Polaroid łączy siły z Ridley Scott Creative Group

To już trzy lata odkąd słynny Polaroid zarządzany jest przez Oskara Smołokowskiego. W międzyczasie marka wychylała się co jakiś czas z pomysłami, z jednej strony bazując na nostalgii; z drugiej próbując zainteresować przede wszystkim młodego odbiorcę. Trudno było to jednak nazwać rzeczywistym wskrzeszeniem upadłej w pierwszej dekadzie XXI wieku firmy. Smołokowski mimo to wierzył, że nie przepuści pieniędzy, jakie w Polaroida zainwestował jego ojciec – jeden z najbogatszych Polaków... I powiem szczerze, że jego marzenia zaczynają wyglądać na możliwe do zrealizowania.

Od technologicznego geniusza do polskiego kapitału

Oscar Smołokowski jeszcze jako CEO firmy Impossible, prezentujący własny aparat do fotografii błyskawicznej I-1, fot. Silicon Valley Business Journal
Oscar Smołokowski jeszcze jako CEO firmy Impossible, prezentujący własny aparat do fotografii błyskawicznej I-1, fot. Silicon Valley Business Journal

By zrozumieć trudne losy firmy, wcale nie trzeba zagłębiać się w odmętach historii. Polaroid jest dziełem Edwina H. Landa – amerykańskiego wynalazcy-wizjonera. Technologiczny geniusz zbił na swoich pomysłach majątek, odmieniając wiele aspektów codziennego życia. Mimo to po latach Polaroid uznawany jest za najważniejszy z jego wynalazków. Fotografia natychmiastowa debiutowała, gdy mało kto myślał jeszcze o kolorze na zdjęciach, a co dopiero "odbitkach" chwilę po zwolnieniu migawki. W późniejszych latach Polaroid stał się też obiektem kultowym, wręcz częścią amerykańskiej popkultury. Korzystali z niego zwykli ludzie, jak i gwiazdy pokroju Andy'ego Warhola, ale nigdy tak na dobrą sprawę nie został narzędziem profesjonalnych fotografików. Być może dlatego w XXI wieku, gdy spora część artystów wciąż nie porzuciła analogów, Polaroid odszedł w niepamięć, ustępując miejsca aparatom cyfrowym.

Dziś nawet aparaty cyfrowe nie są potrzebne większości z nas – mamy przecież smartfony, które z roku na rok posiadają coraz potężniejsze możliwości. Powrót fotografii instant dla wielu może być więc fanaberią, rodzajem gadżetu dla hipsterów. Mając zresztą na uwadze, jak potoczyły się losy firmy, która przez ponad dekadę zmieniała jedynie właścicieli, którzy nie mieli pomysłu, jak wykorzystać potencjał marki, przed Smołokowskimi stanęło wielkie wyzwanie. I oni też długo zbierali się, by w końcu słowa przekuć w czyny i postawić staruszka na nogi. Pomysł musiał jednak być, skoro na długo przed nabyciem marki Sławomir Smołokowski kupił fabrykę filmów instant. Jego syn też nie próżnował, rozwijając Impossible Project, którego owocem był... aparat do fotografii błyskawicznej. Zadanie przywrócenia jej do łask jest zatem trudne, ale sprawienie, by ludzie nadal chcieli z tej technologii korzystać, wcale nie jest niewykonalne.

Polaroid nie musi bazować na nostalgii

Kadr z reklamy "Polaroid – Forever Now", fot. RSA Films
Kadr z reklamy "Polaroid – Forever Now", fot. RSA Films

Design nowych aparatów marki mocno bazuje na kultowych pierwowzorach. To z pewnością łatwiejsze z technicznego punktu widzenia, bo nie trzeba na nowo wymyślać układu przeniesienia obrazu na film instant... Z drugiej strony traci na tym poręczność, choć z dwojga złego lepiej w tę stronę. Pamiętam, jak swego czasu w sieci pojawił się Polaroid Pop. Konstrukcja była poręczna, choć z wyglądu przypominała dziecięcą zabawkę. Nie podążono tym śladem i obecnie możemy wybierać w kilku bardziej klasycznych modelach. Jak jednak sprawić, by Polaroid nie był jedynie kupionym z nostalgii gadżetem, a funkcjonalną odpowiedzią na zapotrzebowanie?

Marka zaliczyła oficjalny, prawdopodobnie już ostatni, powrót w marcu 2020 roku – a więc tuż przed wybuchem pandemii. Można by pomyśleć, że to fatalnie. Okazuje się jednak, że w gruncie rzeczy Polaroid reprezentuje wiele elementów, które w trakcie pandemii zostały przez ludzi dostrzeżone. Doceniając chwile bardziej niż kiedykolwiek, staliśmy się wręcz targetem sprzedażowym dla marki! Jasne, możemy robić zdjęcia smartfonami i dzielić się nimi w sieci, ale przecież te najważniejsze pamiątki wolimy trzymać w rodzinnych albumach. Drukować fotki z telefonów lub z cyfrówek też można, ale przecież nie trzeba – i tak dalej. Może więc Polaroid przywróci magię chwil, nie kusząc nas "wspomnieniami lat 70. i 80.", tylko możliwością natychmiastowego tworzenia własnych wspomnień?

Temu właśnie ma służyć kampania Polaroid – Forever Now, która niedawno ruszyła (po raz kolejny). W zamyśle jest to świetne podsumowanie tego, czego wielu z nas nauczyło się w trakcie zamknięcia w czterech ścianach z własną rodziną. Co ciekawe, spot wyemitowano już w marcu, choć teraz powraca w dłuższej, zmienionej wersji. W pracy nad kampanią uczestniczyła Ridley Scott Creative Group, a reżyserem reklamy jest jej dyrektor kreatywny – John Filipe. Produkcją zajęło się natomiast RSA Films (firma zależna RSCG). Podobno spot jest częścią serii, zatem czekamy na kolejne odsłony.

Gdy otaczający nas świat nieustannie się zmienia, wciąż poszukujemy doświadczeń, które wyciągają z nas to, co ludzkie. To część naszego DNA. Złożone procesy chemiczne, wykorzystywane w naszych fabrykach, służy temu, by w jednej chwili na naszych dłoniach wylądowały zdjęcia. Ten film pokazuje natomiast, jak łączą się dwa światy: chemii między ludźmi i chemii w naszych filmach instant.

– Oscar Smołokowski, CEO Polaroid

Damian Halik

Damian Halik

Kulturoholik, level 99. Czas na filmy, książki, komiksy i gry, generowany gdzieś między pracą a codziennymi obowiązkami, zawdzięcza opanowaniu umiejętności zaginania czasoprzestrzeni.