News will be here
Twórcy – najtańsza siła robocza

Twórcom po prostu się nie płaci. Ktoś, komu uda się opublikować opowiadanie, raczej nie może liczyć na godną pieniężną gratyfikację. Istnieje wiele powodów takiego stanu rzeczy, natomiast je wszystkie łączy jedna, wspólna przyczyna. Kreatywne dokonania twórcy zazwyczaj nie przynoszą bankowych plonów, ponieważ są traktowane przez społeczeństwo jak praca na półserio.

Projekty, w które angażuje się młody artysta, funkcjonują jedynie w sferze hobbystycznej

Pisarskie porady Neila Gaimana

Nawet jeśli ów autor zachowuje się w pełni profesjonalnie, to Społeczne Oko i tak dostrzeże w nim wyłącznie pasjonata. Jego codzienne artystyczne zmagania absolutnie nie mieszczą się w powszechnie akceptowanej definicji pracy, właśnie dlatego, że w dużej mierze opierają się na czystej pasji. Trywializacja jego dokonań bazuje zatem na następującej logice:

  • Praca jest aktywnością, której z reguły nie mamy ochoty wykonywać (stąd rozróżnienie na pracę i hobby).
  • Nagroda za codzienną torturę to oczywiście wypłata. Przelew jest jedynym satysfakcjonującym elementem pracowniczej egzystencji.
  • Działanie kreatywne najczęściej jest satysfakcjonujące samo w sobie. Radość tworzenia to nieodłączny element całego procesu.
  • Możliwość wyrażenia swoich myśli poprzez skończone dzieło jest największą, nieporównywalną z niczym innym nagrodą. Dodatkowa gratyfikacja nie jest więc w żadnym wypadku konieczna.

Niepoważne traktowanie twórców to również problem prestiżu

Fragment słynnego filmu dokumentalnego o Pablu Picassie

Wbrew pozorom przelewanie myśli na papier czy ekran komputera wcale nie kojarzy się ludziom z zajęciem wysokiej rangi. Stawiająca pierwsze branżowe kroki poetka nie zdobywa społecznego uznania. Nie wywołuje euforycznej reakcji, gdy opowiada o swojej pracy. Jej odpowiedź na pytanie "Czym się zajmujesz?" zazwyczaj wzbudza konsternację. Jej karierę traktuje się jak pewnego rodzaju fanaberię. Wybór życiowy, który powstał w kompletnym oderwaniu od naszej rzeczywistości.

Według niepisanych społecznych zasad twórcy grają w zupełnie innej lidze niż prawnicy czy biznesmeni. Są ofiarami protekcjonalności, ale nie dlatego, że żyją z generowania fantazji. Te niskie notowania wynikają z miernego komercyjnego potencjału ich dorobku. Podejście społeczeństwa zmienia się, gdy artysta zaczyna zarabiać porządne pieniądze. Dopiero wtedy jego zmyślone historie zasługują na szacunek.

Cóż za wspaniały paradoks. Młody rzeźbiarz nie jest w stanie zyskać aprobaty społeczeństwa, ponieważ właściwie nie zarabia na swojej sztuce. Tymczasem nie zarabia na niej, ponieważ społeczeństwo uznaje taką działalność za niegodną uczciwej zapłaty. Jedyne wyjście z tego błędnego koła zawiera się w mało prawdopodobnym scenariuszu zakładającym osiągnięcie gigantycznego komercyjnego sukcesu.

Do wspomnianych czynników zewnętrznych dołącza również kluczowy czynnik wewnętrzny

William S. Burroughs o pisarskich porażkach

Eksploatacja ciężkiej pracy twórców jest też pośrednio rezultatem ich własnych przeświadczeń. Kreatywny proces to prawdziwa droga przez mękę. Samotna, trwająca w nieskończoność podróż w głąb własnego ego. Każdy przystanek jawi się jako najeżona wątpliwościami lokalizacja czyhająca na choćby nieśmiałe oznaki niepewności artysty. W trakcie produkowania kolejnych pomysłów autor nieustannie nurkuje w morzu trudnych pytań: Czy to jest dobre? Warto ślęczeć nad tym tyle godzin? Czy nie robię z siebie idioty? Nie przekazuję banałów? Czy ktoś to w ogóle opublikuje?

No właśnie. Czy ktoś to w ogóle opublikuje? Jednocześnie najbardziej naturalne i najbardziej toksyczne pytanie, jakie zadają sobie wszyscy twórcy. Jego pokłosiem bardzo często jest wyzysk pracy kreatywnej. Zleceniodawcy doskonale zdają sobie sprawę z istnienia tego pytania. Świetnie poruszają się po mentalnym labiryncie pisarzy, graficzek, reżyserów czy scenarzystek. Niczym wyszkolone psy myśliwskie potrafią wywąchać desperację autora (zapach, który mnie samego również wielokrotnie sprowadził na manowce).

Przebiegli menedżerowie ogromnych portali i czasopism rzucają więc twórcy ochłap spełnionego marzenia. Pozwalają mu wyciągnąć ukochane dzieło z szuflady i pokazać je światu. Następnie sprytnie wykorzystują stan uniesienia twórcy (nie ma bardziej ekstatycznego stanu niż chwila tuż po opublikowaniu dzieła). Definiują pieniężne wynagrodzenie jako temat nie na miejscu.

Sugerują tym samym, iż sama możliwość upublicznienia dzieła oraz związane z tym korzyści – rozpoznawalność, kliknięcia, szansa na pochwalenie się znajomym – są wystarczającymi laurami. Ponadto, mniej lub bardziej bezpośrednio, kreują obraz romantycznej pracy dla idei. Kwestia wynagrodzenia jest sprzeczna z owym konfekcjonowanym etosem, ponieważ prawdziwy artysta nie tworzy przecież z pobudek finansowych!

Pracę twórczą rzeczywiście można z czystym sumieniem nazwać wolnym zawodem

Finansowe zmagania artystów – freelancerów

Wolnym nie tylko od biurowych rytuałów i monotonnego rytmu dnia, ale przede wszystkim od szacunku. Jeżeli osoby zajmujące menedżerskie stołki egzystują w społecznej ekstraklasie, a pracownicy fizyczni są siłą spychani do drugiej ligi, to bytowanie twórców jest ulokowane w gdzieś na krańcach ziemi niczyjej pracowniczego rynku.

W kategoriach społeczno-kulturowych jest to antyprofesja. Nie należy do żadnej z wymienionych klas i nie może obronić swojej wartości, bo przyczepiono jej długowieczną łatkę hobbystyczną. Tę etykietkę promują wszyscy – zarówno środowiska robotnicze, jak i klasa średnia oraz uprzywilejowana ekonomicznie góra. Nic nie wskazuje na to, by ta sytuacja mogła kiedykolwiek ulec zmianie.

Łukasz Krajnik

Łukasz Krajnik

Rocznik 1992. Dziennikarz, wykładowca, konsument popkultury. Regularnie publikuje na łamach czołowych polskich portali oraz czasopism kulturalnych. Bada popkulturowe mity, nie zważając na gatunkowe i estetyczne podziały. Prowadzi fanpage Kulturalny Sampling

News will be here