Ai-Da z wystawą w londyńskim Design Museum

Ai-Da to artystka jedyna w swoim rodzaju, zresztą w bardzo dosłownym znaczeniu tych słów. Jej wyjątkowość polega bowiem na tym, że mowa o pierwszej artystce niebędącej człowiekiem, lecz androidem. Jej pseudonim jest oczywiście hołdem dla pierwszej programistki – Ady Lovelace, dziewiętnastowiecznej brytyjskiej matematyczki. Design Museum już jakiś czas temu ogłosiło, że zamierza zorganizować wystawę intrygującej twórczości roboartystki. Wieść o otwarciu muzeów i galerii doskonale zgrała się natomiast z planami instytucji. Dojdzie do niego bowiem dosłownie dzień przed planowanym wernisażem.

Artystka czy element performance'u?

Lucy Seal, Aidan Meller, Nicky Johnston
Lucy Seal, Ai-Da i Aidan Meller, fot. Nicky Johnston

Po raz pierwszy głośno o Ai-Dzie zrobiło się w 2019 roku, gdy przedstawiono ją światu. Sam pomysł zrodził się oczywiście kilka lat wcześniej. Jego realizacja wymagała jednak czasu i ścisłej współpracy między branżą kreatywną a światem nauki. Pomysłodawcami są Aidan Meller – pośrednik w obrocie dziełami sztuki i właściciel jednej z oksfordzkich galerii, oraz kuratorka, a prywatnie partnerka Mellera – Lucy Seal. To ona, wespół z Alexem Kafoussiasem i Timem Milwardem, zaprojektowała hiperrealistyczną twarz androidki. W konstrukcji pomagali natomiast specjaliści z firmy Engineered Arts oraz naukowcy z Uniwersytetu Oksfordzkiego. Z kolei ramiona, za których pomocą Ai-Da jest w stanie przelewać na płótno swoje wizje, są dziełem inżynierów z Uniwersytetu w Leeds – Ziada Abassa oraz Salaha El Abda.

Rzecz jasna Ai-Da wzbudza zarówno ciekawość, jak i kontrowersje. Bez wątpienia jej debiut należy uznać za sukces kasowy. Zanim bowiem doczekała się pierwszej wystawy, jej prace przyniosły Aidanowi Mellerowi przeszło milion funtów. Czy jednak można się dziwić takiemu obrotowi spraw? Rynek sztuki stale łaknie nowych, zjawiskowych prac. Kolekcjonerzy natomiast coraz odważniej inwestują w młodych twórców – w przypadku dzieł historycznych, a za takie należy uznać pierwsze prace artystki-androidki, trudno nie oczekiwać, by były inwestycją, która po latach zwróci się ze sporym zyskiem.

Kwestią sporną pozostaje jednak autentyczność i kwestie prawne. Czy Ai-Da rzeczywiście tworzy swoje prace? A może jednak, jako że sama jest dziełem cudzych rąk, nie powinno się nazywać jej artystką? To problem, który może zdawać się błahy, ale w nadchodzących latach będzie pojawiać się coraz częściej. Sztuczna inteligencja ma bowiem coraz większy wkład w powstawania różnych rzeczy. Już teraz jest w stanie samodzielnie komponować muzykę, pisać, imitując rozmaite formy literackie, a – jak pokazuje Ai-Da – także malować. Nie bez znaczenia jest również jej wkład w odkrycia naukowe, przez co już jakiś czas temu podniosły się głosy, że należą jej się prawa własności intelektualnej – tak jak w przypadku ludzi.

Ai-Da, Nicky Johnston
Ai-Da podczas pracy, fot. Nicky Johnston

Wernisaż zapowiedziano na 18 maja i nic nie wskazuje, by miał on zostać przesunięty. Wystawa jest czasowa, a wstęp na nią jest bezpłatny – trzeba jednak zabukować bilet. Więcej informacji znajdziecie tutaj.

Decydując się na przygotowanie wystawy "Ai-Da: Portrait of the Robot", Design Museum świadomie włożyło kij w mrowisko. Sztuka ma przecież zadawać pytanie i skłaniać do refleksji – bez podawania odpowiedzi na tacy. Artystka-androidka to doskonały pretekst do wszczęcia dyskusji na temat ludzkiej tożsamości i przyszłości, w której maszyny coraz częściej będą zyskiwać cechy i zdolności typowe dla naszego gatunku. Czy już sam fakt będzie nadawać im prawa i jak to wpłynie na naszą pozycję oraz tożsamość?

Damian Halik

Damian Halik

Kulturoholik, level 99. Czas na filmy, książki, komiksy i gry, generowany gdzieś między pracą a codziennymi obowiązkami, zawdzięcza opanowaniu umiejętności zaginania czasoprzestrzeni.