News will be here
Brendan Fraser w filmie "Wieloryb" (reż. Darren Aronofsky, 2022), fot. A24

"Wieloryb" to wielki powrót Darrena Aronofsky'ego i Brendana Frasera. Film nominowany do trzech Oscarów i nagrodzony statuetkami Critics' Choice oraz podczas MFF w Wenecji można już oglądać na ekranach polskich kin. Czy warto?

Charlie (Brendan Fraser) z powodu swej ogromnej tuszy nie opuszcza domu. Zajęcia z kreatywnego pisania prowadzi przez internet z wyłączoną kamerą, nigdy nie pokazując się na oczy studentom. Jedyną osobą, będącą świadkiem jego pogarszającego się stanu, jest natomiast pielęgniarka Liz (Hong Chau). Charlie wstydzi się tego, jak wygląda. Ma również wyrzuty sumienia z powodu nastoletniej córki (Sadie Sink), którą opuścił, gdy była dzieckiem, a także partnera, który popełnił samobójstwo. “Wieloryb” to dramat obyczajowy o teatralnej konstrukcji (bazujący na sztuce Samuela D. Huntera), który igra z oczekiwaniami widzów.

“Wieloryb”, czyli powrót do formy

Brendan Fraser, Wieloryb, Darren Aronofsky, 2022, A24
Brendan Fraser w filmie “Wieloryb” (reż. Darren Aronofsky, 2022), fot. A24

Film to wielki powrót zarówno Darrena Aronofsky’ego, jak i Brendana Frasera. Pierwszy wraca do kina skupionego na bohaterze – choć utalentowanym, to w jakiś sposób pękniętym. Jego dwa najlepsze filmy, czyli “Czarny łabędź” (2010) i “Zapaśnik” (2008), w podobny sposób budowały historię wokół ambitnej baletnicy i starzejącego się wrestlera. W przeciwieństwie do “Matki” (2017) czy “Noego” (2014) w “Wielorybie” dramat postaci, choć dosłownie wyolbrzymiony, jest natomiast wiarygodny i nie popada w autoparodię.

Z kolei dla Frasera współpraca z Aronofskym to możliwość pokazania twórczego talentu, który przez lata był tłamszony w drugoplanowych występach telewizyjnych i B-klasowych filmach kierowanych na VOD. Tutaj gwiazda przygodowej serii “Mumia” ma okazję pokazać swój talent dramatyczny. Dla obu artystów “Wieloryb” to najlepszy film od lat, co nie znaczy, że nieskazitelny.

Przytłaczające poczucie winy

Sadie Sink, Wieloryb, 2022, Darren Aronofsky, A24
Sadie Sink w filmie “Wieloryb”, fot. A24

Najnowszy film Aronofsky’ego jest klaustrofobiczny. Kamera praktycznie nie opuszcza zagraconego mieszkania Charliego, przez co widz czuje się w nim uwięziony niczym główny bohater. Ten natomiast potrafi zająć całą przestrzeń w kadrze. Filmowany z żabiej perspektywy (niczym równie potężny Orson Welles w “Dotyku zła”) sprawia bowiem wrażenie jeszcze większego. Z każdą kolejną minutą czujemy się w tym mieszkaniu coraz gorzej, zwłaszcza że bohater Frasera projektuje na nas swoje lęki, obawy i wyrzuty sumienia.

Atmosfera jest jednak duszna nie tylko dlatego, że mało tam miejsca, a Charlie ma problemy z oddychaniem, ale też przez przytłaczające bohatera poczucie winy i widmo nadchodzącego końca. Wyrzuty sumienia przybierają w filmie Aronofsky’ego postać chorobliwej otyłości, na którą cierpi Charlie. Zresztą sceny niepohamowanego obżarstwa, nakręcone w kluczu horrorowym, są jednymi z najbardziej spektakularnych i wstrząsających w całym filmie.

Teatr sprzeczności pozbawiony dobrego smaku

Brendan Fraser, Wieloryb, Darren Aronofsky, 2022, A24
Brendan Fraser w filmie “Wieloryb”, fot. A24

Dzieło twórcy “Requiem dla snu” (2004) potrafi zmęczyć i zirytować. Miejscami scenariusz jest okropnie łopatologiczny i kiczowaty. Pozbawiony subtelności finał nie pozostawia miejsca dla niuansów czy niedopowiedzeń, które mogłyby uczynić go ciekawszym. Seansowi towarzyszy przygnębienie, bo oglądane na ekranie wydarzenia i sposób ich prezentacji są w gruncie rzeczy mocno depresyjne. Gra Sadie Sink, powtarzającej miny ze “Stranger Things”, również pozostawia wiele do życzenia.

Decyzja o osadzeniu całości w jednej przestrzeni zdaje się ograniczać twórców – wiele rzeczy, które normalnie zostałoby pokazanych, musi paść w dialogu. Wszystko, o czym mówi Aronofsky – homofobia, problemy osób otyłych i sposób ich postrzegania przez społeczeństwo, mariaż talentu uosabiającego piękno duszy z odrażającą fizycznością, wątła nadzieja na odkupienie – sprawia czasami wrażenie czytanki, która z wierzchu wydaje się filozoficznie zaangażowana, ale pod spodem nie kryje żadnej głębi.

Jednocześnie “Wieloryb” to film, który potrafi zachwycić. Głośna rola Brendana Frasera słusznie wywołuje owacje na stojąco. Aktor naprzemiennie może wzbudzać odrazę i współczucie, nie popada przy tym w nadmierną szarżę, która mogłaby prowadzić do autoparodii. Metafora otyłości jako rozrastającego się poczucia winy jest ciekawa na kilku poziomach, a wspomniane wielkie żarcie, do potęgi podkręcające zwyczaj zajadania stresu, to pewnie jedna z tych scen, które pamięta się po seansie całe lata.

Aronofsky celebruje w “Wielorybie” nie tylko proces pochłaniania kolejnych potraw (kanapka z chipsami zagryzana pizzą!), ale również ogromne cielsko Frasera. Słabe, spocone, niezdolne do wykonywania podstawowych czynności, pokazane ze wszystkimi szczegółami. Fizyczność tej roli budzi dziwną mieszankę dyskomfortu i fascynacji, a jednocześnie każe zadać pytanie: “po co to wszystko?”. Jedno jest pewne: ukryty pod toną charakteryzacji i nieopuszczający fat-suitu Fraser tworzy wyrazistą kreację, o której będzie się mówić jeszcze długo. Zasadność i ideologiczna podbudowa tego występu pozostają jednak dyskusyjne.

Jan Sławiński

Jan Sławiński

Absolwent Filmoznawstwa (I i II stopień) oraz Tekstów Kultury (II stopień) na Uniwersytecie Jagiellońskim. Publikuje w internecie, prasie specjalistycznej („Ekrany”, „Czas Literatury”, „Zeszyty Komiksowe”) oraz tomach zbiorowych („1000 filmów, które tworzą historię kina”, „Poszukiwacze zaginionych znaczeń”). Od ponad dziesięciu lat prowadzi autorskiego bloga jako Anonimowy Grzybiarz.
News will be here