Son Lux – "Alternate Forms"

Son Lux, czyli wieczny czarny koń amerykańskiej elektroniki (projekt, który z jednej strony nigdy nie wszedł w szeregi głównonurtowej ekstraklasy, a z drugiej dorobił się całkiem pokaźnej liczby wiernych słuchaczy), właśnie wydał "Alternate Forms" – kompilację remiksów utworów z wydanej w 2013 roku płyty "Lanterns".

Dziesięć lat po premierze swojego najbardziej hitowego albumu autorzy przeboju “Easy” postanowili uczcić artystyczny i komercyjny sukces z przeszłości. Do wzięcia udziału w benefisie zaproszono kilkanaście niekoniecznie głośnych, lecz koniecznie zdolnych nazwisk i pseudonimów reprezentujących szeroko pojętą eksperymentalną gałąź muzyki klubowej. Nowe-stare wydawnictwo Son Lux stanowi natomiast świetny punkt wyjścia do rozmowy o samej idei remiksu.

Choć niewątpliwie jest to temat, który dotychczas był poruszany (remiksowany) z różnorakich perspektyw, to chyba wciąż nikomu nie udało się uchwycić niejednoznaczności oraz nieprzewidywalności wszystkich jego sensów. O remiksie, to jest o kameleonie znaczeń, koncepcji unikającej jednomyślności da się bowiem pisać i mówić jedynie w tonie przypuszczającym.

To konstrukcja domagająca się gdybania, przekształcająca “jest” na “może”

Jeden z singli promujących album Son Lux – “Alternate Forms”

Jedno z oblicz remiksu, nazwijmy je Burroughsowskim, może nasuwać odbiorcy skojarzenia magiczne. Technika cut-up amerykańskiego pisarza Williama S. Burroughsa (wycinanie własnoręcznie napisanych zdań i sklejanie ich z cudzymi frazami wyjętymi z rozmaitych zewnętrznych źródeł) jest swoistą patronką współczesnych remiksowych przedsięwzięć. Niesławny prozaik-rebeliant przestawiał litery, ponieważ wierzył w ponadrozsądkowy potencjał kryjący się w transformacji powszechnego porządku. Brał na warsztat kulturę masową i wyższą, zderzają je z własnymi myślami w nadziei na rozsadzenie konwencjonalnego ukształtowania rzeczywistości.

W podążającym za tym tropem współczesnym remiksie tkwi bliźniaczo wywrotowa wartość, która nie musi, ale może wybrzmieć w wyrazisty sposób. Burroughsowski duch unosi się też nad remiksową przypadkowością. Autor “Nagiego Lunchu” zainspirowany dokonaniami dadaistów i surrealistów uprawiał radykalną językową loterię. Grał z kosmosem w rosyjską ruletkę w przeświadczeniu o kreatywnej wyższości zbiegów okoliczności nad strategicznym planowaniem.

Nowocześni producenci także często zdają się na łaskę fortuny podczas konstruowania reinterpretacji zapisanych w teraźniejszym porządku rzeczy oryginalnych kompozycji. Zazwyczaj pracują według procedury szalonego naukowca. Metodą prób i błędów, niczym pradawni alchemicy, scalają niepasujące do siebie składniki tak długo, aż wreszcie wyłuskają walor z podwójnej negacji. Zaklęta w remiksowej idei pokaźna doza nieracjonalności sprawia, że muzyczni spadkobiercy filozofii Burroughsa są w stanie zmieniać kulturę, a więc (wedle życzenia kontrowersyjnego pisarza) rzeczywistość, z której utkany jest cały nasz świat.

Ponadto remiks może mieć znacznie bardziej przyziemną, chciałoby się powiedzieć: ludzką, twarz

Remiks utworu Son Lux “Lost It To Trying”, który wykonali Sen Morimoto + KAINA

To twarz zrodzonego z hip-hopowej potrzeby, a potem przeszczepionego na inne muzyczne grunty współzawodnictwa. W przeciwieństwie do Burroughsowskiej taktyki remiksowa rywalizacja nie ma jednak na celu podżegania do rewolucji (czy nawet ewolucji) status quo. W tym przypadku nasuwają się bowiem skojarzenia zdecydowanie sportowe, a nie partyzanckie. Rapowy remiks, któremu należy nadać miano ojca tego sposobu myślenia o parafrazie piosenki, przeważnie przywodzi na myśl mecz koszykówki pod efektowną banderą “All Star”.

