VTSS, Martyna Maja, Marta Michalak

VTSS specjalizuje się w muzyce pozbawionej przestrzeni. To twórczyni dźwięków opresyjnych, naturalnie niepozwalających na choćby chwilowe złapanie oddechu. Jak wypada "Circulus Vitiosus", czyli najnowsza EP-ka w jej dorobku?

VTSS to Martyna Maja – zdolna polska producentka muzyki, którą można określić mianem brutalistycznej elektroniki. Jedni nazywają jej dokonania mianem industrial techno, inni szufladkują je jako electroclash albo EBM. Jedno jest jednak pewne: artystka wie, jak malować mroczne dźwiękowe pejzaże. Jej najnowsza EP-ka o nazwie “Circulus Vitiosus” to niecałe dziesięć minut muzyki. Składające się na nią cztery utwory to kompozycje wpisujące się w hasło krótko, zwięźle i na temat.

Krótko, gdyż żaden z utworów nie przekracza dwóch minut

Występ na żywo w słynnym Boiler Room

Ten świadomy zabieg kreatywny spełnia bardzo istotną funkcję. Otóż zachęca do nieustannego, repetytywnego zapętlania. Zupełnie jakby pochodząca z Warszawy producentka pragnęła wprowadzić słuchacza w trans. Zahipnotyzować go do tego stopnia, by ten dał się omotać elektronicznym mikroimpresjom i niemalże bezwiednie wciskał przycisk replay. Niczym imprezowicz niewiedzący, które party już się skończyło, a które dopiero zaczęło.

Zwięźle, bo surowa, szkieletowa konstrukcja EP zmusza VTSS do skrajnej bezpośredniości formalnej

Klip promujący EP-kę

Tu nie ma czasu na ceregiele, charakterystyczne na przykład dla autorów nurtu progresywnej elektroniki. Po upływie pierwszych sekund każda kompozycja od razu nabiera rozpędu, a jeszcze przed końcem pierwszej minuty przypomina rozpędzony pojazd, który z całym impetem zderza się z betonową ścianą. Nie ma co narzekać na brak suspensu, albowiem ostre, industrialne techno to nie elegancja rodem z powieści Agaty Christie, a raczej przerysowany teatr pierwotnych emocji w stylu Gaspar Noé albo Andrzeja Żuławskiego.

Na temat, ponieważ ta krótka, intensywna całość wyróżnia się niesłychaną spójnością

Klip promujący EP-kę

Złośliwi mogliby sugerować stylistyczną monotematyczność, ale ja wolę nazwać to żelazną konsekwencją. Zresztą transowe danse macabre na “Circulus Vitiosus” tylko straciłoby na próbach tchnięcia w niego odrobiny różnorodności. Straciłoby swój hipnotyzujący czar i przede wszystkim klaustrofobiczną duszność. VTSS specjalizuje się w muzyce pozbawionej przestrzeni. To twórczyni dźwięków opresyjnych, naturalnie niepozwalających na choćby chwilowe złapanie oddechu.

Kolejny tytuł bogatej dyskografii VTSS to skromna, ale interesująca pozycja. EP, które na pewno zadowoli każdego miłośnika muzyki klubowej stojącej po ciemnej stronie mocy. Choć to zaledwie dziewięć i pół minuty dźwięków, to trudno sobie wyobrazić lepszy typ na nocne, księżycowe tańce w mroźne dni.


Zdjęcie u góry strony: VTSS (Martyna Maja), fot. Marta Michalak

Łukasz Krajnik

Łukasz Krajnik

Rocznik 1992. Dziennikarz, wykładowca, konsument popkultury. Regularnie publikuje na łamach czołowych polskich portali oraz czasopism kulturalnych. Bada popkulturowe mity, nie zważając na gatunkowe i estetyczne podziały. Prowadzi fanpage Kulturalny Sampling