Agnieszka Żulewska w serialu "Wielka woda" (Jan Holoubek, 2022), fot. Netflix

Latem tego roku minęło dwadzieścia pięć lat od tak zwanej "powodzi tysiąclecia", która nawiedziła między innymi południową i zachodnią Polskę. To właśnie na tle tych dramatycznych wydarzeń rozgrywa się akcja nowego serialu "Wielka woda", który od kilku dni możemy obejrzeć na Netflixie.

Najnowsza produkcja polskiego oddziału Netflixa była przez wiele osób długo wyczekiwana. Tym bardziej że reżyserem formatu, a także połowy odcinków, jest Jan Holoubek, który z platformą współpracował już przy okazji chwalonego “Rojst 97”. Nazwisko twórcy oraz naprawdę dobra obsada zapowiadały, że czeka nas ciekaw widowisko. Tak też jest. Sześcioodcinkowa “Wielka woda” wciąga tak mocno, że bez problemu można go obejrzeć za jednym posiedzeniem.

Powódź tysiąclecia

Odcinek z kanału Ciekawe historie poświęcony powodzi z 1997 roku

Powódź z 1997 roku, która dotknęła część naszego kraju, to największa klęska żywiołowa w powojennej Polsce. Wydarzenia te zabrały życie pięćdziesięciu sześciu osobom, a w ich wyniku kilkadziesiąt tysięcy osób straciło dach nad głową lub dorobek całego życia. Wrocław, który bardzo ucierpiał w tym czasie, przez wiele lat odczuwał skutki wielkiej wody. Pomimo tego, że sam nie przeżyłem traumy, jaką jest spotkanie z żywiołem, to doskonale pamiętam te wydarzenia. Oczywiście byłem świadkiem tylko relacji w telewizji, ale jako młody człowiek mocno odczuwałem wraz z innymi Polakami to, co nawiedziło nasz kraj i jego mieszkańców.

Choć tamte wydarzenia są w serialu tylko tłem, natomiast historia bohaterów to fikcja, zdaję sobie sprawę, że dla wielu ludzi oglądanie go mogłoby być powrotem do traumy, jaką była utrata dobytku. Jednocześnie powódź miała miejsce dwadzieścia pięć lat temu, więc wielu młodych dziś ludzi, nawet nie żyło w tamtym czasie. Warto jednak, by poznali przynajmniej kontekst tamtych wydarzeń. Przy okazji bardzo mocno polecam obejrzeć materiał kanału Ciekawe historie (patrz wyżej), który opowiada o powodzi z 1997 roku.

Obsada i realizacja

Wielka woda (2022), Jan Holoubek, Netflix
Kadr z serialu “Wielka woda” (Jan Holoubek, 2022) fot. Netflix

Wspomniałem już o twórcy “Wielkiej wody”, ale nie można zapominać o aktorkach i aktorach, których dane nam będzie oglądać na ekranie. Pierwsze skrzypce gra tutaj Agnieszka Żulewska wcielająca się w hydrolożkę, która ma wydać ekspertyzę, czy Wrocław zagrożony jest powodzią. Partnerują jej między innymi Tomasz Schuchardt, Ireneusz Czop czy Anna Dymna. Oczywiście to nie wszyscy, których twarze na pewno rozpoznacie, ale już to grono pokazuje, że można się spodziewać seansu na wysokim poziomie.

Ten poziom jest i to nie tylko pod względem warsztatowym. “Wielka woda” jest bowiem naprawdę doskonale zrealizowana. Można powiedzieć, że w zasadzie na światowym poziomie. Zacznijmy od samego scenariusza, który wciąga nas od pierwszej minuty. Postacie bohaterów są bardzo dobrze prowadzone, przejmujemy się ich losem i chociaż wątków serial ma kilka, nie gubimy się w nich. Nie dopatrzyłem się tutaj niczego zbędnego.

Aktorzy grają świetnie. Sceny zrealizowane są tak, że nie powstydziłyby się ich wielkie telewizyjne produkcje chociażby z USA. Dodam jeszcze, nieco prześmiewczo, że w końcu wyraźnie słychać, co bohaterowie do nas mówią, a to rzadkość w polskich produkcjach! Efekty specjalnie sprawiają, że w zasadzie mamy wrażenie, jakbyśmy znowu znaleźli się w sercu tych dramatycznych wydarzeń. Robiąc szybki przegląd opinii w internecie, widzę, że nie jestem w moim odbiorze odosobniony.

Chce się więcej

Tomasz Schuchardt, Agnieszka Żulewska, Jan Holoubek, Wielka woda, Netflix
Kadr z serialu “Wielka woda” (2022), fot. Netflix

Pomimo tego, że w ostatnich miesiącach byłem nieco na bakier z produkcjami od Netflixa, to w minionych tygodniach kilka nowości bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło. Zalicza się do nich również “Wielka woda”. Wrażenie zrobił na mnie już sam scenariusz, a oprawa realizatorska tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że w kraju nad Wisłą jesteśmy w stanie stworzyć coś, co świetnie się ogląda. Szkoda, że tak rzadko. Jednak nie będzie przesadą, jeśli napiszę, że to jedna z lepszych produkcji tego roku – i to nie tylko biorąc pod uwagę te rodzime.

Jeśli ktokolwiek jeszcze zastanawia się, czy sięgnąć po nowe dziecko Jana Holoubka, to proszę, żeby po prostu włączyć Netflix. Internauci już dopytują, czy powstanie kontynuacja i drugi sezon. Absolutnie nie widzę powodów, by miało do tego dojść. To zamknięta historia. Jednak na kolejne produkcje od tych twórców, będę czekał z niecierpliwością.

Jan Urbanowicz

Jan Urbanowicz

Kinem jestem zafascynowany niemalże od kołyski, a przygody z nim zaczynałem od starych westernów i musicali z lat pięćdziesiątych. Kocham animacje Disneya, amerykańską popkulturę, "Gwiezdne wojny" i "Powrót do przyszłości". W filmach uwielbiam, że mogę spoglądać na świat z czyjejś perspektywy. Od wielu lat tworzę i współprowadzę podcasty o tematyce filmowej.