Popularny w Stanach Zjednoczonych rodzaj widowiska opiera się na genialnym w swej prostocie pomyśle – zebraniu w jednym miejscu najlepszych zawodników ligi i zorganizowanie towarzyskiego pojedynku, który umożliwi im efektowne prześciganie się w najbardziej spektakularnych zagraniach. Analogicznie, hip-hopowy remiks zwykle zbiera najgorętsze rapowe twarze na bicie pierwotnie służącym jako podkład muzyczny dla wyjątkowo modnego utworu i motywuje je do wzięcia udziału w błyskotliwej bitwie na rymy.

Jeśli przytoczoną wcześniej kontynuację cut-upu można było nazwać ezoteryczną niezgodą na rzeczywistość, to hip-hopowy remiks wydaje się już indywidualistycznym eskapizmem. Fetyszyzujące koncept wyścigu rapowe trawestacje odkrywają przed nami paradoksalną wizję egoistycznej grupy. Pokazują skupisko jednostek akceptujących codzienność i wykorzystujących jej szablon do zadbania o własny interes – uatrakcyjnienia własnego “Ja” dla świata, które nagradza totemizację ego i gani kolektywne, transgresywne (Burroughsowskie) ruszenie.

Oprócz odsłony rewolucjonistycznej i indywidualistycznej remiks może objawić się jeszcze w malowniczych figurach dwóch dość podobnych do siebie postaci

Archiwalny fragment występu Son Lux na żywo

Jedną z nich trzeba byłoby nazwać archetypem przegranej pierwszej szansy i nadziei na drugą. Wielu artystów (w tym także tych największych) mierzy się z uczuciem porażki konkretnej płyty. Pamiętają rozczarowanie, jakie przynieśli swoim odbiorcom, którzy czekali miesiące lub lata na zupełnie nieudany album. Pamiętają też druzgocące opinie krytyków muzycznych – dotychczas przychylnych im medialnych głosów, które nagle zmieniły się w nakłuwające ich poczucie własnej wartości chóry zgodnej dezaprobaty. W takich przypadkach remiks staje się panaceum na Raskolnikowe poczucie winy. Przekształcając i potencjalnie poprawiając przeterminowane utwory, artyści nareszcie spłacają swój dług. Owszem, nie udaje im się jeszcze otworzyć kolejnego rozdziału swojej historii, ale przynajmniej w końcu wychodzą na zero.

Druga postać mogłaby nosić miano personifikacji artystycznego jubileuszu. W tej odsłonie remiks jawi się jako istna maszyna szczęścia, tak zwany zadowalacz uniwersalny. Po pierwsze, cieszy samego artystę, ponieważ powstaje z okazji rocznicy wydania projektu, który osiągnął znaczny (w tej czy innej mierze) sukces. Jest więc celebracją dawnego majstersztyku, szybką podróżą w czasie do momentu, który twórca zazwyczaj uznaje za swój złoty okres. Taka remiksowa reminiscencja przywodzi na myśl kombatancką anegdotę o lepszych czasach osładzającą miałkość teraźniejszości słodyczą obrazowej retrospekcji. Po drugie, cieszy odbiorców, mamiąc ich atrakcyjną wonią nostalgii. Remiks benefisowy pozwala słuchaczowi na nowo przeżyć pierwsze spotkanie z ulubioną muzyką, nierzadko ściśle związane z inicjacyjnymi doświadczeniami życiowymi. Jednocześnie udaje mu się przy tym uniknąć popadnięcia w melancholię, ponieważ reinterpretacyjne novum remiksu przyozdabia dawny czar ekscytacją płynącą z obcowania z nowością.

Charakterologiczna mnogość sztuki remiksu z jednej strony sprawia trudność, a z drugiej sporo przyjemności

Jeden z singli promujących album Son Lux – “Alternate Forms”

Nie sposób bowiem w pełni zrozumieć wszystkich elementów składających się na całkowity obraz tej idei, lecz jednocześnie owa nieoczywistość ją uniwersalizuje i skłania do głębszej eksploracji. Najnowszy album Son Lux stanowi świetny przykład na potwierdzenie tej tezy, gdyż za jednym zamachem reprezentuje kilka remiksowych filozofii. Których? O tym musicie przekonać się sami.

Łukasz Krajnik

Łukasz Krajnik

Rocznik 1992. Dziennikarz, wykładowca, konsument popkultury. Regularnie publikuje na łamach czołowych polskich portali oraz czasopism kulturalnych. Bada popkulturowe mity, nie zważając na gatunkowe i estetyczne podziały. Prowadzi fanpage Kulturalny Sampling