Już na wstępie wypadałoby pochwalić firmę za kreatywne rozwijanie asortymentu. LEGO Art to coś, co otwiera duńskiego producenta klocków na zupełnie nową grupę odbiorców – miłośników sztuki. Jeszcze większe uznanie trzeba jednak wyrazić wobec fanów LEGO, którzy tego typu obrazy – i to o wiele bardziej złożone – tworzyli od lat. Bez dedykowanych zestawów i instrukcji. Nie mam wątpliwości, że to oni (i ich twórczość) zainspirowali producenta. Teraz ci swoiści mistrzowie LEGO będą mogli natomiast pokazać, że i te zestawy oferują o wiele więcej zabawy.
LEGO Art to pomysł genialny w swojej prostocie
W ofercie producenta kultowych kloców jest naprawdę wiele różnych serii, przeznaczonych dla różnych odbiorców. Od prostych zestawów dla dzieci, poprzez komplety wypuszczane w ramach współpracy ze studiami filmowymi, a na zestawach kreatywnych i technicznych kończąc. Zabawa, która nie nudzi się niezależnie od wieku i innych uwarunkowań. LEGO Art kierowane jest – przynajmniej na razie – do dwóch grup. Po części to coś dla fanów filmowych uniwersów, a po części też dla miłośników sztuki. To za sprawą oferowanych obrazów z wizerunkami Beatlesów, pop-artowej Marilyn Monroe, Iron Mana i Sithów z "Gwiezdnych wojen".
Zestawy LEGO Art trafią do sprzedaży 1 sierpnia, ale na stronie można już składać zamówienia przedpremierowe. Każdy z nich kosztuje 549,99 zł. Sporo, ale to LEGO – w ramach zabawy wydatek zwróci się więc z nawiązką. Warto też wziąć pod uwagę, że te zestawy zawierają od 2933 do 3406 klocków. Co prawda mówimy o najprostszy kropkach, ale taka liczba elementów i tak sugeruje długą zabawę. Sam wygląd obrazów, za sprawą wspomnianych kropek, może się natomiast kojarzyć z ośmio- bądź szesnastobitowymi grafikami, które też przecież mają swoich fanów. A skoro o wyglądzie mowa – każdy z czterech kompletów oferuje kilka wariantów finalnego obrazu.
W przypadku Sithów ułożymy podobizny Dartha Maula, Dartha Vadera lub Kylo Rena. Iron Man może natomiast nosić zbroje MARK III, HULKBUSTER MARK I bądź MARK LXXXV. Układanki z Beatlesami i Marilyn Monroe to z kolei cztery opcje: w pierwszym przypadku to oczywiście twarze członków zespołu – Johna Lennona, Paula McCartneya, George'a Harrisona lub Ringo Starra; w drugim – jeden z czterech wariantów kolorystycznych kultowego dzieła Andy'ego Warhola z 1967 roku.
Pomysł, choć prosty, jest genialny – zwłaszcza jeśli chodzi o obrazy z Monroe i Beatlesami. Nie mogę się doczekać, gdy do akcji wkroczą wspomniani już mistrzowie LEGO i stworzą więcej tego typu dzieł. Tym, co nieco przeszkadza, jest konieczność wyboru jednego z wariantów lub wydanie astronomicznej kwoty na komplet.
O ile nie jesteśmy wielkimi fanami wszystkich Beatlesów i wystarczy nam podobizna Lennona czy McCartneya, 550 zł jest okej. Jeśli jednak chcielibyśmy złożyć ich wszystkich... Cóż, 2200 zł wolałbym zainwestować w prawdziwą sztukę, np. dzieło jakiegoś młodego artysty. Podobnie rzecz ma się z Marilyn Monroe, która w pop-artowej odsłonie aż prosi się o zestawienie wszystkich wersji kolorystycznych. Ciekawostką jest natomiast czwarta, ukryta opcja w zestawach na licencji Disneya. Zarówno w przypadku Sithów, jak i Iron Mana, jeśli zainwestujemy 1650 zł i kupimy trzy komplety, z połączonych klocków będziemy mogli stworzyć większy obraz. Dodatkowo do każdego pudełka dołączona jest ścieżka dźwiękowa, która umili nam czas składania.