News will be here
"Barracuda" to nadal hymn silnych i niezależnych kobiet

Patrząc na współczesny rynek muzyczny, trudno nie zatęsknić za kawałkami, które miały jakieś znaczenie, a których dziś tak strasznie brakuje. Hit jest bowiem hitem przez moment, po czym przepada w odmętach przepastnego rynku muzycznego, natychmiast będąc zastąpionym przez kolejny, generyczny utwór popowy. I tak w kółko. Oczywiście mówimy tylko o szczytach list przebojów, które w najmniejszym stopniu nie interesują miłośników muzyki. Przed czterdziestoma laty hit był jednak hitem – niezależnie od chwytliwości i potencjału sprzedażowego. Dobitnie pokazuje to wydany w maju 1977 roku singiel "Barracuda", który dotarł na 11. miejsce listy Billboarda; dziś jest natomiast prawdziwym rockowym klasykiem. Jak to się jednak ma do rynku filmowego? Otóż, z jakiegoś powodu, ten charakterystyczny, galopujący riff upodobali sobie twórcy filmowi.

Ostatnim przykładem, dobitnie potwierdzającym tezę, są obecne w kinach od dwóch tygodni "Ptaki nocy (i fantastyczna emancypacja pewnej Harley Quinn)" [albo jak nie nazywać filmów, byle tylko upchnąć w tytule chwytliwe nazwisko rozpoznawalnej bohaterki]. Abstrahując od jakości nowej produkcji DCEU; skądinąd chwalonej za reżyserię i występy Margot Robbie oraz Ewana McGregora; "Barracuda" pojawia się tam w momencie kulminacyjnym i – jak zdążyliśmy przywyknąć – zwiastuje mocną akcję, w której prym wiodą oczywiście kobiety.

"Barracuda" to nie kawałek dla fanatyków wędkarstwa

Trzeba przyznać, że za sprawą kontynuacji "Legionu samobójców", utwór Heart powrócił ze zdwojoną siłą. Warto zresztą wziąć pod uwagę, czym właściwie "Barracuda" była dla zespołu. W żadnym wypadku nie jest to bowiem kawałek dla fanatyków wędkarstwa – to jeden z najmocniejszych manifestów lat 70.. Nie tyle feministyczny, choć zainicjowany przez Ann i jej siostrę Nancy, ile muzycznych, pokazujących środkowy palec rekinom – wróć, barakudom – biznesu.

Dla kontekstu warto przywołać tu spór kapeli z Mushroom Records. Dla promocji ich poprzedniej płyty wydawca posunął się do perfidnej zagrywki, co było zarzewiem konfliktu. Jakiś marketingowy "geniusz" uznał bowiem, że krążki sprzedadzą się lepiej, gdy obwieszczą światu, że siostry są lesbijkami. Doszło wręcz do sugestii, że są ze sobą – a to naprawdę przekraczało wszelkie granice.

Ann Wilson fatalne doświadczenia spisała w formie metaforycznej piosenki, zapisując się przy okazji w historii. "Barracuda" przykuwała jednak uwagę nie tylko kąśliwym tekstem, ale i agresywnym brzmieniem. Dziś może się do wydać śmieszne, ale wówczas utwór klasyfikowano na pograniczu hard rocka i heavy metalu. Chwytliwy riff podłapali natomiast reżyserzy, którzy chętnie zaczęli korzystać z utworu, by zasygnalizować zbliżającą się scenę akcji z kobietami w roli głównej. Wszystko zaczęło się od pamiętnej sceny z "Aniołków Charliego" (2000).

Od Ann Wilson do Harley Quinn

Pewnie krocząca przed siebie Lucy Liu, oczywiście w nieodzownym, obcisłym, skórzanym outficie, to dziś scena ikoniczna. Wcześniej, bo już w roku 1997 "Barracuda" pojawiła się w "Faktach i aktach", ale to właśnie moment z "Aniołków Charliego" zapadł wszystkim w pamięci na tyle, by zdefiniować związek między piosenką Heart a silnymi kobietami na srebrnym ekranie na kolejnych dwadzieścia lat. Później utwór powracał zresztą wielokrotnie, wystarczy wymienić tytułu takie jak: "Roll Bounce"; "To znowu ty"; "Shrek 3"; "Złodziej tożsamości" czy seriale jak: "Rodzina Soprano"; "Mam na imię Earl"; "Glee'; 'Podmiejski czyściec" oraz "Jessica Jones". Jedne bardziej zapadły w pamięci, inne mniej, ale łączy je fakt, że motyw najczęściej obrazuje kobiecą siłę.

W pewnym monecie "Barracuda" otarła się nawet o politykę, co zresztą strasznie rozsierdziło siostry Wilson. Jako że ewidentnie nie jest im po drodze z Republikanami, głośno protestowały, gdy w 2008 roku utwór wykorzystała Sarah Palin. Kandydatka na wiceprezydenta, gdyby ówczesne zmagania wygrał John McCain. Nawet w tym przypadku kontekst został jednak w jakimś sensie zachowany – w końcu utwór miał wspierać "twardą babkę". Nadmierne wykorzystywanie pewnych piosenek prowadzi jednak do klisz, które w świecie filmu nie są zbyt mile widziane. Najistotniejsze jest przecież, by w świat wysyłać sygnał o sile kobiet, nie zaś przerabiać ten swoisty hymn na karykaturę. Jak mają się do tego "Ptaki nocy"?

Utrwalona przez ostatnich dwadzieścia lat świadomość, że tego typu scena musi być okraszona "Barracudą", może prowadzić do wypaczeń.

"Ptaki nocy" to kolejny film, który wykorzystuje utwór "Barracuda", by podkreślić scenę akcji z udziałem kobiet, fot. DC Entertainment/Warner Bros.
"Ptaki nocy" to kolejny film, który wykorzystuje utwór "Barracuda", by podkreślić scenę akcji z udziałem kobiet, fot. DC Entertainment/Warner Bros.

Już teraz sugestywne nuty nie dają pola do innej interpretacji, wywracając sens do góry nogami. Momentami kobiety zdają się przez to nijakie, zlewają się ze sobą. Żadna nie doścignie przecież Lucy Liu, choć wiele próbowało. W przypadku "Birds of Prey" można jednak przymknąć na to oko. DC/Warner osiągnęło wyjątkowo mocny przekaz, który bez wątpienia wspiera kobiety w ich walce. Słusznej czy nie – to już inna kwestia. Okazuje się bowiem, że kontynuacja przygód Harley Quinn to pierwszy film, który skupia się na kobiecej ekipie (anty)bohaterskiej. Marvel, seryjnie produkujący przecież filmy z tego gatunku, ani razu nie zdecydował się na taki krok. Mam jednak nadzieję, że przy ewentualnej kontynuacji wpadną na coś mimo wszystko bardziej oryginalnego. "Barracuda" jak każdy inny utwór ma bowiem limit odtworzeń, po którego przekroczeniu straci na znaczeniu. A po co nam kolejny hymn, który zmienił się we wszędobylski szlagier?

Damian Halik

Damian Halik

Kulturoholik, level 99. Czas na filmy, książki, komiksy i gry, generowany gdzieś między pracą a codziennymi obowiązkami, zawdzięcza opanowaniu umiejętności zaginania czasoprzestrzeni.

News will be here