Żaden z opowiadanych przez nas dowcipów nie jest niewinny. Żaden mem, który udostępniamy na naszych ulubionych mediach społecznościowych, nie jest pozbawiony ramy ideologicznej. Żart nigdy nie jest tylko żartem.
Gdy śmiejemy się z wulgarnego żartu, odkrywamy przed sobą i innymi nasze największe pragnienie – chęć wyzwolenia się ze społeczno-kulturowej konwencji. Paradoksalnie, żeby wyjść z jednego umownego schematu, musimy wpaść w drugi. Aby wyswobodzić się z kajdan przyjętych norm, człowiek ma tylko jeden wybór: zakamuflować swoje marzenie bezpieczną formułą niepoważnej wypowiedzi. Legalnie zrywamy maski tylko wtedy, gdy zamieniamy je na błazeńskie czapki.

Właśnie dlatego humor stand-upowy jest w istocie najmniej subwersywnym rodzajem komizmu
Oparty na wulgarności, a niekiedy nawet werbalnej makabresce, dowcip tylko pozornie przełamuje tabu. Prowokacyjna natura występów rodzimych oraz amerykańskich komików to tak naprawdę element iluzorycznej gry. Wszystkie te skandaliczne puenty służą jedynie umacnianiu przewidywalnego, komfortowego dyskursu. Są zabawami językowymi uzależnionymi od wojny kulturowej z tak zwaną polityczną poprawnością.
Stand-up właściwie istnieje wyłącznie dzięki tej korzystnej dla obu stron barykady relacji. Żarty obliczone na oburzenie mniejszości seksualnych czy etnicznych nie mają nic wspólnego z prawdziwą transgresją. To raczej działania wypełniające założenia dobrze znanego scenariusza. Tak jak w przypadku podobnych dowcipów opowiadanych przy stole, tu też mamy do czynienia ze złudną niekonwencjonalnością potrzebującą alternatywnej konwencji, żeby w ogóle zaistnieć.
Czarny humor wcale nie jest synonimem okrucieństwa, a kruchości
Kontrowersyjne dowcipy wyrażają chęć defensywy, a nie ofensywy. Humor zawsze funkcjonuje jako mechanizm obronny. Używamy go, by lepiej radzić sobie z grozą rzeczywistości. Karykaturalna forma wypowiedzi pozwala na coś w rodzaju magicznej sztuczki. Dzięki żartobliwej (mniej lub bardziej prowokacyjnej) stylistyce możemy mieć poczucie zderzenia się z rzeczywistością, jednocześnie unikając realnej kolizji.
Tacy właśnie jesteśmy. Ukryci za kotarą złośliwego grepsu, symulujemy swoje niewzruszenie. Wmawiamy sobie, że nasze cięte riposty rzeczywiście boksują się z horrorami tego świata. Tymczasem cała ta efektowna, cyniczna postawa służy jedynie egzystencjalnemu eskapizmowi. Dowcip należy za każdym razem odczytywać według odwrotnego klucza. Żart zawsze jest sprzecznym sygnałem. Im bardziej chce ugryźć, tym bardziej chce się przytulić. Im bardziej prowokuje, tym dalej ucieka od obśmiewanego problemu.
Zabawne, prawda?
Występ jednego z najpopularniejszych polskich stand-uperów