Jeśli spojrzymy na biografie wybitnych fotografików, dotrze do nas, że wielu z nich już od najmłodszych lat pociągała sztuka. W takiej czy innej formie interesowali się nią, bardzo szybko sięgając po najtańsze na rynku aparaty i samemu zaczynając tworzyć. W przeciwieństwie do nich dwudziestodziewięcioletni dziś Francuz nie od razu zakochał się w fotografii. Niesamowicie fascynowało go jednak graffiti, będące w jego rodzinnym Nancy namiastką Ameryki. To właśnie przez nie sięgnął po swój pierwszy aparat – by dokumentować działalność swoich kolegów-grafficiarzy. Później, już z aparatem w torbie, Arnaud Montagard wyjechał do Stanów Zjednoczonych – gdzie pozostaje do dziś.
Arnaud Montagard – od materiału na biznesmena do freelancera

Wyjazd do ukochanej Ameryki umożliwiły mu studia – w Stanach Arnaud Montagard chciał kontynuować edukację na kierunkach biznesowych. Szybko jednak porzucił te zamiary, udzielając się jako fotograf-freelancer. Ale czy można mu się dziwić? Osiadł na Brooklynie, mając na wyciągnięcie ręki światową stolicę sztuki. Po latach wpatrywania się w filmy o tym USA i podziwiania sztuki ulicznej, w końcu mógł zobaczyć ją na żywo w najlepszym wydaniu. Zobaczyć i udokumentować. Tak zaczęły się rodzić kolejne projekty, które stopniowo promowały nazwisko Montagard w fotograficznym światku. Coraz mniej czasu Francuz spędzał też w swoim mieszkaniu.
Pierwsze sukcesy przytrafiły mu się w 2013 roku, gdy wygrał konkurs fotografii ulicznej organizowany przez francuski "Fisheye Magazine" oraz konkurs portretowy podczas Flash Expo w Vichy. Z czasem jego prace zaczęły się ukazywać w prasie i internecie, a Arnaud Montagard coraz częściej był zapraszany na różne imprezy w roli prelegenta. Ciekawostka: w 2016 roku odwiedził między innymi Warszawę, gdzie wystąpił podczas Cannes Lions Festival. Dopiero w trakcie ostatnich miesięcy jego dotychczasowe sukcesy osiągnęły jednak punkt kulminacyjny. W tym roku Francuz trafił między innymi na shortlistę Sony World Photo Awards.
Z Hopperem pod rękę

Stylistyka obrazów Edwarda Hoppera z biegiem lat zyskuje coraz większe grono zwolenników czy wręcz naśladowców. Arnaud Montagard nie wstydzi się nawiązywać do mistrza amerykańskiego realizmu, choć jak sam przyznaje, nie do końca tak jest. Wśród swoich inspiracji francuski artysta wymienia bowiem przede wszystkim... filmowców. Jak sam mówi, wychował się na filmach braci Coen, Quentina Tarantino, Clinta Eastwooda czy Wima Wendersa. To one rozbudziły w nim miłość do Ameryki, ale też odpowiedzialne są za część naleciałości stylistycznych. Wśród fotografików, którzy wyraźnie inspirowali Montagarda, trudno z kolei nie wymienić Stephena Shore'a czy Williama Egglestona. O nawiązaniach do malarstwa sam zainteresowany mówi natomiast przewrotnie:
Moje prace to przede wszystkim opowieści o świetle. Mocny kontrast i cienie sprawiają natomiast wrażenie, jak gdyby moje fotografie był obrazami.
– Arnaud Montagard
By jednak nie szufladkować go jako naśladowcy Hoppera, warto podkreślić, że stylistka jego zdjęć jest różna w zależności od podejmowanej tematyki. To zaś świadczy o świadomej pracy z aparatem – celowości w poszukiwaniu tematów, ale też mocnego akcentowania istoty poszczególnych kadrów; starannego dobierania ich kompozycji oraz detali, które budują klimat.
Od świateł Nowego Jorku po bezdroża Nevady
Wyraźne podziały ujawnia też portfolio artysty. Jego pierwszym, szerzej znanym projektem było "Slice of Light – NYC". Mnóstwo tu gry cieniem, ale i naturalistycznych ujęć miasta – jego brzydszej, ale równie istotnej dla charakteru strony. Zdecydowanie bardziej różnorodny jest natomiast zbiór "All for Our Country", którego stworzenie wymagało od Francuza przemierzenia niemal całej Ameryki. Jest w tym zresztą sporo strzępków tak zwanej Beat Generation, czyli typowej podróży w stylu lat 50. i bitników pokroju Jacka Kerouaca. Tu też jeszcze mocniej ujawniają się dokumentalistyczne nawiązania do klasyki tego gatunku w amerykańskim wydaniu. Hopper zagościł natomiast w jego pracach nieco później, przy okazji zbiorów "Ferry Tale" i "The Road Not Taken".
Nie sposób odmówić Montagardowi postępów, których na przestrzeni lat dokonał. Stylistyka jego prac w świadomy sposób odnosi się do tak kochanej przez niego popkultury, ale też staje się jej częścią. Liczne próby grania światłem i cieniem coraz częściej opuszczają natomiast ulice, by poszukiwać formy w geometrii budynków, pomieszczeń czy elementów wystroju wnętrz. Przede wszystkim jednak każde z tych zdjęć ma w sobie historię, którą Arnaud Montagard próbuje opowiedzieć.
Wszystkie wymienione serie powstały w ciągu ostatnich lat, choć o rosnącej popularności francuskiego artysty mówimy od końcówki zeszłego roku, gdy wielu zachwycił zbiorem "All fot Our Country". Najświeższym albumem w jego dorobku jest natomiast "The Road Not Taken", który nakładem Setanta Books ukazał się 8 czerwca. Zainteresowanych muszę niestety zasmucić – nakład był limitowany i rozszedł się na pniu, choć wydawnictwo zapowiedziało już dodruk. Warto więc śledzić ich stronę. Więcej prac Arnaud Montagarda znajdziecie na jego stronie oraz w Open Doors Gallery.