Niełatwo jest pisać o twórczości artystów nieprzepadających za językiem interpretującym sztukę. Paulina Karpowicz, która w nadchodzących miesiącach będzie gościem Galerii ART HUB, jest właśnie jedną z takich osób. Jak wspomina – sama ma problem z pisaniem o swojej twórczości, ale przede wszystkim nie lubi okrągłych słów bez znaczenia, często używanych do interpretacji dzieł sztuki. Mogę jedynie mieć nadzieję, że poniższa zapowiedzieć będzie wyjątkowo kanciasta.
Autorka od lat związana jest z Krakowem – to tam żyje i pracuje, tam też ukończyła malarstwo na Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki. W ciągu przeszło dwóch dekad twórczej działalności pochodząca ze Szczebrzeszyna artystka doczekała się licznych – indywidualnych i zbiorowych – wystaw w najróżniejszych zakątkach Polski. W kwietniu zagości natomiast w Łodzi.
Przegląd scen z życia
Podczas nadchodzącej wystawy zobaczymy dość znaczący przegląd prac malarskich Karpowicz. Obecnie jej twórczość przesuwa się ku nieco innym akcentom niż jeszcze kilka lat temu. Charakterystyczne zdają się oddane z niezwykłą starannością detale ludzkiego ciała, ale też stojące w opozycji do nich, mocno oniryczne pejzaże. "Miękkie miejsca" są jednak nieco inne od jej współczesnych obrazów. Nie tak prawdziwe, choć równie autentyczne – zabierają nas bowiem do świata na pograniczu jawy i snu.
Tytuł wystawy – »Miękkie miejsca« – wydał mi się prawdziwy, bo przeczuwam, że mapa ludzkich, miękkich miejsc ukryta w ciele i głowie jest dla każdego taka sama lub podobna. Do miękkich miejsc wracam pamięcią, malując inne obrazy, bo miękkie miejsca to coś, co lubię. Bo to o nas. To my, bez skorupki, leżący w swoich pokojach nad ranem i w nocy, bezbronni i samotni.
– Paulina Karpowicz
Rozwijany od lat cykl stanowi swoisty łączniki obu tych nurtów. Bezwładne – śpiące bądź otumanione – postaci dotykane są przez artystkę z czułością. Ich bezbronność podkreśla wystawiona na widok cielesność, ale nie ona gra tu główną rolę. Choć bohaterowie "Miękkich miejsc" są odlegli, często nieruchomi, a czasem nawet nieświadomi, bez wątpienia żyją i budzą emocje. Ich nierealne byty pozostają wciąż autentyczne, zapraszając nas do świata odrealnionego, choć na swój sposób wręcz namacalnego.
Nieważne jest to, co ja myślę o tych obrazach, ani z jakiego powodu je namalowałam (mam w głowie tyle myśli, że nie pamiętam moich motywacji sprzed tygodnia, więc tak naprawdę dla oglądających nie powinno to mieć znaczenia). Kiedy już skończę malować, ufam Widzowi i jego interpretacji.
– Paulina Karpowicz