Haiku to forma japońskiej poezji, której sięgająca setek lat tradycja nie daje się sprowadzić do ciasnego, historycznego kontekstu. To środek artystycznego wyrazu o wciąż wyjątkowo aktualnym charakterze.
Jednym z fundamentów buddyzmu zen jest tak zwane satori. Kluczowa dla dalekowschodniej filozofii koncepcja oznacza specyficzny stan oświecenia. Człowiek osiąga go nagle, niespodziewanie i wbrew logice porządku rzeczy, którą dotychczas pieczołowicie konstruował w swojej głowie. Można wręcz stwierdzić, że w jednej chwili nie tyle doświadcza wszystkiego, co mistyczne, a raczej wszystko, co mistyczne doświadcza jego samego.
Uczucie spirytualnej rewelacji wydarza się jakby poza nim, intuicyjnie i niewytłumaczalnie. Ten definiujący resztę jego duchowej egzystencji moment jest oczywiście niemożliwy do zamknięcia w ciasnych ramach językowych. Paradoksalnie właśnie dlatego próbująca uchwycić ezoteryczny fenomen poezja haiku jest tak fascynująca. Jej autorzy nie pragną bowiem nazywać nienazywalnego, a raczej interesuje ich czysta, niezmącona racjonalizmem obserwacja.
Tą drogą
Nikt nie idzie
Tego dzisiejszego wieczoru.
– Bashō Matsuo
Tradycyjny nurt poezji japońskiej początkowo opierał się na specyficznej, szablonowej strukturze. Zwięzłe wiersze składały się z siedemnastu sylab (według kolejności 5-7-5) rozrysowanych w ramach trzech linijek. Jednakże wielu późniejszych przedstawicieli gatunku eksperymentowało z konserwatywną formą i z powodzeniem tworzyło haiku wymykające się surowej, kanonicznej matematyce. Natomiast, choć standardowy liryczny szablon poddawano rozmaitym dekonstrukcjom, najznamienitsze dobro kulturowe okresu Edo zawsze charakteryzowała filozoficzna spójność.
Przede wszystkim, niezależnie od liczby sylab czy długości wersów, haiku jest sztuką ulotności. Quasi-aforystyczna rytmika sprawia, że niezwykle łatwo jest zgubić poszczególne słowa w jednym mrugnięciu oka. Zwiewność zawartej w tych wierszach refleksji wprost odnosi się do wspomnianego wcześniej pojęcia oświecenia. Według koncepcji satori do pełnego zrozumienia otaczającej nas rzeczywistości dochodzi przypadkiem. Świadoma intencja zostaje tu niemalże całkowicie wyłączona z użytku. Esencja kryjąca się w zakamarkach naszego uniwersum nie czeka ani na jej odkrycie, ani na jej zdefiniowanie. Ona już od dawna podświadomie towarzyszy ludzkiej egzystencji. Czeka jedynie na to, by człowiek ją po prostu zauważył.
Nigdy nie zapominaj:
Chodzimy nad piekłem
Oglądając kwiaty.
– Issa Kobayashi
Japońska sztuka poetycka neguje więc charakterystyczny dla kultury zachodniej reżim wiedzy. Dalekowschodni poeci wyrażają swoją fascynację sekretami przyziemnych oraz duchowych mikrokosmosów zupełnie inaczej niż robią to autorzy zachodni. Azjatyccy twórcy kontemplują rzeczywistość wrażliwością dziecka. Pozostają zafrapowani nowym odkryciem i zamiast drążyć, zamiast dociekać sensów wszelkich dlaczego, po co i skąd, pozwalają sobie na upajanie się nadrealnością doznania. Tymczasem przedstawiciele kultury europejskiej i amerykańskiej natychmiast przekuwają intensywną fascynację w obsesję uprzedmiotowienia zjawiska.
