. Fani, którzy od ponad trzech dekad zaczytują się w przygodach Geralta, a od 2007 roku również grają w gry z jego udziałem, nie mogli się doczekać. Zresztą, nawet osoby niezwiązane z literackim pierwowzorem żyli w ekscytacji, gdyż w naszego wiedźmina wcielić się miał sam Superman, czyli Henry Cavill.

Pierwsze wrażenia

Freya Allan jako Ciri | „Wiedźmin“ fot. Netflix
Freya Allan jako Ciri – kadr z serialu "Wiedźmin", fot. Netflix

Gdy pod koniec 2019 roku pierwszy sezon w końcu ujrzał światło dzienne, dość mocno podzielił fanów – choć jego ogólne przyjęcie było raczej pozytywne. Wyraźnie było widać, że pierwsze odcinki były swego rodzaju poligonem doświadczalnym dla twórców. Badano, na co mogą sobie pozwolić, ogólnie sprawdzali, jak przedstawiana przez nich wizja świata spodoba się fanom, choć jednocześnie nie starali się ich uszczęśliwiać na siłę.

Na pewno z dobrym odbiorem spotkała się sama postać Geralta grana przez Henry'ego Cavilla. Sam nie jestem w żaden sposób związany z jego literackim pierwowzorem, ale wiedźmin był taki, jakiego sobie wyobrażałem. Podobnie było z innymi postaciami w serialu. Choć nieco raziła mnie nieliniowo poprowadzona fabuła, to przy drugim seansie sezonu już nie zwracałem na to takiej uwagi. Podobnie było przy trzecim seansie.

Joey Batem jako Jaskier | „Wiedźmin“ fot. Netflix
Joey Batey jako Jaskier, fot. Netflix

Odcinki z 2019 roku pozostawiały lekki niedosyt przy realizacji. Jak wspomniałem, widać było badanie gruntu przez twórców, również pod względem budżetowym. Naprawdę widowiskowych scen było w gruncie rzeczy nie wiele, a efekty specjalne trochę odstawały poziomem od największych światowych hitów. Mimo tego wciąż całość oglądało się jednak dobrze i dało się wsiąknąć w tę historię. Jak można było się domyślić, był to jedynie przedsmak tego, co dopiero miało nadjeść.

Drugi sezon – inny i lepszy

Henry Cavill jako Geralt z Rivii
Henry Cavill jako Geralt z Rivii w serialu "Wiedźmin", fot. Netflix

Nie wiem, jak bardzo drugi sezon "Wiedźmina" był z góry zaplanowany w takiej formie, w jakiej się ukazał. Po jego seansie mam jednak wrażenie, że wydarzyły się dwie rzeczy. Twórcy wyciągnęli wnioski z pierwszych odcinków, zobaczyli, co działa, a co nie, i zmienili, co trzeba. Otrzymali też większy budżet, co wyraźnie tu widać. Kontynuację przygód Geralta i jego towarzyszy ogląda się znakomicie. Zrezygnowano między innymi z nieliniowej fabuły i nieco łatwiej jest zrozumieć, co się właściwie dzieje. Nie twierdzę, że poprzedni zabieg był zły. Teraz jest jednak bardziej przystępny dla większości widzów.

Cały drugi sezon ma zdecydowanie więcej akcji niż pierwszy. Wciąż jest dobrze napisany, dialogi są ciekawe, ale nie oszukujmy się – chcemy igrzysk! Dlatego dostajemy tu wiele walk z potworami, pojedynków i naprawdę dobrych efektów specjalnych. Może sam poziom produkcji nie jest jeszcze na etapie ostatnich sezonów "Gry o tron", ale blisko mu do tych ze środka serii. Widać to przede wszystkim po finałowym odcinku, w którym wizualne aspekty naprawdę cieszą nasze oczy. Wysoki poziom dotyczy jednak nie tylko efektów specjalnych i potworów. O wiele lepiej wyglądają także scenografie i kostiumy, a sami aktorzy jeszcze lepiej czują się w skórach swoich bohaterów.

Czekamy na więcej!

Anya Chalotra jako Yennefer | „Wiedźmin“ fot. Netflix
Anya Chalotra jako Yennefer, fot. Netflix

Zdaję sobie sprawę, że jeszcze wiele osób ma przed sobą seans drugiego sezonu "Wiedźmina" i jego finał, dlatego nie opisuję tu szczegółów fabuły. Na pewno warto jeszcze raz podkreślić, że to bardzo dobry sezon. Osoby, którym brakowało wcześniej akcji, czy też miały uwagi do poziomu realizacji, tu powinny poczuć o wiele lepsze efekty pracy ekipy. Jednocześnie, doszły mnie słuchy, że jest tu wiele rzeczy niespójnych z książkami Andrzeja Sapkowskiego. Tylko czy serial musi być z nimi spójny?

Myślę, że warto podejść do tematu z dystansem. Chodzi o inspirowanie się literaturą, ale jednocześnie stworzenie czegoś świeżego. Z takiego założenia zwykle wychodzą twórcy i moim zdaniem w przypadku "Wiedźmina" wychodzi im to świetnie. Finał drugiego sezonu pokazał także, że nie zostało powiedziane ostatnie słowo. Tak naprawdę to wszystko to dopiero początek. Nie mogę się doczekać kojonej odsłony przygód Geralta z Rivii i bardzo się cieszę, że mamy literacki pierwowzór, który posłużył za bazę tego serialu.

Jan Urbanowicz

Jan Urbanowicz

Kinem jestem zafascynowany niemalże od kołyski, a przygody z nim zaczynałem od starych westernów i musicali z lat pięćdziesiątych. Kocham animacje Disneya, amerykańską popkulturę, "Gwiezdne wojny" i "Powrót do przyszłości". W filmach uwielbiam, że mogę spoglądać na świat z czyjejś perspektywy. Od wielu lat tworzę i współprowadzę podcasty o tematyce filmowej.

News will be here