Album fotograficznych – lub, jak woli autorka, fotoksiążka drogi – wydaje się najodpowiedniejszym medium do relacjonowania podróży. Zdjęcia ukazują przecież wycinek rzeczywistości – stanowią jej zapis, nie zaś (nad)interpretację wyrażaną w formie malarskiego czy literackiego dokumentowania naszych doświadczeń. Iluż to wielkich fotografików zapisało się w historii właśnie za sprawą jednego czy dwóch takich albumów? Nie o same zdjęcia jednak chodzi, ani nawet nie o podróż sensu stricto. Celem nie jest bowiem zobaczenie świata, lecz zajrzenie w głąb siebie. Album "Wanderlust" Claudine Pisarek przemawia natomiast ze zdwojoną siłą właśnie dzięki synergii prac malarskich i fotograficznych.
"I tak oddychamy atomami naszych przodków" to kolejny etap tej podróży

Nomadka z Tychów niestety – podobnie jak my wszyscy – musi z powodu pandemii powściągnąć się przed kolejnymi wyprawami. Przebyta już wędrówka po Bałkanach wciąż jednak rezonuje w jej twórczości. Przypomina tym samym, jak wiele historii skrywać się może w pamięci zbiorowej. Zeszłoroczna absolwentka malarstwa na katowickiej ASP w dość chłodnych, skąpanych głównie w cyjanie pracach przybliża nam niemały kawałek bałkańskiego krajobrazu. Jak jednak podkreśla Andrzej Tobis, w którego pracowni Claudine Pisarek rozwijała swój talent podczas studiów, niezwykły w jej twórczości jest zwłaszcza balans między cechującą autorkę dynamiką dynamitu a statycznym medium.
Tyska malarka i fotografka przedstawia się także jako niespełniona performerka. Tę część jej twórczej natury dobrze jest zaobserwować podczas wernisażu. To właśnie wówczas okazuje się, że nawet najmniejsza, najprostsza z prac może skrywać największe historie. Wśród obrazów, które Claudine Pisarek zabierze ze sobą do łódzkiej galerii ART HUB, znajdziemy kilka przykuwających uwagę od razu, ale i kilka niepozornych, choć skrywających naprawdę intrygującą opowieść.
Na przykład "Slawońskie salami" można odczytywać w kontekście ostatniej wojny, jaka dotknęła Stary Kontynent. W tym konkretnym przypadku mowa o oblężeniu przez Serbów i wojska Jugosłowiańskie Armii Ludowej chorwackiego Vukovaru w 1991. Miejsca symbolicznego – będącego świadkiem zbrodni wojennej, a zarazem pierwszym europejskim miastem od czasów II wojny światowej, które niemal zostało zrównane z ziemią; trzymiesięczna potyczka okazała przy tym punktem zwrotnym konfliktu. Z kolei najbardziej frywolna – zdawać by się mogło – wizja "Tesli bez wąsa" jest jednym z najbardziej dosłownych obrazów autorki. Wbrew pozorom ukrzyżowane oblicze największego wynalazcy XX wieku nie zrodziło się bowiem w jej głowie, lecz zostało ujrzane w Podgoricy.
