Fotografia uliczna jest jednym z moich ulubionych gatunków. Wymaga bowiem wyjątkowego oka i odrobiny szczęścia, by znaleźć się w odpowiednim miejscu i czasie. Tę dozę szczęścia zdecydowanie jednak wyprzedza oko, ponieważ ciekawe historie kryją się dosłownie wszędzie – trzeba je tylko uchwycić. Victor Cambet jest natomiast przykładem naturalnego talentu w dostrzeganiu niuansów, ale i wypatrywaniu detali, które snują te opowieści. Co jednak najciekawsze – nie jest profesjonalnym fotografikiem.
Z Francji do Kanady

Victor Cambet pochodzi z Francji, obecnie ma 25 lat. Urodził się w Lyonie, gdzie przez dwadzieścia dwa lat żył, dorastał, aż w końcu wykształcił się na graphic designera. Nie jest więc tak, że chwytając za aparat, w jakiś magiczny sposób zaczął dostrzegać interesujące kadry. Miał do tego smykałkę, którą poparły lata kształcenia i poznawania różnych estetyk, chłonięcia sztuk wizualnych. Fotografia nie miał być jednak jego docelowym zajęciem, lecz sprytnym sposobem na poznanie nowego miejsca. Trzy lata temu Francuz opuścił bowiem Europę, przenoszą się do Kanady – osiadł w Montrealu, gdzie nadal pracuje jako grafik-freelancer. Coraz częściej jednak można przeczytać o jego fotograficznych osiągnięciach.
To właśnie w drugim co do wielkości mieście Kanady Victor Cambet uznał, że najlepszym sposobem poznania miasta, jest ruszenie w nie z aparatem w dłoni. Jak sam podkreśla – jest pasjonatem fotografii ulicznej, ponieważ dostrzega w niej ulotność codzienności i ciągłe zmiany, które warto dokumentować. Przyświeca mu natomiast dość górnolotne podkreślanie prawdziwego piękna człowieczeństwa, które na co dzień widzimy, choć nie zwracamy na nie uwagi.
Victor Cambet wciąż szuka swojego stylu
Jeśli spojrzymy na jego zdjęcia, zauważymy, że w ciągu tych trzech lat widocznie ewoluował jego styl. Pierwsze fotografie z roku 2018 to czysto uliczne spojrzenie na ludzi, ale z wyraźną fascynacją wyróżniających ich detali. Kolejne fotografie (i lata) pokazują eksperymenty z formą, światłem i cieniem, próby wykorzystania struktur architektonicznych, ale też genialne oko do ujęć iście filmowych. Te szczególnie dobrze wyszły Cambetowi podczas wizyty w Japonii. Zwiedzając Kioto, Francuz uchwycił kilka naprawdę niesamowitych ujęć – pełnych detali, japońskiego ducha, ale i atmosfery tak fascynującej, że aż odrealnionej, przywołującej filmowe skojarzenia.