Antyracjonalną, ulotną formę haiku dopełnia też antymetaforyczność. Można zaryzykować stwierdzenie, że tradycyjna poezja japońska jest w pewnym sensie niesymboliczna. Jednocześnie nie należy jej oczywiście odczytywać dosłownie. Chodzi raczej o to, by traktować zapisane na kartce słowa jako niezdatne do analizy rzeczy-same-w-sobie. Są one serią obrazów, których język pisany ani mówiony nie jest w stanie sobie wyobrazić. Poeta potrafi jedynie je wynotować, a czytelnik odczytać i żaden z nich nie powinien eksplorować towarzyszącego literom potencjału do konstruowania analogii.
Rok za rokiem
Ja w masce małpy –
Prawdziwa małpa.
– Bashō Matsuo
Jeśli w wierszu zachodniego poety pojawia się kwiat, na ogół pulsuje on mnogością znaczeń. Funkcjonuje na dwóch poziomach: jako piękny owoc Matki Natury oraz klonujący się w nieskończoność ciąg reprezentacji (Ziemia, natura, przyroda, życie, niewinność, miłość itd.). Samoistnie rozwijający się łańcuch skojarzeń umacnia wartość przywołanego wcześniej reżimu wiedzy. Abstrakcja poezji zachodniej wyrażona przez abstrakcję symboliczności nagle staje się emblematem podstawowej żądzy naszej kultury – nie tyle chęci uświadomienia, ile nieustannego objaśniania. Staje się więc abstrakcją umowną, taką, którą najwygodniej się etykietuje.
Z kolei ten sam kwiat wyrastający z wersów haiku jest już zupełnie innym bytem. Trzeba nazwać go koncepcją funkcjonującą na poziomie zero. Nie do końca przypomina zwykłą roślinę, ale też nie daje się przytłoczyć potokiem synonimów i odpowiedników. Nosi w sobie znamiona wyjątkowości, którą trzeba po prostu poczuć, by dojść do jej sedna.
Istnieje wielokrotnie przytaczana i parafrazowana anegdota o istocie filozofii zen. Jej bohaterami są najczęściej doświadczony buddyjski mistrz i poddawany duchowemu treningowi uczeń. W większości wersji owej opowieści uczeń (w wyniku rozmaitych okoliczności) zadaje mistrzowi następujące, fundamentalne pytanie: czym właściwie jest zen? Mistrz bez namysłu odpowiada: śpię, kiedy jestem senny, jem, kiedy jestem głodny i piję, kiedy jestem spragniony.
W prostocie tej odpowiedzi znajduje się idea przyświecająca również poezji haiku. Mówi ona o tym, że oświecenia (możemy je rozumieć jako doświadczenie prawdy, poznanie świata czy satysfakcjonującą, filozoficzną bądź religijną eksplorację) nie da się wymusić przebyciem prostej drogi od pytania do odpowiedzi. Odwrotnie, oświecenia doświadczymy, potykając się o odpowiedź, nie zadając uprzednio żadnych pytań. Haiku można więc nazwać migawką odpowiedzi na kwestie ostateczne, której istota rozkwita podlewana cierpliwością wobec mocy wrażenia zmysłowego.
Jaki chłód
Dotknąć czołem
Zielonej słomianej maty.
– Dama Sono-jo
Z haiku mniej lub bardziej świadomie czerpał surrealizm promujący absolutnie spontaniczne automatyczne pisanie, a także francuski poststrukturalizm postulujący nieudolność języka w nazwaniu istoty Prawdy. Przelotny romans z japońską poezją mieli również amerykańscy bitnicy. Najważniejsze jest jednak to, że z tradycji azjatyckiego liryzmu płynie teza istotna także dla współczesności.
Autorzy tych wierszy już w XVII wieku dostrzegli główne źródło cierpień naszej cywilizacji – fiksację na punkcie rezultatu, przy jednoczesnym umniejszaniu wagi samego procesu. Fundamentalna lekcja zapisana w strofach haiku mogłaby brzmieć następująco: szczęśliwy człowiek raduje się doświadczeniem, pozwalając konkluzji naturalnie się przydarzyć, a nieszczęśliwy już w prologu momentu rozpaczliwie poszukuje zadowalającego epilogu.