Nie jest oczywiście tak, że mająca przecież oddziaływać na zmysły sztuka faworyzuje inne niż ta podstawowa formy poznawania otaczającego nas świata. Chodzi przede wszystkim o względy bezpieczeństwa i ochronę dzieł, które wystawione na dotyk tysięcy odwiedzających zwyczajnie uległyby zniszczeniu. Dotyk okazuje się więc swoistym tematem tabu w tej branży. Sztukę konsumujemy oczami, uszami, ale tę najbardziej intymną ze wszystkich form kontaktu wykorzystujemy jedynie w przypadkach skrajnych. Prune Nourry także to zauważyła.
Powrót jednej z topowych artystek francuskiej sztuki współczesnej

O twórczości Prune Nourry głośno zrobiło się już w 2014 roku, ale artystka wyjątkowo mocno przypomniała o sobie przed dwoma laty. Jej "Catharsis" wystawione w paryskiej Galerie Templon jesienią 2019 roku odbiło się szerokim echem, dotykając w niezwykle osobisty sposób problemu cielesności. Inspirację zapewniło Francuzce życie – choć udało jej się pokonać raka, nie obyło się bez ofiar. Mastektomia, której Prune Nourry musiała się poddać, rezonuje w każdym z dzieł cyklu.
W sposób mniej lub bardziej dosłowny "Catharsis" przemycało formy i kształty przywodzące na myśl piersi. Autorka przeżyła tytułowe oczyszczenie, konfrontując się z problemem, ale i niosąc mocne przesłanie. W jej dziełach rezonuje bowiem walka zarówno z wewnętrznym, jak i zewnętrznym wrogiem. Szczególnie mocna okazała się natomiast instalacja "L'Amazone Érogène", która zapewniła Nourry miano pierwszej francuskiej artystki wystawionej w paryskim Le Bon Marché Rive Gauche. Po dwóch latach artystka powraca do Galerie Templon z nowym cyklem.

Uporawszy się z własnymi demonami, trzydziestosześciolatka postanowiła przełamać kolejne tabu. Tym razem jednak inspirację przynieśli jej ludzie, których nigdy nie widziała i – jeśli wierzyć jej zapewnieniom – nie zobaczy. "Projet Phenix" w pełni koncentruje się bowiem na dotyku. Jego bohaterami są zaś osoby niewidome i niedowidzące, których popiersia Prune Nourry wyrzeźbiła tak, jakby była jedną z nich.
Oczy nie są niezbędne, by widzieć

W zrodzonym z popandemicznej potrzeby bliskości przedsięwzięciu udział wzięło osiem osób. David Alterman, Jean-Philippe Rykiel, Hayat Chaïb, Danielle Naejus, Gnagna Adams, Jean-Marie Murienne, Doris Valerio i Roxane Jeseck pochodzą z różnych środowisk i mają swoje własne, niepowtarzalne historie. Jedni z nich są niewidomi od urodzenia, inni stracili wzrok na skutek wypadków czy chorób. Łączy ich właściwie tylko pochodzenie i fakt, że wszyscy oni wzięli udział w projekcie Prune Nourry.
"Projet Phenix" to zarazem rzeźbiarstwo i performance. Artystce towarzyszył zresztą dokumentujący jej poczynania Vincent Lorca, czego efektem jest poruszający film krótkometrażowy. W jego trakcie słyszymy skrawki historii modeli, ale też dowiadujemy się, w jaki sposób poznają oni świat. Mimo dzielących ich różnic zgodnie twierdzą: by widzieć, nie trzeba patrzeć. Gdy wzrok zawodzi, słuch, węch i – przede wszystkim – dotyk są w stanie zrekompensować tę stratę. Mamy więc tło – historie i opowieści o życiu bez wzroku.

Ze swojej strony Nourry dodaje koncept i technikę nawiązującą do tytułowego feniksa. Artystka postanowiła bowiem stworzyć rzeźby wyłącznie przy pomocy dłoni. Nie widziała swoich modeli – w ich obecności oczy miała przewiązane, a jedynie czuła kształty ich twarzy za pomocą dłoni. Następnie – również w przepasce – swoje odczucia przenosiła na gliniane popiersia, z każdym dotykiem nadając im rysy swoich modeli. Po wszystkim do wypalenia rzeźb posłużyła się japońską techniką Raku, rozgrzane popiersia zanurzając w popiele i wyciągając z niego gotowe rzeźby – niczym feniksa.