Niewielu artystów wizualnych może się pochwalić umiejętnością tak dalece idącego wykrzywiania rzeczywistości. Niewielu otrzymało też publiczną laurkę na antenie MTV. Austriacki rzeźbiarz zwyczajnie intryguje, od dekad reinterpretując codzienność na swój własny sposób, a wystawa "Trap of the Truth" to najlepszy sposób, by zapoznać się z jego twórczością.
Był początek roku 2003, kiedy muzyczne telewizje zachłysnęły się wideoklipem do kolejnego singla z wydanej w połowie poprzedniego roku płyty “By the Way” Red Hot Chili Peppers. “Can’t Stop” już od pierwszych dźwięków wprawiało w swoisty trans. Mimo melodycznej prostoty to, co wyprawiał na gitarze John Frusciante, nie mieściło się nastoletniemu mi w głowie. Uderzało nawet bardziej niż absurdalne sceny, które oglądamy w teledysku – wszak Flea i Kiedis przyzwyczaili już do różnych odpałów. Te jednak nie były przypadkowe. W ostatnim kadrze pojawia się bowiem informacja o inspiracji, jaką dla muzyków był Erwin Wurm.
Człowiek, który nie żartuje, choć sprawia takie wrażenie

Dla mnie “Can’t Stop” było impulsem – utworem, który rozpoczął moją przygodę z gitarą. Tymczasem Erwin Wurm za sprawą teledysku prawdopodobnie stał się pierwszym artystą wizualnym, którego twórczości jawnie oddano cześć na łamach MTV. Niby nic, ale “Jednominutowe rzeźby” Austriaka w reinterpretacji członków Red Hot Chili Peppers z pewnością napędziły jego i tak doskonale rozwijającą się na początku nowego tysiąclecia karierę.
Jestem niemal pewien, że i wy kojarzycie jego twórczość, nawet jeśli nie zdajecie sobie z tego sprawy. Erwin Wurm tworzył bowiem memy całe dekady przed ich uformowaniem się w internetowej rzeczywistości. Inspiracje otaczały go zewsząd – każdy przedmiot codziennego użytku, niepozorna scenka rodzajowa – wszystko, co banalne, mogło znaleźć odzwierciedlenie w jego sztuce. Ta jednak skrywa drugie, często pomijane, dno.

Mimo humorystycznej otoczki Erwin Wurm nigdy nie sprowadzał swojej twórczości do poziomu nieistotnego żartu. Choć miał świadomość, że przez stosowanie tego środka wyrazu może nie być traktowany poważnie, niezmiennie od ponad trzydziestu lat udowadnia wyższość humoru (i sarkazmu) nad śmiertelnie poważnym komentowaniem rzeczywistości. Nigdy bowiem nie rezygnował z krytyki społecznej.
Erwin Wurm nie opowiada o wykrzywionych przedmiotach, opowiada o nas

Jego słynne serie poświęcone samochodom – czy to powykrzywianym, czy też otyłym – podobnie jak “Jednominutowe rzeźby” czy wreszcie poradnik “W osiem dni od rozmiaru 38 do 48” to kwintesencja surrealistycznej sztuki współczesnej. Austriak tylko pozornie obraca wszystko w żart, w rzeczywistości zabierają głos na istotne tematy. Jego prace mówią o ludzkim jestestwie na wielu płaszczyznach: duchowej, psychologicznej czy fizycznej, ale też politycznej.
Rzecz jasna poszczególne serie różnią się od siebie. Noszą jednak wspólne znamiona, które nie pozwalają pomylić autora z nikim innym. Erwin Wurm jest przy tym głosicielem surrealistycznej prawdy, zupełnie jak gdyby w duchu kartezjańskiej filozofii poszukiwał odpowiedzi na pytania o ludzie istnienie. Nie stwierdza: “Myślę, więc jestem”, lecz dąży w swych tematycznych cyklach do wyrażenia pewnych, zupełnie subiektywnych, prawd na temat codzienności – dosłownie, odnosząc się do poszczególnych elementów, które przyszło mu wyrzeźbić, jak i w przenośni – demaskując konkretny problem.

Jednocześnie niełatwo twórczość Wurma poznać. Jego poszczególne prace są własnościami topowych, ale rozsianych po całym świecie muzeów i galerii, toteż niezwykłą gratką powinna być najświeższa, otwarta niedawno wystawa “Trap of the Truth”, podczas której możemy zobaczyć ponad sto prac Austriaka. Mowa zarówno o wielkich rzeźbach plenerowych, jak i mniejszych, wystawianych w galerii, a także o licznych pracach w innych mediach – szkicach, fotografiach, nagraniach wideo. Wszystko to zobaczymy w Yorkshire Sculpture Park, którego gościem Erwin Wurm będzie aż do 28 kwietnia 2024 roku. Jest więc sporo czasu, by zaplanować wyjazd – warto.