Kadr z komiksu "Geiger" (scenariusz: Geoff Johns, ilustracje: Gary Frank), fot. Nagle Comics

Nowe na rynku wydawnictwo Nagle Comics nie zwalnia tempa. Po świetnym debiucie w drugim miesiącu działalności oferuje czytelnikom kolejną dawkę solidnych komiksów. Wśród nich znalazł się "Geiger" łączący gatunki i konwencje w nieoczywistą opowieść.

Komiks “Geiger” ze scenariuszem Geoffa Johnsa i rysunkami Gary’ego Franka opowiada o przyszłości zniszczonej przez bomby jądrowe. Główny bohater poświęcił się, by jego rodzina mogła ukryć się w schronie. Nieoczekiwanie wybuch atomówki nie zabił go, ale obdarzył wyjątkowymi mocami. Od tego czasu mężczyzna strzeże bunkra, rozprawiając się z łowcami organów, mutantami i władcą, który pozostałości cywilizacji zmienił w arturiański dwór, zasiadł na tronie i powołał nuklearnych rycerzy (okrągłego stołu). Gdy pod opiekę bohatera trafi dwójka sierot z niezwykle ważną walizką, będzie on musiał stawić czoła całemu światu. A przynajmniej temu, co z niego zostało.

“Geiger”, czyli radioaktywny superbohater

Geiger, Geoff Johns, Gary Frank, Nagle Comics
Przykładowe kadry z komiksu “Geiger” (scenariusz: Geoff Johns, ilustracje: Gary Frank), fot. Nagle Comics

Album Geoffa Johnsa i Gary’ego Franka na pierwszy rzut oka to zbiór oklepanych motywów, które były już przemielone w popkulturze po wielokroć. Mamy tu przecież postapo; odwołania do legend arturiańskich; historię o mężczyźnie pozbawionym rodziny, który bierze pod opiekę sieroty; wreszcie – supermoce uzyskane w wyniku tragicznego wypadku. A mimo to “Geiger” po prostu działa. Zgrabnie zmienia konwencje, łączy motywy pozornie niedopasowane, wyciska co najlepsze ze schematów fabularnych.

Twórcy komiksu nie pozwalają się nudzić czytelnikowi, bo co chwilę oferują coś nowego. Być może pomysły te są dziwnie znajome, ale dzięki niebanalnemu wymieszaniu motywów i tematów oraz sprawnej ręce scenarzysty całość nabiera świeżości. Teksty Geoffa Johnsa znałem z lektur on-goinga “Liga Sprawiedliwości” (w New 52), albumów jak “Batman. Trzech Jokerów” czy “Zegar Zagłady” (niepotrzebna kontynuacja “Strażników” Alana Moore’a). O ile tam wydawał mi się średnim scenarzystą, o tyle w swoim autorskim projekcie “Geiger” rozwija skrzydła i pokazuje swój potencjał.

Scenariusz ma wszystko, by być wciągającą i przy tym niegłupią opowieścią gatunkową. Spektakularne sceny akcji w niebanalnym settingu mieszają się tu z opowieścią drogi i emocjonalnymi wątkami o rodzinie zastępczej. Wszystko zostało podlane pulpowym sosem, gdzie Świecący Człowiek naparza się z mutantami albo robotem na usługach armii USA, a we wszystko miesza się dzieciak z syndromem wielkości i niezdrową fascynacją na punkcie Camelotu. Całość została zilustrowana w ponurym, realistycznym stylu Garry’ego Franka, który działa na wyobraźnię, a ponadto idealnie pasuje do opowiadanej historii. Mieszanka równie wybuchowa, co sam główny bohater!

Niezła alternatywa dla tradycyjnego superhero

Geiger, Geoff Johns, Gary Frank, Nagle Comics
Przykładowe kadry z komiksu “Geiger” (scenariusz: Geoff Johns, ilustracje: Gary Frank), fot. Nagle Comics

“Geiger” sprawdza się jako zamknięta całość. Mimo to, poza historią główną, na niemal trzystu stronach albumu wydanego przez Nagle Comics dostajemy kilka historii pobocznych. Twórcy nie ukrywają, że to zaledwie wstęp do większej opowieści i całego alternatywnego uniwersum nietypowych superbohaterów z różnych zakątków przeszłości i przyszłości. Czas pokaże, jak świat Świecącego Człowieka sprawdzi się jako alternatywa dla przygód Batmana, Spider-Mana i innych popularnych herosów. Na ten moment na pewno warto docenić sprawną mieszankę gatunkową i fakt, że “Geiger” wyróżnia się na tle wielu mainstreamowych komiksów, które czerpią z podobnych źródeł. Jednocześnie nie jestem do końca pewien, czy potrzebna mu jakakolwiek kontynuacja.

Jan Sławiński

Jan Sławiński

Absolwent Filmoznawstwa (I i II stopień) oraz Tekstów Kultury (II stopień) na Uniwersytecie Jagiellońskim. Publikuje w internecie, prasie specjalistycznej („Ekrany”, „Czas Literatury”, „Zeszyty Komiksowe”) oraz tomach zbiorowych („1000 filmów, które tworzą historię kina”, „Poszukiwacze zaginionych znaczeń”). Od ponad dziesięciu lat prowadzi autorskiego bloga jako Anonimowy Grzybiarz.