News will be here
Koh Hasebe przypomina pierwszą wizytę Queen w Japonii

Koh Hasebe jest autorem, którego każdy fan rocka powinien znać – albo zna, nawet jeśli nie ma o tym pojęcia. Jego zdjęcia przeszły do historii, dokumentując na przestrzeni dekad barwne życie muzycznych gigantów – początkowo w Tokio, a później także w innych częściach świata. Jak swego czasu napisał o jego twórczości Dan Grunebaum z "Rolling Stone":

Kiedy Koh Hasebe został w latach 60. fotografem rockmanów, muzyka rockowa nawet jeszcze nie istniała.

Muzyka tchnęła drugie życie w jego karierę

Queen, Koh Hasebe, Shinko Music
Fot. Koh Hasebe/Shinko Music

Urodzony w 1930 roku Koh Hasebe był fotografikiem z powołania i zawodu, ale w latach 60. znalazł się na zakręcie. Do tego momentu zajmował się głównie fotografią filmową, lecz – jak sam wspominał w wywiadzie sprzed kilku lat – to była ślepa uliczka. Nie miał zbyt wielu zleceń, nie widział możliwości rozwoju. Szczęśliwie złożyło się jednak, że nawiązał współpracę z "Music Life". Był to przełomowy japoński periodyk, przybliżający ciekawym świata młodym Japończykom zachodnią muzykę. W tym czasie Japonię odkrywały też wschodzące gwiazdy muzyki rockowej – on zaś został ich fotografem.

Queen, Tokio, 1975
Fot. Koh Hasebe/Shinko Music

Queen do Japonii zawitało wiosną 1975 roku. Zespół nie był wówczas jeszcze tak rozpoznawalny, jak na to zasługiwał. Dość powiedzieć, że ani brytyjscy, ani amerykańscy krytycy nieszczególnie dopingowali ich karierze. "Sheer Heart Attack" – ich trzeci album studyjny (wydany jesienią 1974) – był tak naprawdę pierwszym, który dostrzeżono. Zanim jednak Zachód na dobre zakochał się w ich twórczości, Japończycy już zespół ubóstwiali. Z wzajemnością. Pierwszą wizytę w Kraju Kwitnącej Wiśni muzycy musieli wspominać bardzo dobrze, bo wracali tam wielokrotnie – na wydanym dwa lata później krążku "A Day at the Races" umieścili natomiast utwór "Teo Torriatte", którego fragment wybrzmiewa po japońsku.

Koh Hasebe nie odpuszczał ich na krok

Queen, Tokio, 1975
Fot. Koh Hasebe/Shinko Music

Dokumentowanie wizyty Queen w Japonii zlecił mu magazyn "Music Life". Hasebe był zarówno w Nippon Budokan, gdzie odbył się koncert, jak i miał okazję towarzyszyć zespołowi kolejnego dnia, gdy ten zwiedzał Tokio. To wyjątkowa sesja, już wtedy bowiem Freddie Mercury nie przepadał za błyskiem fleszy. Przed obiektywem Hasebego jednak stanął, pozwalając, by ten wykonał kilka historycznych ujęć. Do dziś są one uznawane za kultowe – zwłaszcza w Japonii.

W połowie lat 70., gdy Koh Hasebe dokumentował pierwszą wizytę Queen w swojej ojczyźnie, był od młodych Brytyjczyków zdecydowanie sławniejszy. Podróżował po świecie – często bywał choćby w Londynie, gdzie fotografował Beatlesów czy Hendrixa. Gdy zachodni muzycy odwiedzali Japonię, był zaś pierwszym, który o tym wiedział. Towarzyszył między innymi Led Zeppelin w Hiroszimie (1971), Johnowi Fogerty'emu w Tokio (1972) i Carlosowi Santanie w Kamakurze (1974). Za The Rolling Stones ruszył nawet na Jamajkę (1972)! Wizyta Queen była natomiast czymś w rodzaju wisienki na torcie, wieńcząc zresztą najważniejsze wydawnictwo w jego dorobku.

Queen, Tokio, 1975, Koh Hasebe, Shinko Music
Fot. Koh Hasebe/Shinko Music

W 1975 nakładem Shinko Music ukazał się album "Music Life Rock Photo Gallery: Giants in the Small World". Za jego sprawą Koh Hasebe zapisał się zarazem w historii fotografii i muzyki, a zdjęcia w nim zawarte do dziś powielane są w muzycznych publikacjach na całym świecie. I wiecie co? Ten kawałek historii można znaleźć w antykwariatach lub, w ostateczności, w serwisach aukcyjnych. Za grosze! Oczywiście nie oryginał, ale jedne z późniejszych wydań. Jakość druku, nawet w edycji z roku 2000, pozostawia wiele do życzenia, ale to bez wątpienia coś, co każdy fan rocka – zwłaszcza w klasycznym wydaniu – powinien zobaczyć.

Damian Halik

Damian Halik

Kulturoholik, level 99. Czas na filmy, książki, komiksy i gry, generowany gdzieś między pracą a codziennymi obowiązkami, zawdzięcza opanowaniu umiejętności zaginania czasoprzestrzeni.

News will be here