Od ponad dwóch dekad grupa Xiu Xiu szczyci się reputacją przedsięwzięcia transgresywnego. Amerykańska formacja dała się poznać słuchaczom jako projekt bezkompromisowy zarówno w kontekście dźwięku, jak i tekstu. Ich najnowsze dzieło kontynuuję tę subwersywną tradycję, lecz jednocześnie pokazuje odbiorcom nieco inną, kreatywną perspektywę.
“Ignore Grief” ma wiele wspólnego z dotychczasowymi albumami Xiu Xiu. Jest to album poruszający się po podobnie kakofonicznych rejestrach (tym razem słychać intensywniejsze niż zwykle wpływy współczesnej awangardowej muzyki poważnej) oraz bliźniaczo radykalnych terytoriach lirycznych (amalgamat abstrakcyjnych wersów tworzy historię psychoseksualnych traum oraz świadomych i nieświadomych uzależnień).
Natomiast mimo wszystko nowy album tego wyjątkowego zespołu wybrzmiewa subtelną, aczkolwiek zauważalną różnicą konceptualną. Przy całym swoim skrajnym tragizmie ostatecznie “Ignore Grief” jest jednak płytą pulsującą życiem, nie śmiercią. Witalnością, nie kapitulacją. Kontrastuje więc z lwią częścią dyskografii autorów kultowego “Knife Play”.
Do tej pory Jamie Stewart i jego współpracownicy fotografowali ponurą rzeczywistość przez groteskowy obiektyw przerysowanego pesymizmu
Najbardziej nieprzystępne, wręcz noise’owe płyty Xiu Xiu przystępowały do fonicznej ofensywy przy pomocy wręcz karykaturalnie niekomfortowego jazgotu. Te bardziej przystępne także posługiwały się przerysowaną konwencją – konstruowały bowiem ironiczny, pastiszowy pomost między fatalistyczną poezją a słodką melodyką. W obu przypadkach słuchacze mieli natomiast do czynienia z filozofią negatywności wzmacnianą estetyczną szarżą – czasem absurdalnym spektaklem grozy, innym razem komicznym, paradoksalnym popem.
Patronujący artystycznemu bytowi Xiu Xiu pociąg do przesady pozwalał twórcom i publiczności odnaleźć przyjemność w nieprzyjemności. Definiowanie przerażającego świata poprzez uwypuklenie jego makabryczności, a także wykpiwanie jego purnonsensowości, osładzało powszedni egzystencjalny ból. Rozpasana wyobraźnia, która produkowała przejaskrawione wizje, stanowiła parasol bezpieczeństwa dla każdego, kto pragnął zapomnieć o ranach zadawanych przez codzienność. Ucieczka w stylistyczną manieryczność znieczulała i umożliwiała nabranie dystansu do cierpienia.
Najnowsze dzieło Xiu Xiu zachęca do nieco innej postawy
Premierowe utwory kontrowersyjnej formacji być może nie widzą w ludzkim istnieniu usłanej różami utopii, lecz jednocześnie odpowiadają na katastroficzność człowieczego losu inaczej niż strategią neutralizacji. Przede wszystkim czterdzieści dwie minuty nowej muzyki od ikon sceny indie nie mają w sobie choćby krzty groteskowości. Nie znajdziemy tu numerów, które brzmiałyby jak ścieżka dźwiękowa do zdeprawowanego filmu “Snuff”. Nie ma też śladu po kompozycjach, które rozprawiałyby się ze wszystkim, wykorzystując śmiercionośny czarny humor.
Umowność muzycznego teatru okrucieństwa zastąpiła katartyczna psychodrama. Skuteczna kombinacja elektronicznych drone’ów z eksperymentami Krzysztofa Pendereckiego nie straszy, ani też nie szokuje. Raczej wywołuje poważniejsze, podskórne uczucie – instynktowny, podświadomy niepokój. Niepokój, który koniec końców jest absolutnie pozytywny. Jest bowiem produktem ubocznym realnej konfrontacji z osobistymi lękami. Teatralność poprzednich płyt Xiu Xiu pacyfikowała nasze najgłębsze trwogi, za to emocjonalna prostolinijność “Ignore Grief” je egzorcyzmuje.
Zaklinanie złych duchów odbywa się tutaj w duecie
Na dziesięć utworów składa się piątka zaśpiewana przez Angelę Seo oraz piątka zaśpiewana przez Jamiego Stewarta. Strukturalny dwugłos akcentuje metafizyczną równowagę określającą specyficzną atmosferę płyty. Synteza eksperymentalnego industrialu i eksperymentalnego modern classicalu pokazuje, że nawet najbardziej przepastne odmęty mentalnego piekła mogą zostać przepracowane wedle zasad starożytnej teorii yin-yang.
Architektura krążka odpowiada spójności znajdujących się na nim dźwięków. Choć najnowsze kompozycje Xiu Xiu tętnią nerwowym, nieokiełznanym rytmem, to jednak nie można im zarzucić chaotyczności. Wcześniejsze pozycje w dorobku formacji być może rzeczywiście jawiły się jako nieskoordynowane akty artystycznej desperacji, ale już “Ignore Grief” nie da się nazwać inaczej niż metodyczną, autorską muzykoterapią.
Członkowie Xiu Xiu znów zaskoczyli swoich słuchaczy. Jednakże tym razem nie zamierzają ścigać się z liryczno-dźwiękową zgrozą swojego płytowego dziedzictwa. W 2023 roku dokonali nieco innego kreatywnego wyboru. Postanowili zebrać się na odwagę i podążyć ścieżką absolutnego katharsis.
I bardzo dobrze na tym wyszli.