Werner Herzog to jeden z najsłynniejszych współczesnych reżyserów. To twórca przede wszystkim kochający powracać do motywu pojedynku człowieka z naturą.
Kino Wernera Herzoga zawsze obfitowało w sceny pojedynków człowieka z żywiołami natury. Niemiecki reżyser uwielbia wciąż powracać do sekwencji ukazujących zdeterminowaną jednostkę eksplorującą malowniczy krajobraz. Jednym z ulubionych pejzażowych typów twórcy jest zimowa sceneria. Śnieżne widoki są kanwą wielu interesujących dzieł autora “Fitzcarraldo”.
W “Wielkiej ekstazie snycerza Steinera” Herzog opowiada historię Waltera Steinera – skoczka narciarskiego i jednocześnie rzeźbiarza w drewnie. W tym obrazie zimowe tło tak naprawdę odgrywa znacznie ważniejszą rolę niż czysto wizualną. Tkwi w nim pewnego rodzaju chłód – surowość, która odpowiada surowości narracji i surowości przekazu. Przebijający się przez ekran mróz odpowiada chropowatości, z jaką Herzog podchodzi do filmowego rzemiosła. Opowiada historię, ukazując pierwotne emocje. Jednocześnie przedstawia swoją obsesję na punkcie protagonisty, a także obsesję protagonisty na punkcie jego wielkiej pasji.
Nie ma tu miejsca na wyszukane, skomplikowane metafory czy romantyczną symbolikę. Cała miłość reżysera do poruszanego tematu wypływa z jego trzewi. To krótkie, lecz pamiętne dziełko kreśli przed odbiorcą skrajnie szczery portret pasji ściśle powiązanej z zimową poetyką. To dosłowny związek, zawody skoków narciarskich najbardziej kojarzą się bowiem właśnie z tą porą roku, ale też metaforyczny, gdyż piękno tej pasji jest jednocześnie urzekające i wymagające poświęceń niczym próba przetrwania w samym środku wielkiej zawieruchy.
Inny film dokumentalny Herzoga ściśle powiązany z zimową scenerią to “Mroczny blask gór”
Telewizyjna produkcja opowiada o alpinistach pragnących zdobyć masyw górski Gaszerbrum. Kręgosłupem całej opowieści jest ulubiony motyw Herzoga, czyli konfrontacja człowieka z naturalnym żywiołem. To dość nietypowy dokument, ponieważ środek ciężkości fabularnej nie opiera się na samej wyprawie, a bardziej na psychologicznych motywacjach uczestników. Chłodny krajobraz jest tu niemym świadkiem wydarzeń. Pełni wręcz medytacyjną funkcję. Wydaje się reprezentantem cichego, sprawiedliwego uniwersum obserwującego dwóch śmiałków porywających się na brawurowe starcie z siłami, o których tak naprawdę nie mają pojęcia.
Jednym z najsłynniejszych Herzogowskich portretów zimowych znajduje się z kolei w słynnych “Spotkaniach na krańcach świata”, gdzie spotyka się grupą badaczy zamieszkujących tymczasowo Antarktydę. Wizje pięknych, surowych pejzaży mieszają się z rozmowami z naukowcami. Z obu tych patentów narracyjnych wyłania się interesująca synteza. Niemiecki reżyser gdzieś między słowami sugeruje, że nieskończone piękno antarktycznego mikrokosmosu kryje się w jego nieodgadnionym charakterze.
Wszystkich pokazywanych na ekranie ekspertów łączy to, że w istocie ich wiedza teoretyczna i praktyczna nigdy nie pozwoli im całkowicie zgłębić tajemnic chłodnej krainy. W tym wypadku towarzyszące bohaterom żywe, zimowe freski symbolizują enigmatyczność. Nieskazitelna biel tego wizualnego cudu przyrody ewokuje mistycyzm, który zrównuje eksplorację naturalnej panoramy z doświadczeniem wręcz religijnym – fascynującym przez swoją niewytłumaczalność, nieracjonalność i nielogiczność.