Manifestacja swoich przemyśleń czy najgłębiej skrywanych lęków bądź pragnień w formie sztuki nie jest wśród artystów niczym wyjątkowym. Twórcza ekspresja co do zasady nie służy produkcji dzieł, lecz właśnie wyrażaniu siebie. To swego rodzaju autoterapia – sposób radzenia sobie z nieznośną codziennością, problemami, uczuciami, ale też kreowania rzeczywistości na własnych warunkach. Mai Ta należy raczej do tej pierwszej grupy – przez sztukę poniekąd odkrywa samą siebie, kolejno rozprawiając się z ciążącymi jej sprawami. Wietnamska artystka ma zaledwie dwadzieścia cztery lata, choć dojrzałości mógłby jej pozazdrościć niejeden trzydziestolatek.
Między światami
Mai Ta pochodzi z Wietnamu i nie wstydzi się manifestować przywiązania do ojczyzny, ale i tęsknoty za nią. Ostatnie lata spędziła bowiem w Stanach Zjednoczonych – w Nowym Jorku, gdzie uczęszczała do School of Visual Arts. Licencjat w zakresie sztuk pięknych (specjalizacja: ilustratorstwo) ukończyła w 2019 roku i w tym samym czasie dała się poznać światu. Jej kolejne obrazy zdradzają natomiast coraz mocniejsze próby zajrzenia w głąb siebie i towarzyszące im zmierzanie ku minimalizmowi.
Tych kilka lat było dla artystki trudnym okresem – rozwój w jakimś sensie hamowały emocje, które dopiero z czasem udało się okiełznać. Tęsknota i niepewność były – a może wciąż są – jej codziennością. W końcu jednak te uczucia zagościły na płótnie, w jakimś sensie nadając twórczości Ta charakteru. To o tyle istotne, że stylistyka, z jakiej korzysta, nie jest szczególnie oryginalna. To dość utarte w historii sztuki formy, obecnie bardzo popularne właśnie w ilustratorstwie, którym Mai Ta się para. Emocjonalny wydźwięk przykuwa jednak uwagę, nawet jeśli jest równie minimalistyczny, co forma obrazu.
Tę nadmierną skromność i totalny brak pewności siebie równie dobrze można sprowadzić do swoistego rozbicia; rozerwania między światami – między ulotnością emocji a próbą ich uchwycenia. Między Ho Chi Minh a Nowym Jorkiem. Wreszcie: między pragnieniami a rzeczywistością. Spoiwem w tej sytuacji okazje się akceptacja, która pozwala skoncentrować się na tych doświadczeniach, zamiast stale z nimi walczyć.
Mai Ta podpaliła księżyc – i nie tylko
"Ladies #3" (2019) z cyklu "I set the Moon on Fire"
>"Ladies #4" (2019) z cyklu "I set the Moon on Fire"
Wietnamka korzysta przede wszystkim z gwaszu, co może nie jest szczególnie niszowe, ale jednak niesie ze sobą pewne ograniczenia. Tyczy się to przede wszystkim formatu – i rzeczywiście Mai Ta najczęściej decyduje się na miniatury. Nieprzypadkowo zresztą korzystają z tej techniki głównie ilustratorzy, podczas gdy malarzom gwasz służy przede wszystkim do tworzenia szkiców pod obrazy olejne.
"She Bloomed at the Dead of Night #2" (2020), fot. Hashimoto Contemporary
"She Bloomed at the Dead of Night #3" (2020), fot. Hashimoto Contemporary
Jeśli prześledzimy jej twórczość, która nie sięga szczególnie daleko (najstarsze prace, jakie znajdziemy w portfolio na jej stronie, pochodzą z 2018 roku), bez trudu dostrzeżemy też kierunek, w którym Mai Ta się rozwija. Pierwsze prace mocno zakorzenione są w kulturze wschodu – stylistycznie i kontekstowo. To też w dużej mierze ilustracje. Z biegiem lat jej przekaz staje się jednak coraz bardziej uniwersalny, a malunki podkreślają to minimalistyczną estetyką.
Na przestrzeni lat Mai Ta wyróżniono Gilbert Stone Award (2018) czy Nancy Lee Rhodes Roberts Scholarship Award (2020). Jej pozycja w świecie amerykańskich ilustratorów stale rośnie. Co jednak ważne, prace Ta wielokrotnie uczestniczyły też w wystawach – między innymi w MoMA PS1. Głośno zrobiło się o niej pod koniec 2019 roku, gdy zachwyciła serią "I set the Moon on Fire because She wouldn't Wake Up". To bodaj najbardziej malarska spośród wszystkich serii jej autorstwa. W zeszłym roku pełen uczuć i wszechobecnej niepewności przekaz wzmocniło jeszcze mroczne "She bloomed at the Dead of Night". Ta niewielka seria jest natomiast swoistym łącznikiem między starą Mai Ta a fascynującą, minimalistyczną serią "Moonchaser". Ta ostatnia pokazuje zresztą, jak świadomą artystką stała się Ta – przekuwając swoje doświadczenia w sztukę.
"Untitled 7" (2020), fot. Pablo's Birthday
"Untitled 8" (2020), fot. Pablo's Birthday
"Untitled 9" (2020), fot. Pablo's Birthday
"Untitled 10" (2020), fot. Pablo's Birthday
Więcej prac Mai Ta znajdziecie na jej stronie, ale też w galeriach. Spora część dzieł znalazła już nabywców i, kto wie, może za kilkanaście lat okażą się one doskonałymi inwestycjami. Zainteresowanych odsyłam więc także do Artsy, gdzie wciąż można nabyć niektóre z obrazów Wietnamki.
Kulturoholik, level 99. Czas na filmy, książki, komiksy i gry, generowany gdzieś między pracą a codziennymi obowiązkami, zawdzięcza opanowaniu umiejętności zaginania czasoprzestrzeni.
Dołącz do ekskluzywnej strefy EXU
Zapisz sie do naszego newslettera.
Bądź tym pierwszym, który wie!
Otrzymuj ekskluzywne treści, bierz udział w dedykowanych konkursach,
wygrywaj nagrody premium, odbieraj zaproszenia na zamknięte imprezy.