News will be here
Metallica – "72 Seasons", fot. Blackened Recordings

Istnieją zespoły, które obrosły legendą tak ogromną, że po pewnym czasie ciężko jest im do niej dorosnąć. Jedną z takich grup na pewno jest Metallica. Amerykańska formacja od lat (mimo rozmaitych dyskograficznych wzlotów i upadków) funkcjonuje jako ikona światowej sceny heavymetalowej i nic nie wskazuje na to, żeby miało się to kiedykolwiek zmienić. Ich renomy nie popsuje nawet wyjątkowo kiepski album albo – co gorsza – album wyjątkowo przeciętny.

“72 Seasons” zdecydowanie należy do tej drugiej kategorii płyt. To esencjonalny przykład projektu przyzwoitego – robi dobre wrażenie na wiernych fanach, natomiast umiarkowanych sceptyków zbytnio od siebie nie odrzuca. Bezpieczną, neutralną jakość krążka widać również w treści wielu recenzji, które w większości przychylają się ku ocenie na poziomie szkolnej trójki z plusem.

Najświeższa propozycja Metalliki gra na najsłodszym uczuciu każdego konsumenta popkultury – komforcie nawyku

Recenzja “72 Seasons) autorstwa Anthony’ego Fantano

Muzycy celebrują powtarzalność swoich melodii, repetytywność tematyki tekstowej, a także jednostajność wokaliz frontmana. “72 Seasons” z przyjemnością pływa we własnym formalnym status quo, co umila czas zarówno odbiorcom, jak i samym artystom. Odbiorcy, którzy dokładnie wiedzą czego się spodziewać, nie kupują bowiem kota w worku i dostają solidny produkt. Natomiast twórcy, którzy po tylu dekadach scenicznej aktywności zamienili ekscytację na przyzwyczajenie, nie muszą udawać, że dalej mają w sobie kreatywny głód dwudziestolatków.

Metallica definiuje swoją artystyczną przewidywalność jako najwyższą cnotę

Klip do jednego z singli promujących album

Amerykanie w wywiadach wspominają, że nagrywając “72 Seasons”, zamierzali powrócić do stylistyki, która dała im największą popularność w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Retro-nostalgiczny sznyt przemawia do największych fanów grupy. Pozwala im jednocześnie akceptować niepierwszą świeżość ich ukochanego zespołu A.D. 2023 oraz poczuć energię swoich własnych młodzieńczych lat spędzonych na przeżywaniu ikonicznych utworów.

Co ciekawe, “72 Seasons” tętni widoczną obsesją spektakularności. Długa, epicka narracja płyty ma bowiem charakter heavymetalowego fresku noszącego na swoich barkach ponadludzką ambicję. Ambicję zdecydowanie przekraczającą jednak możliwości muzyków, którzy nie mają w sobie już tyle kreatywnej witalności, żeby w pełni ją wykorzystać. Pozornie godna podziwu opasłość utworów w pewnym momencie zaczyna nieco irytować, a całość, zamiast przypominać widowiskową sagę, przywodzi na myśl przeciągający się w nieskończoność telewizyjny tasiemiec.

Niemniej jednak “72 Seasons” zdecydowanie spełnia swoją funkcję

Klip do jednego z singli promujących album

To krążek, który zadowala swoją grupę docelową i utrzymuje dotychczasową pozycję zespołu we wszystkich wyobrażeniowych rankingach miłośników zamierzchłej i współczesnej popkultury.

Łukasz Krajnik

Łukasz Krajnik

Rocznik 1992. Dziennikarz, wykładowca, konsument popkultury. Regularnie publikuje na łamach czołowych polskich portali oraz czasopism kulturalnych. Bada popkulturowe mity, nie zważając na gatunkowe i estetyczne podziały. Prowadzi fanpage Kulturalny Sampling

News will be here